Zraniony Bóg

 Jezus osiągnął całkowite uniżenie poprzez śmierć krzyżową. Chodzi o najgorszą śmierć, zastrzeżoną dla niewolników i przestępców. Jezusa uważano za proroka i jako taki powinien być ukamienowany w granicach Jerozolimy. Jednak nie umiera On w Świętym Mieście ani nie jest ukamienowany, ale ukrzyżowany poza murami. Patrząc na Jezusa, w Jego męce widzimy jak w zwierciadle cierpienia ludzkości i odnajdujemy Bożą odpowiedź na tajemnicę zła, cierpienia i śmierci. Wiele razy odczuwamy przerażenie z powodu otaczających nas zła i cierpienia, zadając sobie pytanie: „Dlaczego Bóg na to pozwala?”. Jest to dla nas głęboką raną, kiedy widzimy cierpienie i śmierć, zwłaszcza niewinnych! Kiedy widzimy cierpiące dzieci, w sercu powstaje rana. To tajemnica zła. A Jezus bierze całe to zło, całe to cierpienie na siebie. Warto, abyśmy (…) spojrzeli na krucyfiks, ucałowali rany Jezusa. Wziął On na siebie całe ludzkie cierpienie.

Oczekujemy, że Bóg w swej wszechmocy pokona niesprawiedliwość, zło, grzech i cierpienie przez triumfujące zwycięstwo. Ale Bóg pokazuje nam zamiast tego zwycięstwo pokorne, które po ludzku wydaje się klęską. Możemy wręcz powiedzieć, że Bóg zwycięża w klęsce. Istotnie Syn Boży jawi się na krzyżu jako człowiek pokonany: cierpi, został zdradzony, znieważony i na końcu umiera. Ale Jezus pozwala, aby zło rozszalało się nad Nim, i bierze je na siebie, aby je zwyciężyć. Jego męka nie jest przypadkiem. Jego śmierć – ta śmierć – została „zapisana”. Doprawdy nie mamy jakichś wielkich wyjaśnień. Chodzi o tajemnicę bulwersującą, tajemnicę wielkiej pokory Boga. „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16).

(…) zastanawiajmy się bardzo nad cierpieniem Jezusa. Powiedzmy sobie: to dla mnie. Nawet gdybym był ostatnią osobą na świecie, On dałby swe życie za mnie, uczyniłby to dla mnie. Ucałujmy krzyż i powiedzmy: „To dla mnie – dziękuję Ci, Jezu!”.

Kiedy wszystko wydaje się stracone, kiedy wszyscy się rozproszyli, ponieważ „uderzę pasterza, a rozproszą się owce ze stada” (Mt 26,31), to wówczas interweniuje Bóg z mocą zmartwychwstania. Zmartwychwstanie Jezusa nie jest szczęśliwym zakończeniem pięknej bajki, nie jest happy endem w jakimś filmie, ale jest interwencją Boga Ojca tam, gdzie załamuje się ludzka nadzieja.

Kiedy wszystko wydaje się stracone, w chwili cierpienia, kiedy tylu ludzi odczuwa jakby potrzebę zejścia z krzyża, to czas najbliższy zmartwychwstania. Noc staje się najciemniejsza właśnie wtedy, kiedy rozpoczyna się poranek, zanim zacznie świecić słońce. W najciemniejszej chwili interweniuje Bóg, i wskrzesza.

Audiencja ogólna na placu św. Piotra

16 IV 2014

 

Bóg na krzyżu Jezusa złożył cały ciężar naszych grzechów, wszystkie niesprawiedliwości, jakich każdy Kain dopuścił się przeciw swojemu bratu, całą gorycz zdrady Judasza i Piotra, całą próżność dyktatorów, całą arogancję fałszywych przyjaciół. Był to ciężki krzyż, ciężki jak noce ludzi opuszczonych, ciężki jak śmierć drogich nam osób, ciężki, bo podsumowuje całą brutalność zła. A mimo to jest to krzyż chwalebny, jak jutrzenka po długiej nocy, ponieważ rozkwita w nim cała Boża miłość, większa od naszych nieprawości i zdrad. Na krzyżu widzimy potworność człowieka, gdy da się kierować złem, ale widzimy też wielkość miłosierdzia Boga, który nie traktuje nas według naszych grzechów, lecz swojego miłosierdzia. W obliczu krzyża Jezusa niemal namacalnie widzimy, jak bardzo jesteśmy od wieków i na wieki kochani. W obliczu krzyża czujemy się dziećmi, a nie rzeczami czy przedmiotami, jak mówił św. Grzegorz z Nazjanzu, zwracając się do Chrystusa w następującej modlitwie: „Gdybym nie był Twój, mój Chryste, czułbym się stworzeniem skończonym. Urodziłem się i czuję się zniszczony, jem, śpię, odpoczywam i chodzę, rozchorowuję się i wracam do zdrowia, ogarniają mnie niezliczone żądze i udręczenia, cieszę się słońcem i owocami ziemi, potem umieram, a moje ciało staje się prochem, tak jak ciało zwierząt, które nie mają grzechów. Ale cóż mam więcej od nich? Nic poza Bogiem. Gdybym nie był Twój, mój Chryste, czułbym się stworzeniem skończonym”. O nasz Jezu, prowadź nas z krzyża ku zmartwychwstaniu i naucz nas, że zło nie będzie miało ostatniego słowa, ale miłość, miłosierdzie i przebaczenie! O Chryste, pomóż nam zawołać: „Wczoraj byłem ukrzyżowany z Chrystusem, a dziś jestem z Nim uwielbiony. Wczoraj z Nim umarłem, dziś z Nim jestem żywy. Wczoraj z Nim zostałem pogrzebany, dziś wraz z Nim zmartwychwstałem”.

Refleksja na zakończenie drogi krzyżowej w Koloseum

18 IV 2014

 

Musimy powiedzieć prawdę: nie każde życie chrześcijańskie to święto. Nie każde! Płacze się, tyle razy się płacze. Kiedy jesteś chory; jeśli masz problem w rodzinie z synem, córką, żoną, mężem; kiedy zauważasz, że pensja nie dociera pod koniec miesiąca, a masz chore dziecko; kiedy widzisz, że nie możesz spłacić pożyczki na mieszkanie i musisz je opuścić… Tak wiele problemów, tak wiele ich mamy. Ale Jezus mówi: „Nie lękajcie się!” (…).

W czasie próby jej [radości – przyp. red.] nie widzimy. Jest to radość, która zostaje oczyszczona w próbach, także w próbach każdego dnia: „Smutek wasz zamieni się w radość”. To nie jest łatwe, gdy idziesz do chorego czy chorej, którzy tak bardzo cierpią, by powiedzieć im: „Odwagi! Odwagi! Jutro będziesz radosny!”. Nie, tak nie można powiedzieć! Musimy dać im to odczuć, tak jak to czynił Jezus. My także, kiedy jesteśmy w całkowitej ciemności, tak że nic nie widzimy, mówmy: „Wiem, Panie, że ten smutek zamieni się w radość. Nie wiem jak, ale to wiem!”. To akt wiary w Pana. Akt wiary!

(…) Bądźmy odważni w cierpieniu i pomyślmy, że później przyjdzie Pan, przyjdzie radość, że po ciemnościach nadchodzi słońce. Niech Pan da nam wszystkim tę radość w nadziei. Znakiem zaś, że mamy tę radość w nadziei, jest pokój. Jakże wielu chorych, którzy są u kresu życia, w bólach, ma ten pokój w sercu… To jest ziarno radości, to jest radość w nadziei, pokój. Czy masz pokój w duszy w chwili ciemności, trudności, w czasie prześladowań, kiedy wszyscy się radują z twojego nieszczęścia? Czy masz pokój? Jeśli masz pokój, to masz ziarno tej radości, która przyjdzie później. Niech Pan pozwoli nam te rzeczy zrozumieć.

Homilia podczas Mszy św. w Domu św. Marty

30 V 2014

Papież Franciszek

Author: Papież Franciszek

Urodził się 17 grudnia 1936 roku w Buenos Aires. Z wykształcenia jest technikiem chemikiem. Do Towarzystwa Jezusowego (jezuitów) wstąpił 11 marca 1958 roku, a 13 grudnia 1969 roku przyjął święcenia kapłańskie. 13 marca 2015 roku został wybrany 266. biskupem Rzymu, jako pierwszy jezuita i Argentyńczyk. Również jako pierwszy przyjął imię Franciszek.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.