Znasz Drogę do Ojca?

 

Chcemy tym razem spojrzeć na Jezusa, który pielgrzymuje, przychodzi, wędruje, a w końcu odchodzi. Jego misja dokonuje się w drodze. Co więcej – sam nazywa siebie Drogą. Nie tylko pielgrzymuje, ale równocześnie staje się drogą dla nas. Na ile ta droga, którą kroczy On sam, jest także naszą drogą? Na ile jest nam ona bliska i dobrze znana?

Jezus przychodzi na świat

Moglibyśmy powiedzieć, że Jezus jest nieustannie w drodze. Najpierw został posłany przez Ojca na świat i stał się człowiekiem. Jezus pokonał tę drogę, która w mniemaniu ludzi była dotąd nie do przebycia: Bóg zawsze był „wysoko”, utrzymywał dystans do człowieka, jako święty duch nie mieszał się z materią. A tymczasem Jezus ogołocił i uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi i stawszy się podobnym do ludzi (por. Flp 2,7). Jako Syn Boży pokonał potężną barierę dzielącą Bóstwo od stworzenia. Dzięki temu stał się do nas podobnym we wszystkim oprócz grzechu, stał się Emanuelem, Bogiem z nami. Przez swoje przyjście na nasz świat Bóg pokazał, jak bardzo Mu na nas zależy i jak bardzo nas kocha.

Jezus obchodzi miasta i wioski

W odróżnieniu od innych nauczycieli Izraela Jezus wypełniał swoją misję, nieustannie wędrując po ziemi palestyńskiej. Ewangelista Mateusz styl jego nauczania opisał krótkim stwierdzeniem: „Tak Jezus obchodził wszystkie miasta i wioski. Nauczał w tamtejszych synagogach, głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszystkie choroby i wszystkie słabości” (Mt 9,35). Nie było to statyczne duszpasterstwo, ale spełnianie misji herolda, który zmierza od jednej miejscowości do następnej, aby zwiastować ich mieszkańcom coś bardzo ważnego: „Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!” (Mk 1,15). Nawet wtedy, gdy zachwycone tłumy chciały zatrzymać u siebie Jezusa, On nie godził się na ich nalegania, ponieważ był posłany, aby również innym miastom głosić Dobrą Nowinę o królestwie Bożym (por. Łk 4,42-43).

Jezus idzie do Jerozolimy

Pomimo że Jezus nawiedzał wiele miast i wiosek, to jednak tak naprawdę Jego życie było konsekwentnym zmierzaniem do Jerozolimy. W tym wypadku Jerozolima jest rozumiana jako miejsce śmierci. Od początku Jezus był świadomy, że żaden prorok nie umarł poza Jerozolimą (por. Łk 13,33). Z tego powodu wyraził ubolewanie nad tym świętym miastem: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani” (Łk 13,34). Kiedy już sam miał się udać w ostatniej podróży do Jerozolimy, zapowiedział apostołom, że „[tam] Syn Człowieczy zostanie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą Go poganom, aby został wyszydzony, ubiczowany i ukrzyżowany; a trzeciego dnia zmartwychwstanie” (Mt 20,18-19). Po ludzku przeżywał On wielki dramat, że najświętsze miasto Żydów, które tak naprawdę utożsamiało się z duchową i religijną elitą ówczesnego Izraela, nie rozpoznało czasu swego nawiedzenia. Nie rozpoznało w Jezusie oczekiwanego Mesjasza. Z drugiej strony Jezus nie mógł wycofać się z misji, którą miał spełnić na ziemi. Zbawienie człowieka wymagało ofiary, dlatego stał się Barankiem ofiarnym i oddał za nas swoje życie.

Jezus posyła uczniów i idzie do Ojca

Po wypełnieniu swojej misji Jezus, który wyszedł od Ojca i przyszedł na świat, znowu opuścił świat i wrócił do Ojca (por. J 16,28). Zanim jednak to uczynił, po swoim zmartwychwstaniu przyszedł najpierw do Wieczernika, mimo drzwi zamkniętych. Pragnął przekonać swoich uczniów, że naprawdę żyje. Pozwolił się dotknąć, spożywał chleb, rozmawiał z apostołami. W końcu tchnął na nich Ducha Świętego i posłał ich w świat, aby teraz oni podjęli Jego wędrówkę i głosili wszystkim narodom prawdę o zmartwychwstaniu i zbawieniu, które tylko w Nim jest możliwe. Od tego momentu rozpoczęło się wielkie pielgrzymowanie Kościoła, które z tamtego posłania z Wieczernika bierze swój początek.

Jezus jest naszą Drogą

Z upływem lat każdy z nas coraz bardziej zdaje sobie sprawę, że nie mamy stałego miejsca na tej ziemi i również jesteśmy pielgrzymami. Rodzimy się, przychodzimy na ten świat, wędrujemy przez życie, zmierzamy do naszego celu, do spełnienia. Jak ziarno pszeniczne wpadamy w ziemię i powoli obumieramy, aby wydać owoc. Czy jednak idziemy właściwą drogą, aby dotrzeć do naszego celu? Jezus mówi o sobie, że jest Drogą. To prawda, bo nikt nie przychodzi do Ojca inaczej, jak tylko przez Niego (por. J 14,6). On jest dla nas światłością na drodze – kto za Nim idzie, nie chodzi w ciemnościach, nie błądzi, lecz ma światło życia (por. J 8,12). Zatem kroczenie Drogą, którą jest Jezus, daje pewność osiągnięcia celu. Równocześnie Chrystus stawia wymagania: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Mt 16,24). Droga Jezusowa nie jest usłana różami, dlatego oczekuje On od nas, abyśmy potrafili przyjąć to, co trudne, co boli, co kosztuje. Ale wtedy mamy pewność, że jeśli wraz z Chrystusem cierpimy, będziemy mieć udział w Jego chwale (por. Rz 8,17).

ks. Dariusz Salamon SCJ

Author: ks. Dariusz Salamon SCJ

Sercanin, opiekun postulantów w Pliszczynie, wykładowca teologii fundamentalnej i religiologii, prowadzi rekolekcje dla młodzieży, lubi wyprawy w góry, narty, fotografię.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.