Mówimy z uniesieniem „Ziemia Święta”, mając na myśli doczesną ojczyznę Jezusa. Jaka była jednak ta ziemia dla samego Jezusa? Czy okazała się dla Niego ziemią świętą czy nieświętą? Jaka jest ta rodzinna ziemia Jezusa dzisiaj? Czy ostatecznie można o niej powiedzieć „święta”?
Jezus kochał ziemię ojczystą
Chrystus przyszedł na świat w narodzie od wieków wybranym, który zamieszkiwał swoją ziemię obiecaną. Jako prawdziwy człowiek tak jak każdy z nas kochał swoją ziemską ojczyznę. W nauczaniu nawiązywał do pracy na roli, zasiewu ziarna, zbierania plonów. Z apostołami wędrował pośród palestyńskich pól. Znał zapach dojrzewających zbóż i smak chleba wypieczonego z ich ziaren. Pływał też z uczniami po wodach Jeziora Tyberiadzkiego (Genezaret), przyglądał się, jak dokonują połowów, razem z nimi jadał smażone ryby. Wiele czasu spędzał na wędrówkach po ojczystej ziemi, począwszy od położonej na północy Cezarei Filipowej, poprzez okolice Tyru i Sydonu, miasteczek rodzinnej Galilei, Dekapolu, Perei, niegościnnej Samarii, aż po Jerozolimę w Judei. Właściwie w swoim dorosłym życiu Jezus nie przekroczył granic Palestyny, choć jest to tak niewielki kraj. Nawet swoją misję kierował zwłaszcza do własnych rodaków. Jak sam mówił: „Jestem posłany tylko do owiec, które poginęły z domu Izraela” (Mt 15,24). Kochał ten lud, nauczał go, uzdrawiał chorych, litował się nad biednymi. Mocno utożsamiał się z ziemią, która stała się Jego doczesnym domem.
przyszedł zbawić swoich, ale Go nie przyjęli
Jezusowi bardzo zależało na dobru swojego kraju i jego mieszkańców. Postrzegał jednak to dobro nieco inaczej niż Jemu współcześni. Gdy zebrani pytali Go: „Czy w tym czasie przywrócisz królestwo Izraela?” (Dz 1,6), Jezus zwracał im uwagę na dar Ducha Świętego, który otrzymają, aby dawać świadectwo o Nim. Niemal cały swój wysiłek wkładał w to, aby głosić nadejście królestwa Bożego i wzywać do nawrócenia. I tu przeżywał wielki smutek, gdy spotykał się z obojętnością i niewiarą. Nie omieszkał głośno wyrazić swojego rozczarowania i czynił „wyrzuty miastom, w których dokonało się najwięcej Jego cudów, że się nie nawróciły. «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! (…) A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, przetrwałaby aż do dnia dzisiejszego” (Mt 11,20-23). Jeszcze większy ból wyraził pod adresem świętego miasta: „Jeruzalem, Jeruzalem! Ty zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy do ciebie są posłani. Ile razy chciałem zgromadzić twoje dzieci, jak ptak swoje pisklęta gromadzi pod skrzydła, a nie chcieliście” (Mt 23,37). Ze smutkiem też przepowiedział zniszczenie tego miasta, które nie rozpoznało czasu swego nawiedzenia (por. Łk 19,44). W Jezusowym przyjściu do narodu wybranego, do ziemi obietnic, nuta dramatyzmu rozbrzmiewa niemal od początku. Przyszedł „do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli…” (J 1,11). Betlejem okazało się mało przyjazne, nie było dla Niego miejsca w gospodzie, aby mógł się narodzić w normalnych warunkach (por. Łk 2,7). Jako dziecko musiał uciekać z ojczystej ziemi, bo groziła Mu śmierć (por. Mt 2,13-14). A potem, gdy już dorósł, Jego krajanie z Nazaretu brutalnie wyrzucili Go z granic swego miasta (por. Łk 4,16-30). Samarytanie też nie byli lepsi, gdyż nie przyjęli w gościnę Jezusa i Jego uczniów (por. Łk 9,53).
Ostatecznie Jezus zakończył swoje życie odrzucony i skazany przez własny naród, ukrzyżowany na wzgórzu Golgoty między skazańcami. A gdy już skonał, Jego ciało zostało złożone w ziemi, którą tak kochał.
ziemia cierpiąca i rozdarta
Jeśli wziąć pod uwagę sposób, w jaki ta ziemia przyjęła Zbawiciela, to trudno o niej mówić, że jest święta. Naród wybrany i Ziemia Obiecana, którzy z takim utęsknieniem oczekiwali Mesjasza, niestety w znacznej części tego narodu, a zwłaszcza w jego elitach religijnych, nie rozpoznały go w Jezusie. Tym swoistym piętnem tamtych wydarzeń, nierozpoznaniem czasu swego nawiedzenia, ta ziemia jest naznaczona do dziś. Uderza w niej pewna utrata tożsamości, wewnętrznego spoiwa, które zawsze stanowiła dla tego narodu wiara w Boga i oczekiwanie na Mesjasza. Jak bardzo ta ziemia i ten naród w biegu historii zmieniły swoje ideały, priorytety! Naród, który został rozproszony po całym świecie i doznał strasznych prześladowań ze strony wielu innych narodów, w tym najstraszniejszego Holokaustu, po II wojnie światowej zaczął wracać niemal z całego świata do swojej ziemi ojczystej, aby wreszcie po wiekach tułaczki osiąść we własnej ojczyźnie. Smutne jest jednak to, że dziś tożsamość tego narodu, tej ziemi, stanowi rozpamiętywanie Holokaustu, a zwłaszcza nieustanny lęk i walka, by ocalić odzyskane ziemie, i to nie odwołując się więcej do wyciągniętej Boskiej prawicy, ale przy pomocy wojska i broni. Obok Ściany Płaczu, która jest symboliczną pozostałością po starożytnej świątyni Izraela, stanął drugi mur, oddzielający Żydów od Palestyńczyków. Czy o takiej przyszłości dla swojej ojczyzny marzył Jezus?
mimo wszystko święta
Po ludzku zatem ziemia nieświęta, poraniona, rozdarta pomiędzy Żydów i Palestyńczyków, która wciąż oczekuje na Księcia Pokoju. Mimo to pozostaje ziemią świętą dla Żydów, dla muzułmanów, a również dla nas chrześcijan. Jan Paweł II przybywając do Ziemi Świętej w 2000 roku, ujął to zwięźle: „Pragnąłem przybyć tutaj i pomodlić się w najważniejszych miejscach, które od starodawnych czasów oglądały działanie Boga i cuda, których On dokonał. Moja wizyta jest osobistą pielgrzymką i duchową podróżą do źródeł naszej wiary”. Ziemia, która pozostała niemym świadkiem życia Jezusa, stanowi dla chrześcijan piątą Ewangelię. O tę ziemię walczyli z wiarą krzyżowcy, a kolejne pokolenia budowały świątynie w miejscach związanych z narodzeniem, życiem i śmiercią Chrystusa. Pielgrzymowanie do tej ziemi dla każdego wierzącego stanowi wyjątkowe przeżycie wiary.
Gdy dziś myślimy o Ziemi Świętej, chcemy prosić Boga, który niegdyś tam się narodził, by przyniósł pokój tej umęczonej ziemi i pojednanie między narodem izraelskim i palestyńskim.