Świadome rodzicielstwo. Cóż to takiego? To rodzicielstwo pełne chęci, pragnień i zaangażowania, okraszone refleksją nad tym, co i dlaczego robimy. To ciągłe rozwijanie się, podążanie i uważne obserwowanie – siebie, dziecka, relacji. Zaangażowane rodzicielstwo jest dostępne dla każdego rodzica. Czy trudne? Każde rodzicielstwo zawiera w sobie trud. W zamian dostajemy dużo satysfakcji i prawdziwej radości. Zapraszam na chwilę refleksji nad tym, jakimi rodzicami jesteśmy.
obrazy rodzicielstwa
Niektórzy z nas mają jasno i wyraźnie wyznaczoną wizję własnego rodzicielstwa. Inni miotają się w gąszczu wszechobecnych porad wychowawczych, zdezorientowani i mocno wystraszeni. Dla jednych rodzicielstwo to niekończąca się przygoda, fascynacja. Inni porównują je do pola walki, chcą więc przyjąć jak najlepszą strategię prowadzącą do zwycięstwa. Rodzicielstwo to istotnie walka, ale z samym sobą, z własnym lenistwem, słabością, zmęczeniem. Nie zamieniajmy naszej codzienności z dzieckiem w kolejne bitwy – o sprzątnięte zabawki, odrobione lekcje czy tak zwane grzeczne zachowanie. Nie zapędzajmy się w tę ślepą uliczkę. Zadbajmy, aby jak najwięcej kwestii spornych było rozwiązywanych tak, by każda ze stron wychodziła z danej sytuacji jako wygrana. I dziecko, i rodzic. Czy nie ucierpi na tym rodzicielski autorytet? Ani trochę.
Nasze style wychowawcze to zlepek posiadanych przekonań, doświadczeń, sposobu w jaki sami zostaliśmy wychowani. Nosimy w sobie różne obrazy rodzicielstwa, jedne z nich dodają nam energii, inne osłabiają naszą motywację. Można na przykład patrzeć na pojawienie się dziecka w rodzinie jak na koniec: swobodnych wyjazdów, przespanych nocy, wieczornych wyjść. I poniekąd jest w tym dużo racji. Można jednak skoncentrować się na innej rzeczywistości i zobaczyć w rodzicielstwie początek: pełniejszego życia, codziennej radosnej służby, wspólnego dorastania, dziecięcego płaczu, ale także i śmiechu wypełniającego cały dom.
Co jest najważniejsze w rodzicielstwie? Znajomość różnych technik i metod wychowawczych? Bynajmniej. Najważniejsze jest to, co w nas. Wszystko zostało nam dane. I choć jesteśmy wielce niedoskonali, nieraz ranimy swoje dzieci, postępujemy głupio, to i tak jesteśmy najlepszymi ekspertami dla siebie, swojej rodziny i dzieci. Cóż takiego się stało, że my rodzice przestaliśmy ufać naszemu rodzicielskiemu instynktowi? Poszukujemy za daleko od samych siebie. Lubię myśleć o rodzicielstwie jak o drodze. Ważne jest to, co tu i teraz. Za kilka, kilkanaście metrów czeka na nas nowe, mijany widok już się nie powtórzy, trzeba więc czerpać z niego w tym momencie. Z drugiej strony warto wiedzieć, gdzie zmierzamy, jaki jest cel wędrówki. To pomoże nie zboczyć na manowce, nie rozmienić się na drobne. Bycie w drodze to przecież ciągły ruch, zmiana. Takim nieustannym zmianom podlega rodzina. Dzieci zaś są mistrzami w zmuszaniu nas do ruszania się i to nie tylko w dosłownym tego słowa znaczeniu.
czas, szacunek i podążanie
To, co myślimy o rodzicielstwie, determinuje nasze codzienne zachowania i wybory. Czasami musimy skorzystać z morza odwagi i zdecydowania, a także poczuć się prawdziwie wolnym, by móc realizować własną wizję bycia rodzicem. Nie robić tak jak większość. Iść pod prąd. Kto powiedział, że większość ma rację? W tym, co naprawdę ważne, nie warto ulegać zewnętrznej presji. Myślę, że można przez to więcej stracić niż zyskać. Nic tak chyba nie boli pod koniec życia, jak zaprzepaszczone szanse. Brak czasu to bolączka naszych czasów. Miejmy odwagę jako rodzice mieć czas dla własnych dzieci. Czas aktywny, twórczy, ale przede wszystkim nasz. Czas pełen bliskości i czułych spojrzeń. Czas działania. Dla każdej rodziny będzie to czas wykorzystany nieco inaczej. Jednak mieć ten czas dla dzieci, być dla nich dostępnym, to główny filar wychowania. To razem spędzone chwile pozwalają budować relacje, zacieśniać więzi, tworzyć jedną drużynę.
Co jest ważne we wspólnym byciu z dziećmi? Ważne, by traktować je osobowo, z szacunkiem. Poważnie podchodzić do ich potrzeb, marzeń, aspiracji. Nie naruszać granic. Nie załatwiać ważnych dziecięcych spraw mimochodem, przy okazji. Jeśli nie wiesz, czy postępujesz właściwie w stosunku do swojego dziecka, to spróbuj wyobrazić sobie, że ktoś potraktował ciebie w podobny sposób. Czy to jest dla ciebie ok? Jestem zwolenniczką traktowania dziecka po partnersku, co bynajmniej nie oznacza pozwalania na wszystko i niestawiania granic. Oznacza to jednak dopuszczanie do głosu dziecięcych argumentów, racji, potrzeb. Bliska jest mi idea towarzyszenia, podążania za dzieckiem. Można być krok przed nim, pokazywać mu, co i jak powinno robić, poprawiać. Można też dyskretnie towarzyszyć, pozwalać dziecku przejmować inicjatywę, podążać za jego pomysłami. Można wiedzieć lepiej, ale można też uczyć się od własnego dziecka.
być blisko
Dziecko nastawione jest całkowicie na uczenie się życia, doświadczanie tego, co nowe. Dzieci uczą się całą dobę, a nie tylko w wyznaczonych do tego porach. Obserwują nas, chłoną atmosferę domu, który tworzymy. Małe dziecko odczuwa wraz z matką, przejmuje jej emocje, nastawienie. Najważniejsze lekcje to te dotyczące tworzenia więzi, budowania relacji, konstruktywnego przeżywania emocji, bycia w zgodzie z samym sobą. Pisanie i czytanie to nic w porównaniu z opanowaniem własnej złości, agresji, bólu. Dlatego dla mnie najważniejsze w byciu rodzicem to bycie autentycznym oraz bycie blisko. Na poszczególnych etapach swojego życia dzieci potrzebują doświadczać bliskości rodziców w różny sposób, dlatego tak ważne jest reagowanie na dziecięce potrzeby, a nie narzucanie im naszych pomysłów na bliskość. Dziecko musi bowiem doświadczać dwóch stanów – bliskości oraz oddalenia, i to ono reguluje sobie te doświadczenia, jeśli tylko mu to umożliwimy.
Zaangażowanego rodzicielstwa życzę sobie i wszystkim innym rodzicom. Nie idealnego, bo takie nie istnieje. Nie tego pozbawionego bólu porażki i narastającej frustracji, bo takie momenty też są normalne. Zaangażowanego, autentycznego i pięknego.