Uwielbiam tę Miłość
Miłość mi wszystko wyjaśniła,
miłość wszystko rozwiązała
– dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała.Z Pieśni o Bogu ukrytym 26-letniego Karola Wojtyły
zawiedzione nadzieje
Agata marzyła o księciu z bajki. Mąż jednak nie potrafił nim być. Jej koleżanka miała cichą nadzieję, że ukochany wprowadzi ją do domu całkiem innego, niż ten, który znała. Jego zaś najbardziej interesowało robienie kariery. Bogdan umiał uwodzić kobiety, ale za każdym razem się rozczarowywał. Jego kolega nie potrafił się pozbierać po odejściu ukochanej. Temat nieszczęśliwych historii miłosnych jest stary jak świat. Mimo, że zmienia się scenariusz, uczucia pozostają te same. Ludzie nie po to chcą być razem, by się mieć ze sobą źle. Pragną być szczęśliwi. Takie jest oczywiste założenie. Pragnienia są słuszne, lecz coś nie działa, skoro ci sami ludzie później siebie ranią. Zamiast się sobą cieszyć, cierpią z powodu rozczarowania lub pustki emocjonalnej. Problem bierze się stąd, że człowiek bardzo często ma własny pomysł na szczęście. Zdaje mu się bowiem, iż sam najlepiej wie, co dla niego jest dobre, a co złe. Kobiety z reguły szukają spełnienia w relacji z mężczyzną, natomiast mężczyźni najczęściej szukają spełnienia we władzy i niezależności. Konflikt jest nie do uniknięcia. Ideałem byłyby relacje, w których wystarczyłoby tylko być.
wzór miłości
Czy Agata i Bogdan źle ulokowali uczucia? Może powinni niestrudzenie szukać kogoś, kto spełniłby ich wymagania? Jeżeli nadal stawiać będą na własną niezależność, dojdą być może do perfekcji w próbach manipulacji i podporządkowania sobie innych. Niezbędną okaże się analiza i kontrola zachowań drugiego, by postawić na swoim i coś zyskać. Tak naprawdę w takim układzie narasta lęk. Druga osoba, gdy przestaje spełniać pokładane w niej oczekiwania, staje się zagrożeniem i jawi się jako przeszkoda na drodze do szczęścia. Pojawia się rozczarowanie, które często przybiera postać zgorzknienia. Czy mają więc zrezygnować z poszukiwań miłości? Jan Paweł II w encyklice Dives in misericordia zapewnia, że dopiero oparcie się o „najwyższy wzór”, pozwala zrozumieć pełnię miłości. Tym wzorem jest Chrystus ukrzyżowany. Jest On też „natchnieniem, wezwaniem”. Dopiero wtedy można sięgnąć do „źródła miłości miłosiernej” – i niejako doładować się Nią. Dogłębne uzmysłowienie sobie faktu, że Bóg jest jedynym źródłem miłości, musi wywołać jakąś wewnętrzną przemianę. Człowiek przestaje wówczas trwać przy własnych racjach.
tęsknota za pełnią
Poznanie istoty owej miłości miłosiernej może mieć kolosalne znaczenie w zrozumieniu siebie samego w stosunku do innych. Papież potwierdza wszechobecną tęsknotę, by wszystkie relacje były oparte na miłości – takiej jak Boga do ludzi. Zwraca też uwagę na istotny wyznacznik tychże relacji. Jest nim wzajemne obdarowywanie się. Czyli dajesz tym chętniej, im ten, któremu dajesz, obdarowuje również ciebie. Obdarowany żywi przy tym przekonanie, że przyjmując twój dar – świadczy tym samym dobro. W tejże encyklice Jan Paweł II wskazuje, jak można znaleźć Boga i doświadczyć miłości: „Człowiek dociera do miłosiernej miłości Boga, do Jego miłosierdzia o tyle, o ile sam przemienia się wewnętrznie w duchu podobnej miłości w stosunku do bliźnich. Ten najistotniej ewangeliczny proces nie jest tylko jednorazowym przełomem duchowym, ale całym stylem życia, istotną właściwością chrześcijańskiego powołania”. Ta przemiana jest procesem, który wymaga pokonania wielu przeszkód natury psychologicznej i społecznej.
wypłyń na głębię
Oczywiście łatwiej kochać kogoś sympatycznego i ze wzajemnością. Dobrze jest też tego doświadczyć. Co jednak robić, gdy druga strona tylko bierze, a zamiast sympatii wionie chłód lub wrogość? Czy wtedy nie lepiej sobie odpuścić tę miłość z górnej półki? Jan Paweł II niestrudzenie zachęca: „Miejcie odwagę żyć dla Miłości”. Wcale nie uważa, by w szczególnych wypadkach poprzestać na jakiejś karykaturze miłości. Przecież bez odwzajemnienia nie ma miłości. Punktem zwrotnym dla wzrostu tej odwagi, jest zapewnienie Jezusa, iż cokolwiek czynisz drugiemu człowiekowi, czynisz Jezusowi (por. Mt 25,35-40). Jan Paweł II potwierdza: „W oparciu o ten przejmujący wzór możemy z całą pokorą okazywać miłosierdzie drugim, wiedząc, że On [Chrystus] przyjmuje je jako okazane sobie samemu”. Z tego wynika, że czyniąc w imię miłości jakieś dobro komuś, kto tego w żaden sposób nie odwzajemni, zostaniesz obdarowany przez Jezusa. Miłość przecież nie może wyprzeć się samej siebie. Chrystus daje Ci tym więcej, im Ty więcej Jemu odwzajemniasz, aczkolwiek poprzez drugich – tych najmniejszych Jego braci. Obdarowywanie w miłości prowadzi do tej wewnętrznej przemiany, o której mówił papież. Dar Chrystusa uzdalnia do coraz większej miłości we wszystkich relacjach. Człowiek staje się coraz bardziej świadomy zażyłości z Chrystusem i dzięki temu własnych możliwości. Ten proces skutkuje jeszcze tym, że w stosunku do drugich zbędna staje się ocena ich przydatności w osiąganiu własnego szczęścia. Zaprzestanie tych analiz oszczędza dużo energii.
program osiągania Miłości
Program zmiany stylu życia w duchu miłości nie może być zafałszowany ideami niezgodnymi z tym duchem albo naiwnymi przekonaniami, że wystarczy jakaś magiczna formuła. Jest przejrzysty: „Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem” (z listu apostolskiego Novo millennio ineunte). W ostatniej ze swoich 14 encyklik – Ecclesia de Eucharistia Jan Paweł II potwierdza ten program jeszcze raz i dodaje, iż wypełnianie go wiedzie przez Eucharystię. Wiadomo też, że papież od dzieciństwa stale ponawiał zawierzenie siebie i świata Maryi. Rozpoznawał w Niej „przemieniającą moc, jaką posiada Eucharystia”.
wdrożenie programu
Jest wzór, program i moc sakramentalna. Jest też doskonały przykład osiągnięcia pełni miłości w osobie Maryi. Czego więc jeszcze brakuje, żeby doświadczyć miłości i odmienić swą historię na szczęśliwą? Trzeba oderwać się od własnych emocjonalnych zranień, jakiegoś przylgnięcia do zgorzknienia. Zachętą niech będzie przykład przyjaciół Chrystusa. Zaś ze swej strony konieczna jest uparta chęć zgłębiania tego programu. Trzeba też zaufania, by w razie nasuwających się wątpliwości, móc doświadczyć za Janem Pawłem II: „Jeżeli wobec tej tajemnicy rozum doświadcza własnych ograniczeń, to serce oświecone łaską Ducha Świętego dobrze wie, jaką przyjąć postawę, zatapiając się w adoracji i w miłości bez granic” (z Ecclesia de Eucharistia).
Wtedy – patrz w siebie. To Przyjaciel,
który jest jedną iskierką, a całą Światłością.
Ogarniając sobą tę iskrę,
już nie dostrzegasz nic
i nie czujesz, jaką jesteś objęty Miłością.Z Pieśni o Bogu ukrytym Karola Wojtyły