„Trzeba byłoby w dużym stopniu zmniejszyć nasze wydatki, to ciąży na dziele i hamuje jego rozwój. Tymczasem św. Józef nie zapomina o nas. W tych dniach otrzymujemy zapis w wysokości 8 000 franków dla Kolegium św. Jana (od pani Legrand), tyleż dla domu św. Klemensa, 50 000 franków dla parafii św. Marcina i 10 000 franków z Metz dla domu w Clairefontaine. Co więcej, szlachetne dary pani Agombart pozwalają całkowicie uwolnić od długów dzieła Patronatu i Braci”.
L. Dehon, Zapiski codzienne, 2-18 marca 1891 roku.
Założyciel Zgromadzenia Księży Sercanów był osobą głęboko zjednoczoną z Bogiem, a jednocześnie bardzo realnie stąpającą po ziemi. Często zajmował się on sprawami materialnymi założonego przez siebie Zgromadzenia, ale te obowiązki nie przysłoniły mu nigdy potrzeby głębokiego życia duchowego. Dostrzegamy to w jego zapiskach. Tego faktu nie rozumieli jednak przeciwnicy o. Dehona, którzy zarzucali mu przesadne uduchowienie, popychające go – w ich mniemaniu – do rozpoczynania różnego rodzaju inicjatyw duszpasterskich bez uprzedniego zabezpieczenia ich od strony materialnej. To, co przez jednych zostało nazwane nieroztropnością i brakiem realizmu, dla innych, w tym także dla o. Dehona, było jednak wyrazem wiary, gorliwości i zdania się we wszystkim na opatrzność Bożą.
Podobne okoliczności towarzyszyły budowie kościoła w parafii św. Marcina. Trzy lata przed zapisaniem powyższych słów, 18 lutego 1888 roku, biskup powierzył sercanom zadanie utworzenia parafii. Odnotowując tę informację w swoim dzienniku, Założyciel księży sercanów w słowach pełnych żalu i skruchy wyznał: „Ileż łask tracę! Ileż czasu tracę już od 20 lat! Od 40!”. Decyzja biskupa została potraktowana przez o. Dehona jako wyraz zaufania do niego, ale i pewne zobowiązanie. Jednocześnie nie zatrzymała ona jego myśli tylko przy dobrach doczesnych. Na zrealizowanie życzenia biskupa musiał on bowiem sam pozyskiwać środki. Nie posiadając odpowiednich pieniędzy, poszukiwał on dobroczyńców, którzy najpierw mieli pomóc kupić odpowiedni teren, a potem jeszcze zbudować tam kościół. Pomimo tych wszystkich trudności związanych z brakiem funduszy, o. Dehon już 7 marca 1888 roku wydał polecenie kupienia terenu pod kościół św. Marcina. W tym dniu skierował on do Boga prośbę: „Niech nasz Pan błogosławi to dzieło”. Dodał do niej później pobożną myśl Jouberta mówiącą o miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. Jest zatem sprawą oczywistą, że każdą myśl wynikającą z działania czysto materialnego o. Dehon zwracał w stronę Boga.
Kiedy brak pieniędzy sprawiał, że jakieś zadanie apostolskie nie mogło być kontynuowane lub jego rozwój był niemożliwy z powodu długów, o. Dehon martwił się, że Zgromadzenie, którym kieruje, a które nazywał Dziełem, nie rozwija się według zamierzenia Bożego. Zresztą baczył na nie również w sytuacjach, kiedy otrzymywał niezbędną pomoc. Jej źródła upatrywał nie tylko w ludzkiej dobroci, której umiał okazywać wdzięczność, ale przede wszystkim w działaniu opatrzności Bożej i w opiece świętych patronów, w tym wypadku – jak czytamy powyżej – w interwencji św. Józefa.
Od o. Dehona możemy zatem uczyć się takiej postawy, która wyraża się w niezatrzymywaniu się wyłącznie na sprawach doczesnych, a tym samym przekonaniu, że troska o pieniądze w naszym życiu winna znajdować się na właściwym miejscu i nigdy nie przysłaniać nam spraw duchowych. Aby nasza myśl była zawsze skierowana przede wszystkim w ich stronę.