„Ludzie boją się spowiedzi. Przychodzą tylko w święta. Nie twierdzę, że to złe, że księża mówią, co jest dobre, a co nie, ale powinni być też częściowo dyplomatami”. O oczekiwaniach wobec kapłanów, trudzie spowiedzi, wizerunku Kościoła z perspektywy młodych z Moniką Godziembą-Dąmbską rozmawiają Alicja Bartkowska i Wojciech Nowak.
Jaki jest twój obraz Kościoła i księży?
Wojciech: Kościół jest instytucją, która boryka się z problemami. One nie powinny być ukrywane. Tematem, o którym teraz jest głośno, jest pedofilia. U nas, w parafii, o tym się nie słyszało, ale te przypadki miały miejsce całkiem niedaleko. Ci księża są ukrywani, przenoszeni i sądzeni własnym prawem. Tak jakby nie byli obywatelami naszego kraju. Nie wiem, czy zakaz głoszenia kazań dla dzieci czy prowadzenia rekolekcji można nazwać karą. Dlaczego kapłani mają podlegać pod inny system sądownictwa? Tłumaczenie, że Bóg osądzi ich po śmierci, jest nielogiczne. Biskupi, którzy próbują ukrywać i tuszować te sprawy, powinni być pociągnięci do odpowiedzialności. Jest to duży cios dla wspólnoty Kościoła. Mamy teraz do czynienia z tak zwanym hejtem na Kościół, ale on też się z czegoś bierze. Oczywiste jest przy tym, że nie można wszystkich oceniać jedną miarą.
Alicja: Myślę, że mój obraz Kościoła ciągle się zmienia. Cieszę się, że temat, o którym wspomniał Wojtek jest teraz nagłaśniany. Ale czy jestem całkowicie przekonana co do filmu braci Siekielskich? Do formy chyba nie bardzo. Z jednej strony widziałam rozpacz w oczach ofiar. Z drugiej strony wywiady przeprowadzane były z duchownymi w podeszłym wieku. W momencie, kiedy zobaczyłam dziadka w góralskich kapciach, który prosi rozmawiającą z nim kobietę o to, żeby zanim zaczną rozmowę, mógł wyjść do toalety… To było przerażające. Ten ksiądz naprawdę żałował, tłumaczył się, próbował przeprosić. I w tym momencie zrobiło mi się przykro. Czułam współczucie nie tylko dla ofiary, ale też dla sprawcy. Natomiast wypowiedź innego księdza z filmu, o ile dobrze pamiętam Cybuli, zwaliła mnie z nóg. Nie czuł obrzydzenia do tego, co zrobił. Rozumiem cel tego dokumentu i go popieram.
Czemu ma służyć publikowanie tego typu treści?
Wojciech: Jeżeli jakiś ksiądz jest przeniesiony do nowej parafii i ty go nie znasz, może się okazać, że on w takich niemoralnych aktach uczestniczył, a teraz w twojej parafii prowadzi oazy czy rekolekcje, na które posyłasz swoje dzieci… Ktoś miał coś na celu, publikując „mapę” przestępstw seksualnych z udziałem duchownych. Jest to jakaś droga, żeby odnaleźć osobę, która dopuściła się takiego czynu.
Mamy do czynienia z upadkiem autorytetów?
Wojciech: Tak. To, co się dzieje, odbija się na wizerunku. Papież Franciszek walczy o to, żeby go odbudować.
Darzysz duchownych zaufaniem?
Wojciech: Jestem osobą, która nie miała nigdy większej styczności z księżmi. Nigdy nie byłem ministrantem ani lektorem, zatem mój kontakt z duchownymi był ograniczony do udziału we mszy i spowiedzi albo ewentualnie kolędy. Moje zaufanie polega na tym, że idę do spowiedzi do któregokolwiek księdza. Wierzę, że przez niego przemawia Bóg i to z Nim się komunikuję. Ksiądz nie jest dla mnie najważniejszy.
Jakich księży spotkaliście na swojej drodze?
Alicja: Do tej pory miałam szczęście spotykać naprawdę dobrych kapłanów. W gimnazjum lekcje religii prowadził ks. Tomasz. Pamiętam, że kiedy miałam urodziny, złożył mi życzenia. Chyba wyświetliło się mu to na Facebooku. To było naprawdę miłe. W liceum z kolei miałam do czynienia z ks. Darkiem. Czasem rozmawialiśmy. Był dobrym człowiekiem. Na studiach poznałam jezuitów. Jeden z nich miał na imię Artur. Zawsze był skłonny do pomocy, kiedy jej potrzebowałam.
Wojciech: Poznałem księdza, który uczył nas w liceum. Poza szkołą chodziliśmy razem na siłownię. Pamiętam zabawną sytuację. Kiedyś miałem się wyspowiadać przed świętami wielkanocnymi. Piotrek zaproponował, że może mnie wyspowiadać nawet w szkole, jeśli tylko chcę, ponieważ jest księdzem niezależnie od miejsca. Z uśmiechem na ustach odpowiedziałem, że nie chcę, aby dowiedział się o moich grzechach. Jakiś czas później wpadliśmy z Alicją na pomysł, żeby pójść do spowiedzi. Weszliśmy do kościoła i ustawiliśmy się w kolejce. Było w niej tylko parę osób. Zauważyłem, że do jednego konfesjonału w ogóle nie ma ludzi. Nie zastanawiając się długo, poszedłem tam. Klękam i patrzę, a tu znajomy duchowny. Po spowiedzi chciałem ucałować stułę, a Piotrek do mnie: „Cześć” i podaje rękę (śmiech).
Czego oczekujesz od duchownych, to znaczy czym powinni się odznaczać, by przyciągać do Kościoła?
Wojciech: Bardziej aktualnym podejściem do życia. Nieraz moi znajomi, rodzina opowiadali o sytuacji gdzie szli do spowiedzi i potem nie mieli na nią więcej ochoty. Osobiście trafiałem zawsze na takich spowiedników, że odchodziłem z uśmiechem na ustach. Jednak nawet w naszej parafii proboszcz przepraszał za to, że niektórym księżom w konfesjonale puszczają nerwy. Księża powinni zdawać sobie sprawę z tego, że jesteśmy ludźmi.
Czy Kościół ma atrakcyjną propozycję dla ludzi młodych i potrafi ją im odpowiednio podać?
Alicja: Młodych przyciągają do kościoła księża, którzy potrafią się zaangażować w życie społeczności, w której pełnią posługę. Młodzież widzi, czy ksiądz jest otwarty i czy można z nim porozmawiać. To, co jest trudne, to najczęściej doświadczenia ze spowiedzią. Kiedyś zostałam zwyzywana w konfesjonale, miałam łzy w oczach. Myślę, że ludzie boją się spowiedzi. Przychodzą tylko w święta. Nie twierdzę, że to złe, że księża mówią, co jest dobre, a co nie, ale powinni być też częściowo dyplomatami. Umieć wytłumaczyć, dlaczego nasze zachowanie było złe, a nie od razu ganić. Dużo osób nie spowiada się z niektórych grzechów. Są świadomi, że je ukrywają, bo obawiają się, co usłyszą w zamian.
Wojciech: Kiedyś postanowiłem pójść do spowiedzi podczas mszy. Byłem pewny tego, co chcę powiedzieć. Poszedłem do starszego księdza, który tak mnie „przytrzymał”, że wypuścił dopiero na komunię (śmiech). Po spowiedzi rodzice i wszyscy dookoła patrzyli na mnie tak, jakbym popełnił jakieś przestępstwo. Wyszedłem cały czerwony. Udałem się prosto do komunii, choć nie byłem pewien, czy w ogóle powinienem (śmiech).
W jaki sposób Kościół może pracować nad swoim wizerunkiem?
Wojciech: Stawiać czoła problemom, wychodzić naprzeciw ludziom i przepraszać za niektóre rzeczy, a nie udawać, że nie ma problemu i ludzie są sami sobie winni. Kościół wzywa do tego, że powinniśmy przebaczać. Sam również powinien prosić o przebaczenie.