Wielu zarzuca Franciszkowi, że w jego nauczaniu jest za mało teologii, a za dużo praktycznego poradnika. Gdyby jednak ten poradnik przekuć na konkret, wyszłaby niezła linia duszpasterstwa małżeństwa i rodziny. Zdecydowanie podnosząca poprzeczkę.
Papieskie dokumenty (jeśli w ogóle po nie sięgamy) czytamy dość powierzchownie, Franciszka „słuchamy” generalnie przez przekaz medialny i to on nadaje ton temu, jak go postrzegamy i co słyszymy z jego nauczania. Nie dziwi więc, że przylgnęła do niego łatka liberała, dążącego do rozmycia nauczania Kościoła o nierozerwalności małżeństwa i osłabienia rodziny, a jego adhortację Amoris laetitia wręcz okrzyknięto dokumentem antyrodzinnym. To bardzo wygodne. Takie patrzenie jest jednak błędne. Chyba żaden papież, poza św. Janem Pawłem II, w swoim nauczaniu nie poświęcał tak wielkiej uwagi rodzinie jak Franciszek i nie wskazywał, że „ideałem są rodziny zjednoczone, a nie modne opisy rozwodów”.
wierność w kulturze tymczasowości
Dokonując smutnej diagnozy stanu współczesnych rodzin, papież wielokrotnie podkreśla, że „rodzina nie tylko nie jest odpowiednio ceniona, ale jeszcze nie chce się jej rozumieć”. Zachęcając do otwartości na życie, przypomina, że to „dzieci płacą najwyższą cenę w przypadku niedojrzałych związków albo nieodpowiedzialnych rozstań rodziców; są pierwszymi ofiarami. Są ofiarami przesadnej kultury praw osobistych”. Polskim biskupom w czasie ich wizyty ad limina Apostolorum w 2014 roku przypominał: „Dziś małżeństwo często jest uważane za jakąś formę uczuciowej gratyfikacji, którą można ustanowić w jakikolwiek sposób oraz zmienić zależnie od wrażliwości każdego. Niestety, wizja ta ma również wpływ na mentalność chrześcijan, powodując łatwość uciekania się do rozwodu lub faktycznej separacji”. Na Światowym Spotkaniu Rodzin w Dublinie podkreślał zdecydowanie, że „niektórzy mają inną wizję małżeństwa, ale my mamy katolicką i nie będziemy przepraszać za to, czego naucza Kościół”. Widząc trudne i bolesne sprawy i nie uciekając od nich, Franciszek prezentuje jednak przede wszystkim pozytywny przekaz o rodzinie, pisze o radości Kościoła, który wzmacnia się świadectwem miłości rodzin, ich nierozerwalności i wierności na zawsze.
Franciszkowy poradnik, czyli całujący się rodzice
W Dublinie papież wspomniał, że kiedy miał pięć lat, widział, jak jego ojciec, który wrócił zmęczony z pracy, z czułością pocałował jego mamę. „Nigdy tego nie zapomnę” – mówił, zachęcając, by dzieci widziały takie dowody miłości swych rodziców, bo w ten sposób uczą się dialektu miłości. Franciszkowy poradnik rodzinny jest całkiem spory, bo papież wie, że każda rodzina musi mieć swoje gesty i rytuały, potrzebne do budowania i scalania miłości. Niektórzy obruszają się na tę uprawianą przez niego teologię konkretu, tyle że teologia oderwana od życia w ogóle nie spełnia swej roli. Łatwiej zrozumieć zatem teologię latających talerzy niż wysublimowany język traktatów o małżeństwie i rodzinie, które przeważnie obrastają kurzem.
Takie trzeźwe postawienie sprawy bez wątpienia sprawdziłoby się w duszpasterstwie, także tym przedślubnym, bo Franciszek bije na alarm, że odpowiednie przygotowanie młodych bywa często zaniedbane. W swej adhortacji pisze, że „bezpośrednie przygotowanie osób, które już się zaręczyły, ma prowadzić do odpowiedzialnego podjęcia decyzji albo o zawarciu małżeństwa, albo o rozstaniu się przez danie im możliwości rozpoznania niezgodności lub zagrożeń”. Podkreśla też konieczność wyjaśnienia młodym sensu słów przysięgi sakramentalnej, bo „niekiedy narzeczeni nie postrzegają teologicznego i duchowego ciężaru zgody, która rzuca światło na znaczenie wszystkich następnych gestów”. Dobry początek daje większą szansę na sukces. Lepiej więc, jak pisze papież, zainwestować w relację, niż „przychodzić do ślubu zdyszani i wycieńczeni” jedynie zewnętrznymi przygotowaniami. Nowożeńcom radził: „kłóćcie się, ile chcecie, niech nawet latają talerze, ale nigdy nie kończcie dnia bez zgody”. Dawał też rady na temat bycia ze sobą: „Jeśli w rodzinie coś jest nie tak albo istnieje jakaś ukryta rana, przy stole szybko dochodzi do porozumienia. Rodzina, w której nigdy nie spożywa się posiłków razem albo w której przy stole zamiast rozmawiać, patrzy się w telewizor lub w smartfon, jest «mało rodzinna». Kiedy dzieci przy stole «przywiązane» są do komputera, do telefonu, i kiedy nie słuchają się między sobą, to nie jest rodzina, to jest pensjonat”.
podwyższona poprzeczka
Kierujący watykańską Dykasterią ds. Świeckich, Rodziny i Życia kard. Kevin Farrell podkreśla, że celem Franciszka nie jest rewolucja, tylko wypracowanie nowych i skutecznych w dzisiejszych czasach modeli duszpasterstwa rodziny. Jego zdaniem szczególnie mocno wybrzmiewa to w adhortacji, będącej podsumowaniem dwóch synodów o rodzinie. Wielu księży wskazuje, że po tym dokumencie duszpasterstwo rodzin nigdy już nie będzie takie samo, bo jest on potężnym wyzwaniem, które papież stawia przed Kościołem. Doktryna pozostaje niezmieniona, ale trzeba zapomnieć o pewnych starych, utartych schematach działania. Franciszek zaprasza do nowej jakości. Jedna z najmocniejszych jego wskazówek brzmi: pracuje się nie z masą, ale z konkretną rodziną, konkretnym człowiekiem. I to jest podwyższenie poprzeczki. Nauczanie ojca świętego jest odpowiedzią na obecne trudności i dramaty, które tak wiele rodzin przeżywa. Papież często powtarza, że wiara jest szukaniem Boga, a nie doktryną. Nie dziwi w tym kontekście jego propozycja utworzenia w Kościele stałego katechumenatu małżeńskiego, który będzie obejmował przygotowanie, celebrację sakramentu oraz pierwsze lata trwania związku. Małżeństwo nie jest bowiem jedynie wydarzeniem społecznym, ale sakramentem, który wymaga odpowiedniego przygotowania oraz świadomego zawarcia. Potrzebuje ono też towarzyszenia na różnych etapach.
Nie warto zatem bezmyślnie powtarzać rozdmuchanych kontrowersji wokół Franciszkowego nauczania. Warto się w nie wczytać, by samemu je poznać i odkryć styl papieża z krańca świata, którym jest przekładanie teologii małżeństwa na język konkretów. I to chyba najbardziej odróżnia go od poprzedników, nie zaś doktryna. W naszym pogubionym świecie takich praktycznych wskazówek bardzo potrzeba. Nie tylko rodzinom, ale i duszpasterzom.