Spowiednik na stałe

 

Stała spowiedź – konieczność dla rozwoju życia duchowego czy tylko jedna z jego form? Jak przemóc wstyd, strach i obawę przed kontrolą?

Niezależnie od tego, czy spowiadamy się za każdym razem u innego kapłana, czy też zawsze u tego samego, sakrament pozostaje ważny. Oczywiście musimy spełnić pięć warunków dobrej spowiedzi, do których należą: rachunek sumienia, żal za grzechy (choćby niedoskonały), postanowienie poprawy, szczera spowiedź i zadośćuczynienie Panu Bogu i bliźniemu. Wraz z każdą dobrą spowiedzią zyskujemy łaskę uświęcającą, którą otrzymaliśmy na chrzcie świętym, a straciliśmy wskutek popełnienia grzechu. Łaska ta jest stanem świętości. W momencie rozgrzeszenia z niebios zsyłana jest również tzw. łaska uczynkowa, czyli taka, która uzdalnia nas do pełnienia dobra i rozwoju swojego życia duchowego. Można się zatem zastanawiać, po co nam stały spowiednik, skoro z każdej dobrej spowiedzi wynika to samo.

stały spowiednik czy kierownik duchowy?

Czym jest stałe spowiednictwo? To regularne przystępowanie do sakramentu pokuty u tego samego kapłana za jego wcześniejszą zgodą. Nie jest to równoznaczne z praktyką kierownictwa duchowego. W tym wypadku kapłan przejmuje znacznie większą odpowiedzialność za duszę, dosłownie kierując nią, a człowiek zobowiązuje się do ścisłego posłuszeństwa we wszystkich sprawach odnoszących się do życia duchowego. Kierownicy duchowi występują niezwykle rzadko, a ich rola jest bardzo ważna.

Niektórzy porównują spowiedź do procesu leczenia. Jeśli przyjdziemy tylko jeden raz do danego lekarza, to choćby był nawet najlepszym specjalistą na świecie, niewiele nam pomoże. Oczywiście wysłucha, doradzi, ale nie znając historii choroby, nie będzie w stanie ocenić rzeczywistej sytuacji chorego. Istnieje jednak funkcja lekarza prowadzącego. Regularnie się z nim spotykamy, a on zna dokładnie nasz stan zdrowia i wie, czy uległ on pogorszeniu, czy też może się poprawił. Nie musi być światowej sławy lekarzem, by to ocenić i podjąć środki zaradcze. Podobnie jest ze stałym spowiednikiem. Znając stany naszej duszy – zarówno jej słabości, jak i mocne strony – wie, na co zwrócić uwagę i w jakim pójść kierunku.

hamujący wstyd

Większość moich znajomych, których pytałem, dlaczego za każdym razem zmieniają spowiednika, odpowiadało, że wstydzi się mówić znajomemu księdzu o swoich grzechach. Oczywiście są świadomi, że spowiednik nie może zasłyszanych w konfesjonale informacji ani powtórzyć, ani w inny sposób wykorzystać. Zastanawiają się jednak: „Co on sobie o mnie pomyśli?”. Wielu kapłanów pisało już na ten temat, zaznaczając, że mają świadomość własnej grzeszności, dlatego nie oceniają w sumieniu grzechów penitenta. Działają na zasadzie łaski Bożej i wierzą, że Duch Święty natchnie ich, by przekazali spowiadającemu się człowiekowi właściwe, zbawienne dla niego pouczenie.

Warto zwrócić uwagę, że dominujący lęk przed poczuciem wstydu może mieć również działanie mobilizujące. Ci, którzy decydują się na to, by spowiadać się u tego samego kapłana, zanim popełnią konkretny grzech, zastanowią się podwójnie, ponieważ będą mieli świadomość, że trzeba będzie wyznać go księdzu, który już od nas go słyszał i dawał wskazówki, jak sobie z nim radzić. W ten sposób spowiednik sprawuje – w dobrym tego słowa znaczeniu – kontrolę nad penitentem. Co ważne, szczególnie wtedy, gdy ten sam sobie wymyka się spod kontroli.

gdzie szukać?

Ważnym problemem, który spotyka chyba wszystkich pragnących korzystać z posługi stałego spowiednictwa, jest znalezienie kapłana, który byłby naszym spowiednikiem. Mistyczka św. Teresa Wielka, doktor Kościoła, radziła swoim córkom duchowym, by przy wyborze spowiednika brały pod uwagę dwa kryteria: jego wykształcenie oraz osobistą pobożność. Święta Teresa zaznaczyła, że najlepiej, by obie te cechy wzajemnie się przeplatały. Gdyby to jednak nie było możliwe, trzeba się bardziej kierować pierwszym kryterium. Lepiej, by spowiednik znał teoretyczne zasady życia wewnętrznego, niż kierował się szczerym sercem, ale nie wiedział, jak praktycznie pomóc.

Istotne jest oczywiście, by ufać swojemu spowiednikowi, potrafić mu powiedzieć szczerze o wszystkim, bez skrępowania wyjawić mu tajniki swego serca. Powinniśmy mu być we wszystkim posłuszni, pamiętając jednak zawsze o głosie własnego sumienia. Jak jednak mają wyglądać relacje między stałym spowiednikiem a penitentem poza spowiedzią? Istnieją w tej sprawie dwie szkoły. Pierwsza mówi, by kapłan stał się rzeczywistym przyjacielem spowiadającego się. A zatem – by wiele czasu spędzali razem, wyjeżdżali na wycieczki, rozmawiali nie tylko o sprawach duchowych, ale o wszystkim, co dzieje się wokół nich. Według zwolenników tej teorii, spowiednik jest w stanie wówczas prawie całkowicie ocenić stan duszy penitenta. Druga szkoła głosi zaś coś całkowicie przeciwnego. Kapłan powinien traktować penitenta serdecznie, ale z dystansem. Ich relacje mają się ograniczać tylko i wyłącznie do spowiedzi. Ma to chronić zarówno kapłana, jak i spowiadającego się przed zbytnim spoufaleniem, co mogłoby przenieść się na relacje w konfesjonale.

A co robić, jeśli nie możemy znaleźć stałego spowiednika, który odpowiadałby naszym duchowym potrzebom? Warto pamiętać, że przewodnikiem duszy jest przede wszystkim Pan Bóg, a zaraz po Nim Najświętsza Maryja Panna. Jeśli nie możemy znaleźć przewodnika po drogach wiary, nie zaprzestańmy chodzenia do spowiedzi, wręcz przeciwnie – czyńmy to trochę częściej niż zwykle. Przede wszystkim jednak szukajmy wskazówek na kartach Pisma Świętego, w Katechizmie Kościoła katolickiego i dziełach świętych.

Monika, mama trojga dzieci:

Korzystanie z posługi stałego spowiednika daje mi szansę poznania niezafałszowanego obrazu samej siebie. Pragnienie posiadania duchowego kierownika towarzyszyło mi już od dłuższego czasu. Miałam poczucie, że stoję w miejscu, nie pracuję nad byciem lepszym człowiekiem. Sakrament dawał mi moc, ale mój rozwój duchowy nie postępował. Co więcej, czułam się niezrozumiana, ponieważ niektórych spraw oraz problemów natury duchowej nie mogłam poruszać, bo zajęłoby to zbyt wiele czasu, a przypadkowy spowiednik mógłby mnie nie zrozumieć. Czułam wewnętrzną potrzebę, żeby modlić się w intencji znalezienia odpowiedniego spowiednika, który znając moją duszę, pokazałby mi, w którym kierunku mam iść. Minęło kilka lat, na przestrzeni których spotkałam kilku kapłanów, aż wreszcie zmieniłam miejsce zamieszkania. W małym wiejskim kościółku znalazłam konfesjonał, a w nim świątobliwego księdza, który pomaga mi spojrzeć na siebie z Bożej perspektywy.

Avatar

Author: Kajetan Rajski

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.