O pracy na rzecz misji, zbieraniu „śmieci”, dobroci ludzkiej i planach na przyszłość rozmawiają Krzysztof Polaszek i ks. Piotr Chmielecki SCJ z Sekretariatu Misji Zagranicznych Księży Sercanów.
Czy czujesz się księdzem celebrytą?
Nie, zupełnie nie. Mam już wprawdzie ponad 2 tys. znajomych na Facebooku (śmiech), ale gdzie mi się porównywać z innymi księżmi rozpoznawalnymi prawie w całej Polsce. Czuję się natomiast w ekstraklasie księży robiących dobre rzeczy poprzez zbiórkę śmieci.
Brzmi to bardzo swoiście, zwłaszcza w ustach duchownego. Co to znaczy, że „zbierasz śmieci”?
Trzeba oczywiście dodać cudzysłów do słowa „śmieci”. Chodzi bowiem o zbiórki surowców wtórnych. Lista „śmieci”, które zamieniamy w pomoc, jest dość długa: makulatura, elektrośmieci (np. pralki, komputery, baterie, telefony komórkowe…), złom. W to grono można zaliczyć również tzw. srebrny złom czy „dobre monety”. Te wszystkie zbiórki, i w konsekwencji pomoc dla sercańskich misjonarzy, to owoc projektu Zbieramto, który narodził się 6 lat temu.
Projekt sam się chyba nie stworzył?
Oczywiście, że tak. Widzimy na co dzień w naszej kościelnej wspólnocie, że Pan Bóg daje charyzmaty do konkretnej pracy. Posługuje się konkretnymi ludźmi. Dziś wydaje mi się, że Zbieramto powstawało już wówczas, kiedy miałem zaledwie 10 lat… Wspominam, jak podczas wakacji spędzanych w Gdańsku, u babci, która mieszkała bardzo blisko Stoczni Gdańskiej i Placu Trzech Krzyży, zbierałem setki butelek po wódce i piwie porzuconych przez ludzi na podwórku kamienicy. To był dość przykry widok, kiedy stoczniowcy wychodzący z pracy „oblepiali” wszystkie murki wokół naszego mieszkania i spożywali alkohol, a przy tym porzucali butelki. Dla mnie to było jakieś „błogosławieństwo”, choć musiałem przy tym ciężko się napracować. Wraz z ciocią nosiłem zebrane „fanty” do skupu, a najbliższy był za historyczną siedzibą Poczty Polskiej, nad Motławą. Kiedy Zgromadzenie skierowało mnie do pracy na rzecz misji i była potrzeba wzmocnienia pomocy materialnej dla naszych misjonarzy, dość szybko wpadłem na pomysł, jak to należy robić. Poszliśmy w „śmieci”, recykling, w zbieranie rzeczy, które innym wydają się już nieprzydatne.
Wyjaśnij, proszę, jak to się dzieje, że dzięki „śmieciom” można zdobywać setki tysięcy złotych na dobre cele?
To, czym zajmuję się w Sekretariacie Misji Zagranicznych, w języku angielskim określa się terminem fundraising. Jest to pewien makaronizm, choć trzeba przyznać, że daleko mu do powszechnej rozpoznawalności, jak np. zakorzenionemu od lat w naszej kulturze weekendowi. Kiedyś mówiono filantropia czy dobroczynność, a teraz częściej mówimy o fundraisingu, zaś ludzi, którzy zbierają pieniądze, np. dla jakiegoś stowarzyszenia, nazywamy fundraiserami. Ważne jest to, że w tym fundraisingu nie chodzi o kasę, tylko o… relacje. Dopiero ze znajomości, przyjaźni, kontaktów, spędzania wspólnie czasu biorą się pieniądze na szczytne cele. Zbieramto zaczęło się wprawdzie ode mnie – po latach widzę, że mam talent organizacyjny – ale bez tysięcy dobrych ludzi to by się nie udało. Wszystko opiera się na relacjach. Często jestem pytany, jak to się dzieje, że srebro (starą biżuterię) zbieramy praktycznie w całej Polsce? Odpowiadam, że wyłącznie dzięki znajomościom. Praktycznie każdego napotkanego proboszcza pytam, czy mogę do niego przyjechać na akcję misyjną (śmiech). Powiem dla przykładu, że zbierałem „srebro na wagę złota” w dwóch parafiach, których proboszczów poznałem na Targach SacroExpo w Kielcach. Wypiliśmy razem kawę… Ogrom pracy wykonują też wolontariusze. Bez ich zaangażowania nie byłaby możliwa akcja „Zbieramto w parafii”, podczas której okresowo (3-4 razy w roku) pozyskujemy surowce wtórne. To oni dopilnowują, aby setki ton makulatury, elektrośmieci czy złomu trafiły do odpowiedniego kontenera. Zdarzały się sytuacje, że ktoś brał wolne w pracy, aby pozbierać „śmieci” na rzecz misji.
Mówisz dużo o pracy na rzecz misji w Polsce. Jak jej efekty przekładają się na rezultaty „tam”, na misjach?
Dzięki projektowi Zbieramto niesiemy pomoc przede wszystkim na rzecz podopiecznych naszych misjonarzy. Z okazji 5-lecia tego projektu obliczyłem, że w tym okresie przekazaliśmy im milion złotych pozyskany „ze śmieci” plus kolejny milion z darowizn (przelewów na konto). Dla mnie ważne jest zatem, że to, co robimy ze „śmieciami” w Polsce, niesie pomoc ludziom wielokrotnie od nas uboższym za granicą, a do tego konkretnie wspieramy pracę ewangelizacyjną misjonarzy. Wspomniany milion złotych pozwolił choćby na wybudowanie 20 domów i przedszkola dla ofiar tajfunu na Filipinach. Dzięki elektrośmieciom fundujemy stypendia szkolne dla dzieci z plemienia Higaonon na Filipinach, a „Dobre monety” finansują dożywianie i edukację dzieci z Opol w tym kraju. Srebro i złoto zbieramy aktualnie na budowę studni w Czadzie. Dzięki takim zbiórkom do tej pory podarowaliśmy pieniądze na 30 studni. Historie z Czadu wzruszają mnie szczególnie. Kiedy sobie wyobrażę, że ktoś pił wodę z jakiejś „dziury”, do której wpadały np. odchody zwierzęce, a teraz może cieszyć się czystą, zdrową wodą, to aż „łezka się w oku kręci”. Jeden z misjonarzy opisywał nam, że po poświęceniu studni ludzie nie odchodzili od niej przez trzy dni i noce. Wioska przeniosła się w okolicę nowej studni, aby tam świętować.
Co planujesz w Zbieramto na przyszłość?
Kiedyś zostałem zapytany, czy Zbieramto „zbiera już wszystko, co można zbierać, czy można jeszcze coś wymyślić?”. Wówczas uważałem, że nic nowego nie wymyślimy, ale byłem w błędzie (śmiech). Od tamtego czasu przybyło nam już kilka pozycji na liście rzeczy, które zbieramy i zamieniamy w pomoc. W ramach „Pomocy bez pieniędzy” udało nam się niedawno dogadać z producentem wody mineralnej „Staropolanka”, który przeznacza 10 proc. dochodu od zakupionej przez naszych darczyńców wody na budowę studni w Czadzie. Otworzyliśmy też sklep internetowy z krzyżykami sercańskimi, które powstają z ofiarowanego nam srebra i złota. Zapraszam na zakupy na sklepzmisja.pl. Każda wpłata stanowi cegiełkę na budowę studni w Czadzie. Zresztą sam wiesz dobrze, że się nie nudzimy. Widzę, jak Pan Bóg otwiera kolejne kanały, które pozwalają nam z roku na rok wspierać misjonarzy większymi kwotami.