Słowo Boże dla rodziny. Tydzień XVI

„W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować”.
1 J 4,9-11

Każdego z nas chwytają za serce piękne kolędy, które od najmłodszych lat śpiewamy w naszych rodzinnych domach i w kościołach. Łatwo zatrzymać się jedynie na tej sentymentalnej stronie Bożego Narodzenia, bo ona zawiera w sobie wiele radości, której każdy z nas szuka. Tymczasem, aby owa radość stała się wewnętrznym przeżyciem płynącym z wiary, trzeba wejść głębiej w Tajemnicę Bożego Wcielenia i Narodzenia.

Boże Narodzenie, to przede wszystkim triumf Bożej miłości. Na tę miłość wskazuje św. Jan Apostoł, gdy stwierdza: „W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu”. Tę miłość zawiera także postawa Jezusa wobec Ojca, gdy wypowiada: „Oto idę (…), aby spełnić wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,7) i gdy później jest konsekwentny w realizacji swego posłannictwa. Ta miłość Jezusa do Ojca i zarazem Jego miłość do każdego człowieka, nie cofa się przed dobrowolnym ogołoceniem z majestatu Bożego ze wszystkimi tego konsekwencjami: przyjściem na świat w stajni betlejemskiej, odrzuceniem przez ludzi, a w końcu z męką i śmiercią krzyżową.

Okres Bożego Narodzenia daje nam wyjątkową okazję przeżycia na nowo niepojętej miłości Boga do swego stworzenia. Aby uświadomić sobie ów ogrom Bożej miłości, dobrze będzie jak najczęściej wpatrywać się w Tego, którego Maryja „w stajni powiwszy, siankiem Go okryła” i śpiewając kolędy, medytować zarazem zawarte w nich treści. Oto Chrystus, będąc Bogiem, stał się Człowiekiem – z miłości do człowieka. To coś nieskończenie więcej niż będąc człowiekiem, stać się mrówką – z miłości do mrówki (ks. Wł. Majka SCJ, I uwierzyliśmy miłości). Aby to pojąć, trzeba wraz z ubogimi pasterzami i z mędrcami „przybyłymi ze Wschodu”, rozpoznać Boga w małym Dzieciątku.

Gdy choć w małym ułamku odkryjemy jak bardzo jesteśmy umiłowani przez Boga, dojdziemy do wniosku, który podsuwa nam Apostoł Bożej Miłości: „jeśli Bóg tak nas umiłował, to i my winniśmy się wzajemnie miłować”. W ten sposób pojawi się w nas potrzeba naśladowania Boga w miłości, bez której nie można być chrześcijaninem. Jezus oczekuje bowiem od nas tego, że padając przed Nim na kolana w zimnej, betlejemskiej szopie, jednocześnie zaproponujemy Mu ciepłe mieszkanie swego serca i wprowadzimy Go w każdy wymiar swojego życia. On oczekuje tego, że jak Maryja do św. Elżbiety, tak każdy z nas zaniesie Go do wszystkich braci i sióstr, do których On nas posyła. Oczekuje, że zafascynowani miłością Jego Serca, „pójdziemy dać światu poznać tę miłość” (o. Leon Dehon), stając się w ten sposób Jego żywym odbiciem.

Zatem idźmy z pokorą do żłóbka Bożej Dzieciny po największy skarb – po dar Miłości, a potem „Bądźmy świadkami Miłości!”. Takie zadanie stawia nam Chrystus, a Kościół czyni to zadanie programem duszpasterskim w rozpoczętym nowym roku liturgicznym.

Avatar

Author: ks. Marek Romańczyk SCJ

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.