W ostatnim artykule opisywałem moje trudne życie, moje marzenia – jak wiele lat musiałem po nie iść i jak trudno było mi je osiągnąć. Wielokrotnie spotykałem się z momentami krytyki w swoim życiu. To prawda, miałem bardzo trudne i bardzo bolesne życie. W tym artykule chciałbym jednak odciąć się od swojej przeszłości. Kieruję go do wszystkich osób, które bardzo często mi mówią: „Masz taką przeszłość, więc łatwiej jest ci wierzyć w Pana Boga”.
To prawda, byłem narkomanem, pochodzę z rozbitej rodziny, byłem bezdomny. Wykoleiło się moje życie. Dzisiaj chciałbym jednak powiedzieć głośno: Już nie ma mojej przeszłości! Od 15 lat jestem człowiekiem trzeźwym. Pan Bóg zmienił całkowicie mój świat. Od 15 lat prowadzę takie samo życie jak ty.
fala zmian
Od 15 lat nie leżę na ulicy, nie spędzam czasu na komendach, nie gania mnie wymiar sprawiedliwości. Każdego dnia jednak zadaję sobie pytanie: „Czy warto być chrześcijaninem?”. Przez pierwszych kilka lat człowiek żyje na fali zmian, na fali pierwszego nawrócenia. Osoby z dużym bagażem doświadczeń mają taki „boom” w swoim życiu. Są tym bardzo zafascynowane. Ale ten pierwszy zapach perfum mija, przychodzi rutyna. Jeżeli odejmiemy z tych 15 lat trzy lub cztery tej wielkiej fascynacji, to pozostaje 11 lat, w których każdego dnia idę do przodu i decyduję się na proste, standardowe chrześcijaństwo. W tych pierwszych czterech latach po nawróceniu człowiek widzi, z czego wyciąga go Bóg. Ma głębokie poczucie szacunku i wdzięczności za to, co On dla niego zrobił. Im dalej jednak, tym bardziej zaciera się ten ślad, ta świadomość, przestaje się czuć ten zapach. Przychodzi moment, w którym emocje gasną, wspomnienia stają się coraz bardziej odległe i rozpoczyna się rzeczywistość. Przeciętne chrześcijaństwo, z którym mierzy się większość zwyczajnych ludzi.
stabilizacja
Każdego dnia decyduję o tym, czy moje chrześcijaństwo będzie się rozwijało, czy stało w miejscu, ponieważ surfowanie na falach przeszłości już nie budzi we mnie żadnych emocji. To, co rodzi szacunek i chęć do modlitwy, to jest słowo Boże, które mówi, abym nigdy nie zapominał o tym, co Bóg dla mnie uczynił. Psalmy, które przypominają mi, żebym był wdzięczny za wszystko, z czego wyprowadził mnie Pan. Dostałem wspaniałą rodzinę od Pana Boga, mieszkanie, o którym marzyłem, skończyłem szkołę, studia… O co mam walczyć dzisiaj? Wszystkie te marzenia, o które się modliłem, spełniły się. Wstaję rano i czuję się przeciętnym Polakiem, który mierzy się z polskim urzędem, który konfrontuje się z polską rzeczywistością, z rodziną i obowiązkami. Wszystkie te rzeczy oczywiście są fajne, ale one sprawiają, że stajesz się rutyniarzem, polskim „kościelniakiem”. Jestem „kościelniakiem”. Dobromir, który był narkomanem, który mógłby opisywać tę rzeczywistość realnie, umarł 15 lat temu. Dzisiaj uczę się tego, że chrześcijaństwo to nie jest nic wygórowanego. To jest codzienność, w której potrafię wstać i powiedzieć: „Boże, dziękuję Ci za moją pracę. Panie, dziękuję Ci za to, że mam wspaniałą żonę i cudowne dzieci. Za to, że mam normalność”. Chrześcijaństwo to jest spływanie z fali do poczucia normalności, do stabilizacji.
codzienna rutyna
Moja współczesna praca jest wynikiem tego, że odkryłem w sobie talenty i pozwoliłem, aby Pan Bóg rozwijał we mnie dary, których On chce używać w Kościele. I to jest ta praktyczna wiara, która dzisiaj jest zupełnie inna. To nie jest ta charyzmatyczna wiara, która krzyczała o Bogu. Tak, dzisiaj ona krzyczy podobnie: „Jest Pan Bóg, który kocha człowieka!”. Ale jest to stabilny Bóg, który od 15 lat kształtuje we mnie równowagę. To jest chrześcijaństwo. To jest moja decyzja, że ja wstaję rano i mówię: „Boże, nie chce mi się”. Ale chcę, wbrew mojemu ciału, które mówi „nie”, ponieważ nasze ciało zawsze będzie mówiło „nie”. To jest coś, z czym mierzy się wielu z nas. Tak, kiedyś miałem za co dziękować. Kiedyś, dawno temu, bardzo chciałem, żeby Bóg mnie wyrwał z moich dramatów. Ale dzisiaj tych dramatów nie ma. Często jest rutyna, stabilizacja, normalność, z którą mierzy się wielu. I też zadają sobie pytanie, za co Mu dziękować. Już wiem, za co mogę dziękować Bogu – za codzienność. Za to, że w tej codzienności mogę odkrywać Boże pragnienia dla tego świata.
mikrofon Boga
Przechodzę ulicą i Boża wrażliwość w moim sercu pomaga mi dostrzegać młodych ludzi, którzy potrzebują nadziei. I to jest głębia i sedno wiary – pozwolić Bogu w swoim sercu obudzić tę wrażliwość, którą On chce zobaczyć. Czyli tę wrażliwość, którą Bóg ma. Twoje oczy stają się Bożymi oczami, twoje serce staje się Bożym sercem, twoje ręce stają się Bożymi rękoma i nie żyjesz tylko po to, żeby zarabiać pieniądze. Mówisz sobie, że jest coś do zrobienia i idziesz do kościoła albo parafii, albo szukasz lokalnej wspólnoty i pytasz, co możesz zrobić dla innych. Zaczynasz żyć, zaczynasz stawać się mikrofonem Boga na ziemi. Chcę odczytywać Boże pragnienia na ziemi. I to jest moje chrześcijaństwo, to jest ten krzyż. Już nie jestem Dobromirem, który był narkomanem. Nie jestem Dobromirem, który był bezdomnym, który był alkoholikiem i złodziejem. Jestem Dobromirem, który ma dwójkę dzieci, wspaniałą żonę, pracuje, wstaje rano i decyduje się pomodlić, wziąć Biblię, iść do pracy i odszukać Pana Boga w codzienności. Zapytać Go, co On chciałby dzisiaj zrobić przez moje życie. To jest moje chrześcijaństwo, to jest cena, którą płacę i której nie żałuję, bo z tego rodzi się głębokie pragnienie i poczucie, że zmierzam w dobrą stronę, do domu Ojca.
pakiet możliwości
Chrześcijaństwo w twoim życiu jest nudne tylko dlatego, że chcesz, żeby było ono nudne. Werset z Księgi Jeremiasza mówi: „Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię” (Jr 1,5). Jeżeli chcesz, aby taki werset znalazł w twoim życiu odzwierciedlenie praktyczne, zacznij rano wstawać, dziękować Panu Bogu za to, co masz, zadawać mu pytania o swoje dary, talenty i o to, jak możesz realizować siebie na ziemi razem z Nim. I bez względu na to, z jakiego jesteś domu, co przeżyłeś, poszukuj miejsca razem z Nim, w oparciu o przeczytane Boże słowo, w którym możesz siebie realizować. Ja głęboko wierzę, że chrześcijaństwo nie musi być nudne i rutynowe. Codzienność na ziemi może pachnieć rutyną, ale chrześcijaństwo to taki pakiet możliwości od Boga, taka droga do Boga, którą przemierzamy czasem mozolnie, ale w poczuciu sensu i z perspektywą wieczności.