Bez wątpienia są takie momenty i miejsca, które nie pozwalają rozwinąć człowiekowi skrzydeł. Jakie? Kiedy? Gdzie? Czy są to jedynie wąskie przestrzenie, w których przyszło mu żyć? Ciasnota portfela, czasem wąskie korytarze rodzinnych „labiryntowych” relacji, sztampowość myślenia tych „u góry”, wewnętrzny lęk przed zmianą… Lepszym jednak pytaniem wydaje mi się to, co łączy owe rzeczywistości? Wizja końca. „To już koniec, nigdy więcej nie będę mógł zrobić tego czy tamtego”. „Już się nam nie uda podjąć współpracę”. Mam wrażenie, że zdecydowanie częściej za przycinanie sobie skrzydeł zabieram się ja sam, niż czynią to zewnętrzne okoliczności i współistniejący ludzie.
Nie tylko zapierającą dech jest idea papieża Franciszka, by niebawem rozpocząć rok miłosierdzia, lecz także okazją, by… podrapać się w głowę. Dlaczego? Bo papież idzie pod prąd. Gdy próbujemy wszystko określić i skategoryzować, on odkrywa przed światem kategorię nieskończoności, bez umiaru, przestrzeń miłosierdzia. Ono zaś nie jest nagrodą za bezgrzeszne życie, a dostęp do niego nie określa intensywność bicia się w piersi. Miłosierdzie jest prawem człowieka, dużo istotniejszym niż prawo do czystego krakowskiego powietrza…
Poświęciliśmy zatem ten numer „Czasu Serca” ludziom miłosierdzia – tym, którzy doświadczyli go na własnej skórze. Warto zajrzeć do „tematu na czasie” i poznać historię ludzi z Cenacolo – wspólnoty, która pomaga wyjść w życiu na prostą. Lekturą obowiązkową tego numeru jest artykuł o. Grzegorza Kramera SJ.
Otworzyliśmy w ostatnim czasie nową stronę internetową naszego czasopisma: www.czasserca.pl, gdzie znalazło się miejsce na nasze audycje, prowadzone od początku tego roku w radiu internetowym Profeto.pl. To w ramach cośrodowych audycji, od godz. 13:00 do 15:00, rozmawiamy z naszymi autorami i zaproszonymi gośćmi, by rozwinąć to, co nie mieści się na łamach „Czasu Serca”: żywy człowiek.
Tym numerem kończę moją przygodę z „Czasem Serca” jako redaktor naczelny. Przyszłość czasopisma, to nie kwestia przetrwania samej gazety w niezmiennym nakładzie, ale to kategoria przetrwania w piszących i czytających pytań i fascynacji. Nieraz dość mocnych, czasem wyzwalających odruch włączenia się w proponowane dzieła, jak choćby wsparcie dla przyjazdu młodzieży na przyszłoroczne ŚDM w wysokości kilkunastu tysięcy.
Jestem dumny przede wszystkim z tego, że dzięki naszym Autorom „Czas Serca” stał się czasopismem nie tylko pobożnościowym, ale i będącym znakiem zapytania wobec dzisiejszych rzeczywistości. To był dobry czas, dobrzy ludzie i dobry Bóg, który zawsze dopisuje tchnieniem świeżych pomysłów.