Jeśli chcemy odnaleźć w Biblii opisy piekła i nieba, najlepiej sięgnąć do Apokalipsy. Święty Jan opisuje tam oba te stany wielokrotnie, jednak obrazy wydają się powtarzać. Piekło to morze ognia (Ap 19,20; 20,14), który nigdy nie gaśnie (Ap 20,10). Niebo natomiast to miasto. Co oznaczają te symbole?
lud pustyni
Autorzy biblijni wywodzili się z potomstwa „Aramejczyka błądzącego” (Pwt 26,5), czyli Izraela. Tym samym, jako lud pierwotnie koczowniczy, najlepiej znali środowisko pustyni. Jeśli myśleli o najbardziej straszliwym sposobie śmierci, zbiorowa pamięć, a często i doświadczenie podsuwały im obraz umierania z pragnienia. Rzeczywiście, powolne konanie z braku wody, w wielkim upale, z ciałem poparzonym przez słońce jest jedną z najgorszych dróg utraty życia.
Z kolei kiedy myśleli oni o dobrostanie, przed ich oczami pojawiał się obraz szemrzącego, krystalicznego źródła oraz rosnącego przy nim ogrodu. Dla karawan przemierzających szlaki handlowe Bliskiego Wschodu synonimem odpoczynku było też miasto, zwłaszcza jego opiekuńcze mury, pozwalające odetchnąć od ciągłego lęku przed atakiem i niepewnością stanu drogi.
historia zbawienia
Bóg sięgnął po owe doświadczenia, mówiąc do swojego ludu. Kiedy niszczy Sodomę i Gomorę, na miasta te spada deszcz ognia i siarki (Rdz 19,24). Kiedy Jezus opisuje w przypowieści o Łazarzu otchłań, w której tkwi bogacz, mówi m.in. o nieustannie dręczącym go pragnieniu (Łk 16,24). Za tymi i im podobnymi opisami idzie też Apokalipsa, pisząc o morzu siarki i ognia, które nigdy nie gaśnie.
Jeśli chodzi o obraz nieba, jednym z piękniejszych w Starym Testamencie jest Psalm 23, mówiący o Bogu jako dobrym pasterzu. To wizja obfitości („nie brak mi niczego”), sytości („zielone pastwiska”; „kielich mój pełny po brzegi”) i beztroskiego odpoczynku nad brzegami orzeźwiających wód. I to wszystko jest gwarantowane przez niezwyciężonego Obrońcę.
Drugi sposób opisywania wiecznej szczęśliwości wiąże się z postrzeganiem Jerozolimy jako miasta pokoju, a przede wszystkim siedziby Boga. Począwszy od psalmów pielgrzymich, śpiewanych podczas trzech dorocznych wędrówek do miasta świętego, przez prorockie zapowiedzi odbudowania Jerozolimy, ale jako już niezwyciężonej, aż po zapowiedź Jezusa, że w ciągu trzech dni wzniesie na nowo zburzoną świątynię, wciąż powraca obraz miasta jako synonimu szczęśliwości.
Ważne jest to, że najistotniejszą cechą tego miasta jest trwanie w nim Bożej obecności. To Bóg jest bowiem murem wokół nowej Jerozolimy (Za 2,5), ona stanowi drogocenną koronę w Jego dłoniach (Iz 62,3), czyli oznakę Jego królewskiej godności, ale przede wszystkim miejsce, gdzie każdy z wierzących ma swoje mieszkanie, przygotowane przez Jezusa (J 14,2b).
Apokalipsa idzie nawet dalej. W jej dwudziestym rozdziale czytamy, że Nowa Jerozolima jest Oblubienicą Baranka. Tym samym nie jest to jedynie przestrzeń należąca do Boga, ale także Jego umiłowane miejsce, dom.
biblijne piekło i niebo
Powróćmy na chwilę do obrazu ognia. W Biblii przy pomocy tej symboliki jest opisywany również sam Bóg, jako „ogień trawiący” (Pwt 4,24). Czy to oznacza, że to On jest piekłem? Taka sugestia brzmi przerażająco, jednak warto przyjrzeć jej się bliżej. Pięknie o tym pisze Benedykt XVI w encyklice Spe salvi: „Niektórzy współcześni teolodzy uważają, że ogniem, który spala, a równocześnie zbawia, jest sam Chrystus, Sędzia i Zbawiciel. Spotkanie z Nim jest decydującym aktem Sądu. Pod Jego spojrzeniem topnieje wszelki fałsz. Spotkanie z Nim przepala nas, przekształca i uwalnia” (pkt 47). Co stanie się zatem z kimś, kto tak bardzo nawykł do swojego grzechu, że się z nim utożsamia? Wydaje się, że w świetle przytoczonych słów przypomina on osobę, która odmawia opuszczenia płonącego budynku. Rzecz w tym, że jesteśmy nieśmiertelni, a zatem płomień, który pali grzech, przez wieczność może trawić również grzesznika, który odmawia nawrócenia.
Istnieją w teologii interpretacje głoszące, że ogniem, który wiecznie spala potępionych, jest tęsknota za Bogiem, ale znów połączona z niechęcią porzucenia grzechu, czyli tego, co oddala od ostatecznego celu.
Dla tych, którzy pozwolą, by ogień Chrystusa wypalił w nich wszystko, co nie jest miłością, istnieje w Biblii wspaniała obietnica. Księga wyraża ją obrazem zamieszkania z Bogiem w niesłychanym przepychu i obfitości Nowego Jeruzalem, w czym najistotniejsze jest bycie z Nim, a ów przepych to tylko dodatek.
Dla mnie osobiście najbardziej precyzyjnie, a jednocześnie najpiękniej opisuje ten stan cytowana wcześniej encyklika. Czytamy w niej: „Wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Byłby to moment zanurzenia w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas – przedtem i potem – już nie istnieje” (SpS 12). Takiej przyszłości życzę wszystkim!