„Co pani przeskrobała, że pani tam jedzie?” – zapytał taksówkarz, kiedy usłyszał adres: Barkowska 176c. To właśnie tam, na przedmieściach Bielska-Białej, mieści się Katolicki Ośrodek Wychowania i Terapii Młodzieży „Nadzieja”.
Ośrodek jest częścią Fundacji Zapobiegania i Resocjalizacji Uzależnień w Bielsku-Białej. Na jego terenie mieszkają młodzi ludzie z całej Polski. Łączy ich jedno: borykają się z uzależnieniem od narkotyków. Choć nie tylko. Trwającą kilkanaście miesięcy, zamkniętą terapię przechodzą trzydzieści cztery osoby, mimo że Narodowy Fundusz Zdrowia finansuje pobyt dla dwudziestu ośmiu. Skąd zatem pieniądze na resztę wydatków? „Wyszliśmy z założenia, że skoro mamy trzydzieści cztery łóżka, to tyle osób przyjmiemy. Skoro da się wykarmić dwadzieścia osiem osób, tych kilka więcej nie będzie stanowić wielkiego wyzwania – tłumaczy p. Adam Kasprzyk, dyrektor ośrodka. – Pieniądze, które dostajemy z NFZ, nie wystarczają na pokrycie wszystkich wydatków. Niektóre działania pokrywamy z różnego typu dotacji, część pieniędzy otrzymujemy z 1% odpisu podatkowego. To ogromna praca, ale p. Kasia Sitek, dyrektor finansowy, świetnie sobie radzi. Nie bez powodu także św. Józef jest opiekunem naszego domu”.
co ja tu robię?
„Pierwsze chwile w ośrodku to dla młodych ludzi szok. Przychodzą do nas z różnych środowisk, z rozmaitymi zranieniami, najczęściej pod wpływem jakiegoś zewnętrznego nacisku. Niektórym grozi sąd, ktoś np. przerwał edukację, są osoby, które doświadczyły wielu krzywd, inni nie mogą czuć się bezpiecznie na osiedlu, z którego pochodzą, bo np. mają sporo długów… A tutaj nie mogą palić, nie mogą pić, nie mogą mieć telefonów komórkowych, nie używają agresji… To tylko kilka zasad, których młodzież musi się trzymać. Jednak to, czego wymagamy najbardziej, to zgoda na terapię. Choćby minimalna zgoda na terapię i chęć zmiany swojego życia. Zresztą wstępny etap terapii brzmi: «Co ja tu robię?». W całym procesie leczenia właśnie do tej decyzji, do chęci zmiany, odwołujemy się najczęściej” – wyjaśnia p. Adam.
zerwane relacje
„Ważnym elementem terapii jest także praca z całą rodziną, z najbliższymi, z opiekunami prawnymi naszych podopiecznych. Także z nimi podpisujemy kontrakt. Choć na początku te relacje najczęściej są zerwane albo bardzo mocno nadszarpnięte, to jednak staramy się, by pacjenci pracowali z tymi, do których wrócą po terapii, aby to środowisko, dom, były dla nich bezpiecznym miejscem. Wiadomo, nie zawsze się to udaje; kładziemy jednak na to bardzo mocny nacisk. Tutaj są tylko kilkanaście miesięcy, to nie jest ich dom. Staramy się, by po wyjściu z ośrodka wszyscy – rodzice i dzieci, weszli w swoje zdrowe role, by nie udawali kogoś, kim nie są” – podsumowuje dyrektor.
nie mów tak
Trwają zajęcia sportowe. Chłopcy na auli grają w ping-ponga, robią pompki, skaczą na skakance. Inna grupa, pomimo deszczu, wyszła na świeże powietrze. Dziewczyny na siłowni sprawnie podnoszą kolejne ciężary, wymieniają się przy urządzeniach, a niektóre ćwiczą razem, wzajemnie licząc sobie serie powtórzeń. Widać, że wszystkie pracują, za wyjątkiem jednej. Ona nie ma pomysłu, jak wykorzystać ten czas. „Czemu nie ćwiczysz?” – pyta jedna z koleżanek. „Bo nie umiem” – odpowiada Agnieszka*. „Nie mów tak – od razu reaguje ta sama dziewczyna. – Nie mów, że nie możesz. Możesz, ale zapytaj siebie, czy chcesz”. To samo zdanie powtórzy jeszcze kilka razy, przekonana, że w nim jest ukryta siła do walki z tym, co zaprowadziło ją do tego miejsca – z własnymi słabościami.
byłam gruba
Natalia, 17 lat. Do ośrodka trafiła z powodu narkotyków i papierosów, jak większość. „Byłam gruba, taki pulpecik ze mnie był. Odkąd pamiętam, wiele osób się ze mnie naśmiewało, wyzywało mnie. To był koszmar. Chciałam szybko schudnąć, więc sięgnęłam po prochy. Nikt mi wcześniej nie pomógł, a nie było mi łatwo słuchać ciągłych obelg w szkole, w domu, gdziekolwiek się pojawiałam. «Udało się», bo z 80 kg w ciągu niecałych dwóch lat osiągnęłam wagę 38 kg. Kiedy przyszłam do ośrodka, musiałam od razu odstawić wszystkie używki, papierosy też. Głód nikotynowy to coś strasznego. Nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Teraz, po pięciu miesiącach terapii, wiem, że zrobiłam źle, zaczynając brać. Dlatego chętnie ćwiczę. Przed terapią w ośrodku biegałam, po wyjściu stąd też chcę ćwiczyć. To jest super!”.
chrześcijańska antropologia
„Ludzie mają wykrzywiony obraz narkomanów. Wyobrażają sobie, że to jakiś margines społeczeństwa, że ci ludzie leżą brudni w rynsztoku. A do nas trafia młodzież, która w żaden sposób nie różni się od swoich rówieśników… Plusem tego miejsca jest to, że wychowujemy i pracujemy z młodzieżą w oparciu o katolickie zasady. Nie zmuszamy nikogo do praktyk religijnych, ale po prostu bazujemy na tym, co daje antropologia chrześcijańska” – tłumaczy psycholog ośrodka, Ewelina Gizder. „Dziś uzależnienie wygląda nieco inaczej niż kilka, kilkanaście lat temu. Kiedyś dostęp do narkotyków nie był łatwy. Dziś młodzież nam opowiada, że można kupić odpowiednie substancje przez Internet, na zwykłym portalu aukcyjnym. Nasi podopieczni częściej mają problem z tzw. dopalaczami, już one uzależniają. To zjawisko coraz bardziej powszechne” – dodaje Anna Szlachcianowska, pielęgniarka i terapeutka.
bezpieczny kąt
Pokój wychowawców. Teoretycznie ma być miejscem, gdzie w spokoju można wypełnić dokumentację, dzienniki, karty leczenia. Pracy jest mnóstwo, o czym świadczą wypchane po brzegi segregatory na kilku regałach. W rzeczywistości ten „spokojny” kąt jest miejscem, do którego przychodzą podopieczni z tysiącem pytań. Marek i Sonia, którzy są na zaawansowanym etapie terapii, wpisują się do zeszytu wyjść, ponieważ mają prawo do przepustki (Sonia chce zaangażować się w wolontariat). Gosia błyskawicznie sprawdza plecak koleżanki, która właśnie wróciła z zajęć, a Ignacy przynosi swoją sportową torbę, prosząc, by ktoś ją przeszukał – to jedna z zasad dla tych, którzy wracają do ośrodka po jakimś wyjściu. Przychodzi także Ala, smutna, ze łzami w oczach. Siada obok wychowawcy i zaczyna mówić: „Panie Wojtku, bo ja nie wiem, czy to jest miejsce dla mnie. Będę mogła zadzwonić do mamy i zapytać się, co ona o tym myśli? Ja nie wiem, co robić. Wiem, ile miałam tutaj wpadek, ile popełniłam błędów. Jest mi ciężko…”. Rozmowę przerywa płacz dziewczyny. Bywają i takie chwile. W „Nadziei” nikt nie mówi, że wszystko minie, że nie trzeba pracować, że jedna decyzja zmieni wszystko. Młodzi raczej uczą się, że decyzję o życiu w trzeźwości należy podejmować codziennie na nowo.
życiorysy pełne pragnień
„Pielęgnuj swoje marzenia. Trzymaj się swoich ideałów. Maszeruj śmiało według muzyki, którą tylko ty słyszysz. Wielkie biografie powstają z ruchu do przodu, a nie oglądania się do tyłu” – tak brzmi motto, które można przeczytać w gazetce wydawanej przez młodzież przebywającą w placówce. Ośrodek tworzą ludzie, którzy mają wielkie pragnienia – ktoś chce zostać lekarzem, ktoś inny pilotem, ktoś chciałby po prostu założyć szczęśliwą rodzinę. Najważniejsze jest to, że oni mają nadzieję, że się uda. Nadzieję, którą znaleźli, będąc na peryferiach, zarówno miasta, jak i życia.
*Imiona pacjentów Ośrodka zostały zmienione.