Jedną z najbliższych Jezusowi osób podczas Jego ziemskiego życia była niewątpliwie Maryja. Ona przecież wydała Go na świat, w jej bliskości spędził też większość czasu. Czy Jezus odnosił się do Maryi tak samo, jak każdy syn odnosi się do swojej mamy? Jakie były ich rozmowy? Czy łatwo być Matką Syna Bożego?
Maryja uczy się rozumieć Jezusa
Może nas to zdziwi, ale na kartach Ewangelii mamy zapisane jedynie dwa dialogi Jezusa z Maryją. Pierwszy został odnotowany po tym, gdy 12-letni Jezus zgubił się po pielgrzymce do Jerozolimy. Gdy Maryja z Józefem znaleźli Go po trzech dniach w świątyni, wówczas Maryja zapytała Go, nie ukrywając silnych emocji: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). A co na to dorastający Jezus? „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Jednak ani Maryja, ani Józef nie bardzo wiedzieli, o czym Jezus mówi. Musiał być to dla nich bardzo przykry moment: trzy dni poszukiwań, a gdy w końcu znaleźli Jezusa, On jakby się tym wcale nie przejmował; co więcej, jakby jeszcze czynił im wyrzut, że powinni byli wiedzieć, gdzie jest Jego miejsce. W tej na pozór niewinnej scenie Jezus odsłania cząstkę swojej tajemnicy. Daje poznać Maryi i Józefowi, że On ma specjalne relacje z Ojcem. Trudna lekcja, ale na tyle wyrazista, że Maryja nigdy o niej nie zapomni.
Drugi dialog, również bardzo powściągliwy, został odnotowany wiele lat później, podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Gdy zabrakło wina, Maryja zwróciła się do Jezusa: „Nie mają wina” (J 2,3). I znów odpowiedź Jezusa jest zaskakująca: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto?” (2,4). Tym razem jednak ta pozorna odmowa Chrystusa nie przeszkadza Maryi, aby zwrócić się do sług: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (2,5). Widać, że po latach Maryja rozumie się z Jezusem o wiele lepiej. Wie, że może Go prosić i ma do tego prawo jako Matka, a dobry Syn Matce nie odmawia.
Maryja inspiruje Jezusa
Ewangelie odnotowały tylko dwie rozmowy. Obecność Maryi w publicznym życiu Jezusa była więc bardzo dyskretna. Nie znaczy to jednak, że nie rozmawiał On ze swoją Matką. Jednakże najbardziej intymna relacja Syna z Matką, która kształtowała się w zaciszu ich nazaretańskiego domu podczas długich lat życia ukrytego, pozostanie dla nas tajemnicą. Możemy się jedynie domyślać, czego Jezus mógł się nauczyć od swojej Matki, najważniejszej kobiety obecnej w Jego ziemskim życiu. Z pewnością uczył się wrażliwości na los kobiet, które w tamtym czasie nie liczyły się w hierarchii społecznej. Dlatego podkreślał nierozerwalność małżeństwa – oddalane żony były bowiem skazane na ciężki los. Nie pozwolił ukamienować słabej kobiety, pokazując, że mężczyźni również mają swój udział w grzechu. Dostrzegł niedolę wdowy pozbawionej utrzymania. Potrafił współczuć matce z Nain, która utraciła jedynego syna. Myślę, że zasługą Maryi było również Jego pozytywne podejście do dzieci, których godność tak mocno podkreślał.
Być może przykłady kobiety, która szuka zagubionej drahmy (por. Łk 15,8) lub wkłada zaczyn w trzy miary mąki, by wszystko się zakwasiło (por. Mt 13,33), nawiązują do obrazów samej Matki Jezusa, która troszczyła się o dom.
Zapewne Maryja zwracała uwagę Jezusa na ludzi, których dotyka różnoraka bieda. Takim klasycznym przykładem jest tu wspomniana już Kana Galilejska, gdzie Maryja jako pierwsza dostrzegła zakłopotanie gospodarzy i podpowiedziała Jezusowi: „Nie mają wina” (J 2,3). Jeśli po ludzku mówi się, że dzieci przejmują pewne cechy rodziców, to w przypadku Chrystusa moglibyśmy zaryzykować twierdzenie, że po Maryi odziedziczył właśnie tę wielką wrażliwość na drugiego człowieka: czy to uwikłanego w niewolę słabości, czy to dotkniętego różnymi chorobami, biedą, ludzką krzywdą. To są te bogate obszary, w których niewątpliwie Jezus jako syn pozostawał pod pozytywnym wpływem Maryi, podobnie jak od Józefa uczył się zawodu, ciężkiej pracy, odpowiedzialności za dom.
pierwsza pośród błogosławionych
Ale są dwie inne, dziwne sytuacje, kiedy Jezus jakby dystansuje się od Maryi. Najpierw scena, gdy pewna kobieta zawołała w stronę Jezusa, pełna podziwu dla Jego Matki: „Błogosławione łono, które Cię nosiło, i piersi, które ssałeś” (Łk 11,27). Jaka jest reakcja Chrystusa? Nie neguje tej pochwały, ale równocześnie zwraca uwagę na coś ważniejszego: „Owszem, ale przecież błogosławieni ci, którzy słuchają słowa Bożego i zachowują je” (11,28). Gdy słyszymy taką odpowiedź, wydaje nam się, jakby nie doceniał On swojej Matki i lekceważył pochwały pod Jej adresem. Ale czy tak jest w istocie? Jezus mówi „owszem”, czyli potwierdza, że bardzo ceni sobie Maryję jako Tę, z której przyjął ludzkie ciało. Jeśli wskazuje na inne błogosławieństwo, to chce powiedzieć, że Maryja bardziej niż z tytułu macierzyństwa godna jest błogosławieństwa jako Ta, która pierwsza słucha słowa Bożego i zachowuje je. Obok zasług naturalnych podkreśla te płynące z wiary Maryi.
Podobnie w drugiej scenie. Gdy Jezus nauczał, oznajmiono Mu, że przyszła Jego Matka i bracia i chcieliby z Nim mówić. Chrystus znów na pozór dystansuje się od swoich krewnych, podkreślając, że jego matką i braćmi są ci, którzy pełnią wolę Ojca Niebieskiego (por. Mt 12,46-50). Jednakże i w tym przypadku Jezus wiedział, co mówi. Tak naprawdę był to również ukłon w stronę Maryi: to właśnie Ona zasługuje na miano Matki bardziej ze względu na Jej posłuszeństwo woli Ojca, niż z tytułu więzów krwi.
Maryja nauczyła się Jezusa, poznała Jego drogę, doszła z Nim pod krzyż. On powierzył Ją św. Janowi, a Maryja stała się Matką umiłowanego ucznia i również naszą Matką. Jako taka może nas uczyć, jak rozumieć Jezusa i jak za Nim iść, by również nas mógł zaliczyć do grona swoich najbliższych – matek i braci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je.