Znajomy jezuita mawia, że Franciszek batoży księży. Dodaje zarazem, że się na niego za to nie obraża, tylko przypomina sobie o pierwszej miłości; o tym, co obiecał Jezusowi i Kościołowi w dniu kapłańskich święceń.
Chyba żaden z ostatnich papieży nie miał tak złego pijaru wśród duchownych. Wielu księży źle odbiera papieskie przestrogi, niejeden czuje się urażony, a niektórzy mówią wręcz – Franciszek nas nie lubi. Inni oskarżają go o populizm i demagogię, a styl życia przyrównują do marketingowych chwytów. Pytają, co w watykańskich finansach może zmienić fakt, że Franciszek nosi wysłużone czarne buty zamiast eleganckich mokasynów z czerwonej skóry czy to, że zamiast w Pałacu Apostolskim mieszka w Domu św. Marty – wspólnie z pracującymi w Watykanie księżmi. Nie zapominajmy też, że nie chce jeździć luksusowymi mercedesami, które bezużyteczne stoją od kilku lat w watykańskim garażu, bo on wybiera przeciętne samochody. Tyle że nie chodzi o zwykłe oszczędności, ale o zmianę wizerunku Kościoła, Watykanu, papiestwa. O powrót do ewangelicznego ideału. A to uwiera sumienia, nie pozwalając pozostać obojętnym na nauczanie Franciszka. Podobne reakcje przerabialiśmy już w czasach Jezusa, także wśród Jego uczniów. Jednych porywał, drudzy zatrzymali się na słuchaniu, inni zaczęli Go oskarżać, a byli i tacy, którzy Go sprzedali i zdradzili.
odtrutka na pokusę gotowych recept
Rezygnując z przyjętych wcześniej zwyczajów, Franciszek pokazuje jeszcze jedno – nie należy pewnych rzeczy robić i powtarzać bezrefleksyjnie. Nie neguje zarazem, że tradycja i symbole mają swoje znaczenie. Motywacja w rodzaju: „Ale tak jest od zawsze” nie jest jednak wystarczająca. Bo albo trzeba coś przyjąć, albo odrzucić – jednak zawsze to rozumiejąc. W codzienności Kościoła to ważna podpowiedź. W wywiadzie dla meksykańskiej telewizji papież mówił: „Uważam, że Watykan jest ostatnim dworem, jaki ostał się w Europie. To trzeba zmienić: odejść od tego, co ma jeszcze charakter dworski, a być zespołem roboczym w służbie Kościoła. To oczywiście wymaga osobistego nawrócenia”. Nie bez przyczyny w czasie mszy kończącej synod biskupów o młodzieży Franciszek zauważył, że „stawanie się bliskimi i wprowadzanie nowości Boga w życie brata stanowi odtrutkę na pokusę gotowych recept”. Przypomniał zarazem, że wiara jest życiem, a nie moralizatorstwem czy religijnym aktywizmem. To życie miłością Boga zmieniło nasze istnienie. I to jest punkt wyjścia do słuchania oraz rozumienia papieża.
Bez wątpienia Franciszek wypracował nowy styl odnoszenia się do księży i mówienia o samym kapłaństwie. Nie po to jednak, by „swoim dowalać”, ale uczynić kapłańskie życie lepszym, wprowadzając je na proste ewangeliczne tory. Warto też zadać sobie trud, by odkryć, ile w tym Franciszkowym „uderzaniu w księży” jest prawdy, a ile medialnego przekazu i dziennikarskiej interpretacji, bo to może zdecydowanie wpłynąć na odbiór papieża z krańca świata. Pamiętając o tym, że Franciszek bez iluzji i z prostotą mówi o najtrudniejszych sprawach życia w Kościele, warto pytać się o motywy takiego, a nie innego sposobu jego nauczania. Wymagające ojcowskie przesłanie wynika z przekonania, że głoszone słowo przemawia do wiernych dopiero wtedy, gdy potwierdza je świadectwo naszego życia. Stąd też jasne punktowanie np. księżowskiego celebryctwa, wynoszenia się nad innych i pańskich manier na rzecz postawy ofiarności, przejrzystości i bezinteresowności. I stąd choćby to jego tak często wybrzmiewające przy różnych okazjach: „Diabeł wchodzi przez kapłańską kieszeń, a lud nie wybacza światowości księży”. Zasadniczy przekaz „papieża antyklerykała” koncentruje się jednak na podkreśleniu znaczenia troski o osobistą, autentyczną i życiodajną więź każdego księdza z Jezusem. Dla niego to sprawa fundamentalna. Podobnie jak Benedykt XVI pokazuje, że nie wystarczy być przyjacielem człowieka, trzeba też być „teofilem”, czyli przyjacielem Boga, by naprawdę głosić miłosierdzie i pociągać ludzi do Chrystusa.
prosta droga do spotkania z Jezusem
„Marketing” Franciszkowego świadectwa przemawia, bo jest potwierdzony życiem, a nie odstającymi od niego pięknymi słowami. Chyba najbardziej weryfikuje się to w relacji z młodymi, którzy wiele pytań stawiają ostrzej niż ludzie starsi i też o wiele ostrzej reagują na odpowiedzi, które nie są koherentne. Między innymi w tym względzie młodzi na synodzie biskupów powiedzieli Kościołowi: „Sprawdzam”. Gdy twierdzili, że chcą, by ich słuchano, nie chodziło im bynajmniej o obniżanie poprzeczki i wprowadzanie relatywizmu moralnego, ale o to, że pragną poznawać wiarę. Nie chcą, by ją dla nich upraszczać czy osładzać. Są spragnieni całego bogactwa wiary i od tych, którzy spotkali Jezusa, oczekują, że będą im ją głosili i wyjaśniali. W kuluarach synodu młodzi wprost pytali Franciszka: „A ty jak żyjesz przykazaniami i tym, czego sam nauczasz?”. Bez ogródek sprawdzali też wiarygodność kardynałów czy biskupów. Przy wspólnej pizzy nie rozmawiali z nimi o lazurowym niebie nad Rzymem, ale pytali np. czy to, co proponują młodym, sprawdziło się w ich osobistym życiu i prosili, by im o tym konkretnie opowiedzieli.
„Wiara, która ocala, nie polega na jasnych poglądach na temat Boga, ale na szukaniu Go, pragnieniu spotkania z Nim. Wiara jest kwestią spotkania, a nie teorii. W spotkaniu Jezus przechodzi, w spotkaniu pulsuje serce Kościoła” – mówił papież na mszy wieńczącej synodalne obrady. Przypominał, że skutecznymi nie będą piękne kazania, ale świadectwo naszego życia. Niewątpliwie Franciszek jest pasterzem, który daje się nieść Duchowi Świętemu. Pociąga jego bardzo otwarta postawa, łamiąca konwenanse. Charakteryzuje ją prostota, ale i wielka siła przekazu, ewidentnie charyzmatyczne działanie. Jest ikoną ewangelizatora, który przypomina, że „to niechrześcijańskie oczekiwać, aż szukający bracia zapukają do naszych drzwi. Powinniśmy do nich iść, nie niosąc samych siebie, naszych recept i naszych etykietek w Kościele, ale Jezusa”. Franciszek jest wiarygodną twarzą Kościoła, ucząc swym życiem, że mamy czynić naszymi słowa Pana, a nie podawać za Jego słowo nasze idee. „Ileż razy ludzie odczuwają bardziej ciężar naszych instytucji niż przyjazną obecność Jezusa” – mówił podczas zamknięcia synodu. Dał też receptę na skuteczną ewangelizację wśród młodych: umieć wysłuchać, stawać się im bliskimi i świadczyć im radość naszego życia: Jezusa.