Pozory mylą. To chyba najlepiej określa Kościół – nie tylko polski. Bo choć statystyki wyraźnie pokazują, że uczestnictwo w religijnych praktykach jest domeną pań, to te nie często mają szansę na „głos”. Czy potrzebujemy w Kościele damskiego punktu widzenia, kobiecej wrażliwości? Niewątpliwie. Z tym znaczna większość się zgodzi. Problem zaczyna się pojawiać, gdy próbujemy pokusić się, by kobiecą obecność skonkretyzować. Czy potrzeba kościelnych parytetów? Nie sądzę. Ci bowiem, którzy dopominają się chociażby kapłaństwa kobiet, uciekają w stronę zbyt łatwych rozwiązań, moim zdaniem również utopijnych. Pomijam, że dziś niemożliwych.
Wiele bowiem zależy od tego, jak rozumiemy Kościół. Czy poszukujemy w nim jedynie przestrzeni sprawowania kultu, czy też szukamy realnej wspólnoty? W pierwszym modelu wystarczy pozwolić kobietom zadbać o ołtarz i zakrystię, w drugim – uznać ich macierzyństwo. Rodzenie, tworzenie, współwychowywanie. Bo podobnie nieszczęściem jest jak ksiądz, który w kapłaństwie pozostaje starym kawalerem, a siostra zakonna starą panną, tak i kobiety sprowadzone do roli dbania o „ład i porządek” w kościele. Czy trzeba zatem wpuścić kobiety na kościelne ambony? Przecież one już tam dawno są! Na ambonach domowych Kościołów, w rodzinnej katechezie, na kościelnych uniwersytetach… Na czym zatem polega problem?
W najnowszym „Czasie Serca” w temat na czasie wprowadza nas Elżbieta Wiater, redaktorka, pisarka, historyk i teolog. W refleksji nad relacyjnym Kościołem, kobiecością wyrażającą się w macierzyństwie, w wychowaniu, a także w kontemplacji ma nadzieję, że Kościół da „poczucie przynależności, oparcie, że będzie przestrzenią, w której będziemy słuchane i wysłuchane, w której nasz głos będzie się liczył”.
Warto sięgnąć do rozmowy Agnieszki Banaś z Magdaleną Frączek, którą mam nadzieję gościć w czasie środowych audycji w internetowym Radiu Profeto.pl. Dla niej odkrycie Boga jest odkryciem samej siebie: „Tylko my nie wierzymy, że możemy mieć to wszystko w sobie, że jeśli mamy Boga w sobie – a mamy – to mamy w sobie wszystko. Że nie jesteśmy bierne. Że pokój, miłość, zaradność, mądrość mamy w sobie. Że nie potrzebujemy tego dostać od mężczyzny na zasadzie zimowej wyprzedaży. Denerwuje mnie, gdy słyszę takie mądrości, że kobieta chce «czuć się bezpiecznie». Często słyszę to w Kościele – kobieta chce się czuć bezpiecznie, czyli zabierzcie od niej wszystkie niewiadome, wszystkie doświadczenia, zróbcie z nich takie lukrowane księżniczki. Czy Maryja chciała czuć się bezpiecznie? Nie, Ona chciała robić to, co Bóg dla niej przeznaczył”.
15 września 2015
Świetne artykuły! 🙂