Jak rozpoznać miłość?
(…) Wiele mówi się i pisze o miłości, ale o co właściwie w tym chodzi – bym miała każdego kochać, skoro Ci, których chciałabym kochać, wcale tego nie chcą, a do innych czuję niechęć? Jak wzbudzić w sobie miłość, skoro brakuje mi miłości w moim rodzinnym domu? Dodam jeszcze, że mam już za sobą nieszczęśliwe zakochania i zamiast wierzyć w miłość, która wszystko zwycięża, zaczynam wątpić.
Kalina z Poznania, lat 21
Droga Kalino,
dziękuję Ci za list, w którym opisujesz swoje doświadczenia uczuciowe. Powyżej zostały przytoczone pytania, w których poruszasz dwie kwestie: czym jest miłość i co robić, by jej doświadczać.
miłość czy zakochanie?
Miłość ma tak wiele twarzy, że łatwiej będzie ją sprecyzować poprzez negację. Zatem miłość nie jest tylko zbiorem wzniosłych uczuć, zauroczeniem zmysłów, nostalgią za pięknymi przeżyciami czy planowaniem nowych wrażeń.
Często pojęcie miłości bywa utożsamiane z zakochaniem i tu muszę się z Tobą zgodzić, że tego nie da się zrobić na siłę. Miłość to nie to samo, co zakochanie, choć to ostatnie może się przerodzić w miłość (i oby tak się działo).
Przyjrzyjmy się jednak na chwilę temu bardzo ludzkiemu fenomenowi. Badania statystyczne wskazują, że stanu zakochania, mimo iż może być nadzwyczaj przyjemny i zdawałoby się pożądany, nie da się utrzymać dłużej niż około półtora roku. Zaś wyniki badań neuropsychologicznych i obrazowych mózgu potwierdzają różnice w pracy samego mózgu. W stanie zakochania wzmożona aktywność poszczególnych struktur mózgowych znacznie różni się od tej, która jest w stanie świadomie przeżywanej miłości. Już na tej podstawie można by wyciągnąć prosty wniosek, aby z poważnymi życiowymi decyzjami poczekać, aż minie pierwsze zauroczenie.
Miłość nie jest też poświęceniem, trudem, żmudną pracą ani stałą adoracją lub tylko wytrzymywaniem czyjegoś towarzystwa.
pseudomiłość
Nie tak rzadko zdarza się, że pod płaszczykiem miłości podejmuje się jakieś dzieła pomocy, bywa bowiem, że ich głębszym motywem są nieuświadomione, własne, niezaspokojone potrzeby. Dla przykładu: ktoś, kto w dzieciństwie nie doznał zaspokojenia potrzeby akceptacji, bo na przykład sam nie doświadczył czułości ani rodzicielskiej troski, rzuca się w wir pracy w ośrodkach dla porzuconych dzieci.
Jednak, nie ujmując niczego z jego pracy, prawdziwym motywem tego działania może być dążenie do rekompensaty za tę nieuświadomioną potrzebę akceptacji z dzieciństwa. Innymi słowy: to ten człowiek potrzebuje pokrzywdzonych dzieci, by móc niejako nadrobić swoje emocjonalne braki z przeszłości. Dopiero gruntowne przepracowanie jego własnych problemów emocjonalnych w procesie terapeutycznym, może uwolnić go od przeszłości, by wcześniejsze złe doświadczenia nie narzucały mu nadal decyzji. Dotąd jego decyzje były ograniczane wcześniejszymi, psychicznymi urazami.
miłość potrzebuje wolności
Wydaje się, że to właśnie wolność rozgranicza zakochanie i coś, co tylko z pozoru przypomina miłość, od prawdziwej miłości. To banalne wyrażenie, że tylko człowiek wolny może prawdziwie kochać jest do bólu prawdziwe. W zakochaniu też nie jest się do końca wolnym. Uruchamiają się procesy psychologiczne, by osiągnąć jakąś korzyść dla siebie, może to być na przykład mniejsza czy większa próba manipulacji, by podporządkować i zatrzymać przy sobie upatrzoną osobę. Człowiek działa trochę jakby pod przymusem własnych idei.
Miłość jest czymś innym, choć nieobce jej jest poruszenie zmysłów i towarzyszy trudom życia. Jest wewnętrzną, głęboką postawą wobec innych. Taką postawą, która sprawia, że ci, których spotykamy otwierają się coraz bardziej na miłość. Oczywiście, jak zwykle, należy zacząć od samego siebie.
nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło
Piszesz też o tym, że odczuwasz brak miłości w swojej rodzinie, co jak podejrzewam, każe Ci sceptycznie patrzeć na ewentualne założenie swojej rodziny. Zarówno te negatywne doświadczenia z rodzinnego domu, jak i jakiekolwiek trudności w relacjach z innymi ludźmi, możesz śmiało wykorzystać, by nauczyć się brać swoje życie we własne ręce, zamiast poddawać się losowi.
Na początek trzeba się przyjrzeć temu, co było bolesne w domu, zastanowić się, dlaczego ten konkretny człowiek wzbudza w Tobie niechęć. To pierwszy krok w procesie terapeutycznym, który ma na celu uwolnić Cię od dotychczasowych schematów. Konflikty i rozczarowania dostarczą Ci wielu cennych informacji, które są niezbędne w pracy nad sobą.
Sama zauważysz, że powtarzają się pewne wzorce, mimo iż jesteś starsza i otaczają Cię inni ludzie. Konieczne jest jednak, by skorzystać z pomocy terapeuty lub psychologa. Udana terapia to trochę żmudna praca, potrzebujesz kogoś, kto ma w tym względzie doświadczenie. Przy okazji robienia porządków w przeszłości, na pewno znajdą się tam pozytywne wydarzenia. Może się nawet zdziwisz, że o nich zapomniałaś. Te radosne wspomnienia dobrze jest odświeżyć.
nie bój się miłości!
Wracając do Twojego pytania, odpowiadam: ideałem jest kochać absolutnie każdego. Spróbować tak zmierzyć się z drugim człowiekiem, by w pojawiającej się relacji, można było znaleźć jak najwięcej punktów stycznych z opisem miłości, jaki jest zawarty w pierwszym Liście św. Pawła do Koryntian. Myślę, że Twoje zwątpienie wyraża przeczucie, że to właśnie miłość jest najważniejszym ludzkim zadaniem. Zadaniem na całe życie. Rezerwując miłość tylko dla osób nam drogich albo takich, które są w stanie ją odwzajemnić, będziemy jak faryzeusze, którym Jezus zarzucał interesowność.
Możliwe jest miłowanie ludzi, do których nie czujemy sympatii lub po ludzku biorąc, wolelibyśmy ich nie spotykać. Staje się to możliwym, ponieważ miłość jest tak wielka, iż wynosi ludzkie motywy działania na o wiele wyższy poziom niż uprzedzenia, lęk, niepewność, obawa i obojętność.
Nie trzeba też bać się, że nasze starania spotkają się z odrzuceniem lub ironią. Jezus daje cenną wskazówkę apostołom, kiedy ich wysyła, by głosili Ewangelię. Każe im błogosławić wszystkich, bez uprzedniego oceniania kogokolwiek. Gdyby jednak okazało się, że niektórzy nie są tego godni, zapewnia, że to błogosławieństwo spłynie na apostołów z powrotem. Podobnie jest z miłością bliźniego. Ten, kto kocha ryzykuje, że będzie kochał jeszcze więcej.
Bóg jest miłością
Poruszając temat kochania, dajesz Kalino wyraz największej ludzkiej tęsknocie – tęsknocie za miłością. Wydaje mi się, że osobom wierzącym łatwiej jest dojrzeć do przyjmowania i dawania miłości. Nie można kogoś obdarować czymś, czego się samemu nie posiada. Przypomnijmy przysłowie: „Z próżnego nawet Salomon nie naleje”.
Musimy pamiętać i już nigdy nie zapomnieć o tej pierwotnej miłości, którą Bóg, powołując nas do istnienia, ukochał. Poza tym do dyspozycji mamy całe bogactwo duchowe Kościoła.
Życzę Ci droga Kalino dużo radości w odkrywaniu miłości. Masz na to całe życie.