Zniszczone od ostrzału artyleryjskiego budynki, podziurawione od strzelanin elewacje, spalone dachy, helikoptery w powietrzu, czołgi na ulicach… Widoki niczym z dobrze znanych z mediów walk w syryjskim Aleppo. To jednak nie opis międzynarodowego konfliktu, ale wojny domowej. Tym razem nie chodzi o Afrykę, ale o mało znany konflikt w Azji, w filipińskim Marawi. Przez kilka ostatnich miesięcy zginęło tam 800 osób, płacąc życiem za nierozwiązany od wieków konflikt polityczno-religijny.
trochę geografii, historii i polityki
Marawi to średniej wielkości miasto położone w centralno-zachodniej części wyspy Mindanao. Nieopodal, 120 km drogą krajową i tylko 60 km „przez góry”, położone jest Cagayan de Oro, o którym można powiedzieć, że jest „sercańską stolicą” na Filipinach. To tam w 1989 roku rozpoczęli misję księża sercanie i tam znajduje się obecnie najwięcej naszych dzieł duszpasterskich i dobroczynnych: seminarium duchowne, dwie parafie, bursa umożliwiająca naukę dzieciom z plemienia Higaonon czy Sercański Dom dla Dziewcząt dający schronienie dziewczynkom wykorzystanym seksualnie w środowisku domowym. Nieopodal leży też Opol, wioska, gdzie sercanie wybudowali domy dla ofiar tajfunu.
Początki chrześcijaństwa na Filipinach związane są z osobą hiszpańskiego badacza i podróżnika Ferdynanda Magellana. To on w 1521 roku przypłynął na archipelag wysp filipińskich (dzisiejsze Filipiny to ponad 7 tys. wysp) i to właśnie Hiszpanie nadali nazwę podbitej ziemi Las Islas Filipinas, czyli wyspy Filipa, od imienia króla Filipa II Habsburga. Ale był to również czas, kiedy w tym rejonie mocno zakorzenił się islam. Przez ponad 250 lat na wielu wyspach ludzie wyznawali islam, a polityczną władzę sprawowały sułtanki, m.in. Manila (nazwa stolicy). W wyniku długoletnich konfliktów wyznawcy Allaha zachowali dla siebie tylko region Moros na południu wyspy Mindanao. Trzeba przyznać, że chrześcijańscy Hiszpanie próbowali podporządkować sobie całe terytorium Filipin „mieczem i krzyżem”. Historyczne uprzedzenia między wyznawcami dwóch wielkich religii pogłębiały się przez lata zbrojnego konfliktu, który rozpoczęli chrześcijanie.
W 1898 roku na Filipinach wybuchło powstanie przeciwko Hiszpanom. W konflikcie uczestniczyły Stany Zjednoczone, w efekcie czego przejęły one kontrolę nad krajem. Po uzyskaniu pozornej niepodległości rząd ogłosił Mindanao „ziemią obiecaną”. Fale chrześcijańskich imigrantów z centralnych i północnych wysp Filipin zaczęły zasiedlać tradycyjnie muzułmańskie ziemie. Do 1965 roku większość muzułmańska stała się mniejszością.
walka o autonomię
Od kiedy muzułmanie przestali być większością „u siebie w domu”, prowadzą oni walkę zbrojną o uzyskanie jak największej autonomii, ale również o utworzenie kalifatu. Terroryzm stał się podstawową metodą walki do osiągnięcia tego celu. I nawet jeśli udaje się uzgodnić z nimi jakieś warunki zawieszenia broni, to problemem stają się ich wewnętrzne podziały.
Na Filipinach istnieją dwa rodzaje terroryzmu: jeden jest przestępczy, a drugi ideologiczny. Przestępczym można określić ten prowadzony przez grupę Abu Sayaff, która z przyczyn ideologicznych oddzieliła się od rewolucyjnego Frontu Wyzwolenia Narodowego Moro (MNLF). Aby wspierać działalność rebeliantów, zaczęli porywać dla okupu ludzi. Dziś można ich jednak nazwać raczej bandytami niż wojownikami, gdyż mordują ludzi, również Europejczyków i Amerykanów, za których nie udało im się uzyskać okupu. Do grona zakładników islamistów należał także włoski sercanin ks. Giuseppe Pierantoni, który został porwany, kiedy udawał się na poranną Mszę Świętą. Niewiele brakowało, aby zamiast niego w rękach porywaczy znalazł się Polak, ks. Janusz Burzawa SCJ. Księża mieszkający razem we wspólnocie zamienili się tego dnia dyżurami liturgicznymi. Włoch przetrzymywany był w niewoli przez pół roku. I jak sam relacjonuje, nieraz słyszał kroki żołnierzy, którzy przeczesywali tropikalne lasy w poszukiwaniu zakładnika. Ciekawostką może być to, że ks. Józef zaprzyjaźnił się z wieloma z porywaczy, którymi w rzeczywistości w większości byli biedni rybacy i analfabeci. Jako zakładnik pisał dyktowane przez nich listy do żon czy narzeczonych. Uwolnienie sercanina było związane z bardzo zdecydowanym działaniem rządu włoskiego oraz najprawdopodobniej zapłaceniem okupu.
ucieczka z Marawi
Ideologiczny terroryzm uprawia natomiast niedawno powstała grupa Maute. Bracia Maute zadeklarowali wierność tzw. Państwu Islamskiemu i chcą ustanowić kalifat na Mindanao, który jako niezależny od rządu z Manili zostanie również wolny od „niewiernych”. Walki w Marawi wybuchły 23 maja 2017 roku, gdy siły rządowe próbowały aresztować lokalnego szefa terrorystów sprzymierzonych z ISIS, Isnilona Hapilona. Z miasta musiało uciekać ok. 200 tys. osób. Jak opowiada ks. Janusz Burzawa SCJ, proboszcz parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Cagayan de Oro, konflikt ten prędzej czy później musiał wybuchnąć. Od wielu lat miasto było budowane w taki sposób, aby budynki wytrzymały nawet ostrzał artyleryjski. Na Filipinach normalnie nie stawia się zbrojonych ścian. Nierzadko zdarzało się również, że pod domami można było zobaczyć wiele worków z cementem. Domy jednak „nie rosły”, bo cement był zużywany do budowy piwnic i schronów na broń oraz w celu ukrycia się podczas walk ulicznych. Bywały także sytuacje, kiedy policja zatrzymywała na rogatkach miasta ciężarówkę wypakowaną bronią i chciała zarekwirować szmuglowany sprzęt, ale wówczas ktoś „ważny” telefonował i kazał im przepuścić transport jako rzekomą „własność rządową”.
nie religia, ale walka o władzę
Jak podkreślają sercańscy misjonarze, chrześcijanie i muzułmanie żyją na Filipinach w zgodzie. Nawet w czasie oblężenia Marawi przez grupę Maute muzułmańscy pracodawcy pomagali swoim chrześcijańskim pracownikom znaleźć bezpieczne schronienie. Z kolei chrześcijanie z Illigan czy Cagayan de Oro pomagali muzułmańskim uchodźcom pośpiesznie opuszczającym domy, które zajmowali rebelianci atakowani przez armię rządową. Aktualnych wydarzeń nie da się interpretować inaczej, jak tylko w historycznym i politycznym kontekście walki o wpływy i władzę. Jest to wielką biedą Filipińczyków, że pieniądze, polityka i władza „popychają” ich do zabijania w imię Boga.