„Wyszedł stamtąd i przyszedł do swego rodzinnego miasta. A towarzyszyli Mu Jego uczniowie. Gdy zaś nadszedł szabat, zaczął nauczać w synagodze; a wielu, przysłuchując się, pytało ze zdziwieniem: «Skąd to u Niego? I co to za mądrość, która mu jest dana? I takie cuda dzieją się przez jego ręce! Czy nie jest to cieśla, syn Maryi, a brat Jakuba, Józefa, Judy i Szymona? Czyż nie żyją tu u nas także jego siostry?». I powątpiewali o Nim. A Jezus mówił im: «Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony». I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu, jedynie na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich. Dziwił się też ich niedowiarstwu. Potem obchodził okoliczne wsie i nauczał.
Mk 6,1-6
lectio
Gdyby Ewangelie były tylko wymyślonym przez ludzi opowiadaniem o niezwykłym nauczycielu, wszechpotężnym Bogu-Człowieku, sprawcy znaków i cudów, realizującym z wielką mocą dzieło zbawienia człowieka, perykopa rozpoczynająca 6. rozdział Ewangelii św. Marka nigdy nie powinna się w niej znaleźć. Nieskuteczność misji Jezusa w Nazarecie rodzi zdumienie i stawia pytania o autentyczną wszechmoc Syna Bożego. Sam Chrystus zdumiewa się niedowiarstwem mieszkańców Nazaretu, którzy nie zauważyli Boga przechodzącego obok ich namiotów, wokół których zasiedli w najgorętszej porze dnia (por. Rdz 18,1). Jednak być może to właśnie ten negatywny wydźwięk perykopy ewangelicznej jest najbardziej przekonującym dowodem jej wiarygodności i autentyczności. Być może to właśnie opowiadanie o nieudanej misji Jezusa w Jego rodzinnym mieście odsłania wyraźniej przed nami jeszcze jeden autentyczny – choć budzący zdumienie – rys Jezusowej Ewangelii: wolność przyjęcia lub odrzucenia Dobrej Nowiny. Być może wzmianka o zdumieniu powinna w pewien sposób ukierunkować naszą lekturę słowa. Zdumiewajmy się zatem, czytając Słowo…
meditatio
Wizyta w rodzinnym mieście następuje bezpośrednio po serii niezwykłych wydarzeń, które rozegrały się w okolicach Jeziora Galilejskiego. Było wśród nich uwolnienie opętanego mieszkającego w grobach, uzdrowienie kobiety cierpiącej na krwotok, wreszcie uzdrowienie lub raczej wskrzeszenie córki przełożonego synagogi Jaira. Wydarzenia te wydają się jednoznacznie ukazywać Jezusa jako nauczyciela pełnego mocy, której nic nie jest w stanie się oprzeć: potęga złego ducha i królestwo nieczystości, choroba, a nawet cień śmierci ustępują przed Chrystusem, który przychodzi zbawić człowieka. W obliczu tej nadzwyczajnej manifestacji mocy Jezusa zarysowany przez ewangelistę kontrast pomiędzy skutecznością Jego działalności nad jeziorem a rezultatem misji w rodzinnym Nazarecie może być źródłem prawdziwego zdumienia.
Ewangelista wspomina, że Jezus „przyszedł do swego rodzinnego miasta” (Mk 6,1) – dosłownie: εἰς τὴν πατρίδα αὐτου, „do swojej ojczyzny”, tzn. „do ziemi swego ojca”. Określenie to jest o tyle intrygujące, że w 3. wersie, gdzie pojawia się informacja o pochodzeniu Jezusa, brakuje choćby najmniejszej wzmianki o Jego ojcu. Chrystus nazwany jest cieślą, synem Maryi, bratem Jakuba, Józefa, Judy i Szymona. Porównanie z paralelnymi tekstami Ewangelii synoptycznych ukazuje wyjątkowość Ewangelii św. Marka. Podczas gdy w Ewangelii św. Łukasza Jezus nazwany jest synem Józefa (por. Łk 4,22), a w Ewangelii św. Mateusza „synem cieśli” (Mt 13,55), św. Marek, cytując mieszkańców Nazaretu, mówi o synu Maryi. Jak podkreślają uczeni, w źródłach żydowskich imię ojca określało tożsamość człowieka. Imienia tego używano konsekwentnie nawet wtedy, kiedy ojciec już nie żył. Użycie imienia matki mogłoby świadczyć o tym, że jej ród był ważniejszy niż ród ojca. Biorąc jednak pod uwagę pochodzenie Józefa z królewskiego rodu Dawida, trudno sobie wyobrazić, by podobny przypadek miał miejsce w tej sytuacji. Określenie „syn Maryi” (Mk 6,3) może być również aluzją do sytuacji, w której wymienieni jako bracia Jezusa: Jakub, Józef, Juda i Szymon, a także wspomniane siostry pochodziliby od innej matki – byli np. synami Józefa z wcześniejszego związku.
Nie brakuje wreszcie egzegetów, którzy w wyrażeniu „syn Maryi” (6,3) widzą echo kontrowersji dotyczących pochodzenia Chrystusa i wczesnej żydowskiej tradycji, która ukazywała Go jako owoc nieślubnego związku Maryi i rzymskiego żołnierza. W myśl tej hipotezy mieszkańcy Nazaretu byliby pierwszymi, którzy chcąc zdyskredytować czy ośmieszyć działalność Jezusa, przywoływaliby taki właśnie kłopotliwy detal z Jego biografii. Nawet jeśli ta hipoteza nie jest w pełni przekonująca, oddaje ona klimat spotkania Chrystusa z mieszkańcami Nazaretu; klimat, w którym wyczuwana jest nuta wrogiego zdziwienia. W kontekście znaków i cudów, które dzieją się przez ręce Jezusa, a także w obliczu Jego zdumiewającej mądrości pytanie retoryczne, które pada z ust mieszkańców Nazaretu: „Czy nie jest to cieśla, syn Maryi?” (6,3), wydaje się zdradzać irytację i niedowierzanie. „Czy ten cieśla nie powinien zająć się budowaniem domów, nie zaś cudami, znakami i nauczaniem?” – zdają się pytać mieszkańcy Nazaretu. Być może wśród poirytowanych są również najbliżsi krewni Jezusa: Jakub, Józef, Juda lub Szymon, a także któraś z Jego sióstr, ktoś z jego domowników – skoro stwierdzi On: „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony” (6,4). A kiedy ich zdziwienie przyprawione szczyptą niechęci (a może również zazdrości) przemieni się w niedowierzanie, Chrystus zdziwiony ich niedowiarstwem nie będzie mógł wykonać żadnego znaku, tylko na kilku chorych położy ręce i uzdrowi ich (por. Mk 6,5).
oratio
Panie, świat dziś niedowierza Twoim słowom, Twoim znakom, Twoim prorokom i Twoim świętym… Dziś tak łatwo jest uciec w łagodny sceptycyzm, który nie wymaga większego wysiłku, szczególnej mądrości czy nadzwyczajnej odwagi. Proszę Cię, bym nie zwątpił pośród ludzi, którzy wątpią. Proszę Cię, bym umiał codziennie zdumiewać się niezwykłością Twych znaków i głębią Twej mądrości. Niech to moje zdumienie przeradza się w zachwyt i zaufanie, które Ty, przechodząc, dostrzeżesz na dnie mego serca. I włożysz na mnie swe ręce, i uzdrowisz…
contemplatio
Pierwszym zdziwieniem było to, z którym mieszkańcy Nazaretu przyjęli znaki Jezusa i Jego mądrość. To zdziwienie zmieniło się jednak w zwątpienie, które zamknęło serca na moc Boga-Człowieka przechodzącego ulicami Nazaretu. I dziwił się Bóg-Człowiek ich niedowiarstwu – to drugie zdziwienie. A gdzie jest miejsce na trzecie, tytułowe zdziwienie? To moje zdziwienie… Zdziwienie tym, że człowiek jest w stanie swoim zwątpieniem uczynić Boga-Człowieka bezradnym. Zdziwienie nie tyle niedowiarstwem mieszkańców antycznego Nazaretu, ile negatywną siłą mojego własnego zwątpienia…