Jako rodzice wyposażamy dzieci w szereg przydatnych życiowych umiejętności. Wśród nich niewątpliwie znajduje się zarządzanie finansami. Domowa edukacja finansowa ogranicza się czasem do kieszonkowego czy domowej świnki skarbonki, bywa też bardziej rozszerzona. Jak wprowadzić przemyślaną edukację finansową do własnego domu?
najważniejsi są rodzice
Jak zwykle wszystko zaczyna się od nas, rodziców. To przecież my poprzez to, w jaki sposób sami zarządzamy pieniędzmi, mamy największy wpływ na to, jak nasze dziecko będzie poruszać się w obszarze finansów. Ono nieświadomie chłonie klimat finansowy panujący w domu, a w jego umyśle kodują się przekonania związane z zarabianiem i wydawaniem. Na podejmowane przez nas finansowe wybory wpływają nasze osobiste przekonania w tym zakresie. Jak zawsze, gdy chodzi o wychowanie, proces przekazywania dzieciom ważnych umiejętności należy zacząć od samych siebie i wzmocnić w sobie to, co chcemy przekazać dziecku.
Finanse to temat trudny do podejmowania w wielu rodzinach, według mnie zupełnie niepotrzebnie. Dużo osób podchodzi do niego z obawą i dosyć niepewnie. Często jest to sprawa wstydliwa, w niektórych środowiskach objęta swoistą zmową milczenia. Wiele osób atakuje idee domowej edukacji finansowej z racji posiadania niskich zarobków. Czym zarządzać, gdy na koncie wieczny brak? W takiej sytuacji zarządzanie i przekazywanie dzieciom wiedzy o finansach wydaje się tym bardziej istotne.
Skąd bierze się trudność mówienia o pieniądzach? U wielu z nas finanse wpływają znacznie na posiadany obraz siebie, poczucie własnej wartości. Cenimy tych, którzy zarabiają więcej od nas. Czujemy się lepsi od ludzi, którzy są mniej zamożni niż my sami. Często postępujemy tak, jak gdyby „mieć” oznaczało „być”, a zasobność konta decydowała o wartości osoby. Tymczasem podstawowy przekaz o finansach, jaki powinniśmy przekazać naszym dzieciom jest odwrotny. To nie to, co mamy, określa nas jako osoby. Jesteśmy cenni i ważni niezależnie od tego, czy coś posiadamy, czy nie.
chrześcijanin a finanse
Jak wyznawca Chrystusa powinien podchodzić do finansów? Czy wolno mu się wzbogacać? Oczywiście jako chrześcijanie możemy się bogacić, inwestować, pracować nad wzrostem własnego wynagrodzenia. Nie ma w tym nic niewłaściwego. Życie chrześcijańskiej rodziny może być zamożne. Co prawda istnieją chrześcijanie, których Pan Bóg powołuje do ubóstwa w sposób szczególny, np. zakonnicy. Jednak i oni zarabiają, choćby pracując w szkołach jako katecheci. Będąc w małżeństwie, również musimy zarobkować, by utrzymać rodzinę. W związku z tym powinniśmy też dążyć do tego, by za wykonywaną pracę otrzymywać właściwe wynagrodzenie. Nie chodzi zatem tyle o posiadane finanse, co o stosunek do nich. I tu trzeba sobie odpowiedzieć na pytania, m.in. o to, za kogo właściwie się uważamy – posiadaczy zarobionych pieniędzy, ich właścicieli czy zarządców? Czy dopuszczamy do naszych finansów Boga? On daje nam siłę, zdrowie, rozum, ciało zdolne wykonywać określoną pracę, czyli zasadniczo wszystko, byśmy mogli zarabiać. Czynimy to jednak nie tylko dla siebie. Spójrzmy zatem na nasze finanse jak na własność Bożą, którą ofiarował On nam podobnie jak talenty, po to, byśmy za ich pomocą czynili dobro. Pieniądze nabiorą wówczas zupełnie innego znaczenia.
Taka perspektywa jest wymagająca, ale też oczyszczająca. Pozwala ona na przykład przyjrzeć się na nowo czynionym wydatkom, to znaczy temu, ile naszych pieniędzy przeznaczamy na potrzeby właściwe, a ile marnujemy na chwilowe zachcianki? Czy dzielimy się zarabianymi pieniędzmi z tymi, którzy z różnych powodów cierpią na ich brak? A może wspieramy finansowo organizacje, które wcielają w życie społeczne wyznawane przez nas wartości? Czy nasze pieniądze służą do realizowania Bożych celów? Jaka jest w końcu nasza postawa względem pieniędzy: przedsiębiorcza czy roszczeniowa? Może się również zdarzyć, że z różnych powodów to my jesteśmy w grupie osób, które korzystają z pomocy finansowej innych. Ważne, by w miarę możliwości próbować wtedy zmieniać swoją sytuację tak, by udzielana nam pomoc nie była już potrzebna i mogła trafić do innych rodzin. Istotne jest oczywiście również to, czy jestem wdzięczny za wsparcie, jakie otrzymuję, czy też uważam, że po prostu mi się ono należy?
dziecko w świecie finansów
Jeśli przekażemy dzieciom odpowiednie przekonania dotyczące finansów, to będzie już bardzo dużo. Tak naprawdę moglibyśmy poprzestać na własnym przykładzie. Dziecko widząc nasz stosunek do pieniądza, to w jaki sposób go wydajemy, jak oszczędzamy i jak się dzielimy, w naturalny sposób przyjmie te sposoby postępowania jako właściwe. Warto jednak zrobić coś, by młody człowiek mógł uczyć się nie tylko patrząc na nas, ale też doświadczać samemu. Edukację finansową można rozpocząć już z dziećmi trzyletnimi, a nawet młodszymi, szczególnie wtedy, gdy zadają one pytania dotyczące zakupów, ceny, pieniędzy. Ważnym aspektem jest po prostu przekazywanie dziecku informacji o tym, czym są pieniądze, jak się je zdobywa, co to są banki, konta bankowe itp. Istotne jest, by przekazać wiedzę na temat tego, czemu służą pieniądze, przedstawiając je jako środek, a nie cel sam w sobie. Uczmy nasze dzieci oszczędzania, pokazujmy, że nie wszystkie rzeczy możemy kupić od razu. Warto też uzmysławiać dzieciom, w jaki sposób działa reklama, nauczyć je odróżniać zachciankę od potrzeby, pokazać, jak za pomocą pieniędzy można pomnażać dobro. Gdy zdecydujemy się dawać dziecku kieszonkowe, możemy skorzystać z tak zwanej metody trzech słoików. Ważne jest przy tym, by rzeczywiście były to słoiki, tak aby dziecko mogło cały czas widzieć ich zawartość. Każdy słoik zasilamy pieniędzmi przeznaczonymi na inny cel. W ten sposób uzyskujemy trzy kategorie: wydawanie, oszczędzanie, pomoc innym. Dziecko dzieli otrzymane kieszonkowe pomiędzy te trzy słoiki. Młodszemu potomkowi możemy pomóc, rozkładając kwotę na trzy równe części, starsze może już dokonywać samodzielnych wyborów. Możliwe są też inne, w jakiś sposób uregulowane sposoby podziałów pieniędzy kieszonkowych, np.: 70 proc. wydawanie, 20 proc. oszczędzanie, 10 proc. pomoc.
Zachęcam do zgłębiania tematu edukacji finansowej dzieci. Zagadnienie to jest niezwykle ciekawe, szczególnie dla ojców. Myślę, że my dorośli także możemy na tym wiele skorzystać. Nigdy nie jest za późno na edukację finansową, a zapewne wielu z nas ma w tym zakresie coś do nadrobienia.