Dobrze, że ksiądz przyszedł. Spotkanie 17.

Wystrzeliły korki szampanów, niebo zaiskrzyło się tysiącami kolorowych fajerwerków i w ten sposób powitaliśmy nowy rok 2002. W naszych sercach dominuje nuta radości, bo oto rodzą się nowe nadzieje i otwierają nowe możliwości. Jednak równolegle do tych pozytywnych uczuć pojawia się pewien niepokój o to, co przyniosą kolejne dni.

U początku obecnego roku nasza niepewność związana jest między innymi z konsekwencjami ataku terrorystycznego, jaki wydarzył się w USA minionej jesieni. W tym kontekście zapytał mnie ktoś ze znajomych, dlaczego ludzie wzajemnie się zwalczają i niszczą? Pytanie to dość często powraca w różnych dyskusjach jako swego rodzaju zarzut kierowany pod adresem osób deklarujących swą przynależność do Boga. Problem w tym, że stawiając powyższe pytanie wielu kieruje swe oczy na innych, np.: muzułmanów, prawosławnych czy też katolików, ale utożsamianych najczęściej z księżmi bądź tymi, którzy „chodzą do kościoła”. Z kolei ci ostatni również szukają zła poza sobą. Tymczasem to, co komplikuje nasze wzajemne relacje, prowadząc w konsekwencji do małych waśni i dużych wojen, leży w każdym z nas. I nie jest to bynajmniej jakiś błąd w działaniu Boga, ale brak naszego otwarcia się na Niego. Dla nas, wierzących katolików, oznacza to wciąż za małe przyjęcie Jezusowej Ewangelii w osobistym życiu. By się o tym przekonać, pomyślmy, czy u początku nawet najmniejszej wojny nie leży przede wszystkim brak ewangelicznej miłości i odrzucenie Bożych przykazań? Odpowiedź nasuwa się sama.

Zatem u progu nowego roku powinniśmy z mocą prosić Boga o siłę i odwagę, by w każdym dniu podążać Jego drogami. To stanie się fundamentem budowania pokoju oraz szeroko pojętego dobra w naszym domu i całym świecie.

Avatar

Author: ks. Marek Romańczyk SCJ

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.