Dni młodych bez granic

 

Są wykluczeni, ponieważ pochodzą z rodzin trędowatych lub są ociemniali. W oceanie hinduizmu stanowią kroplę chrześcijaństwa. Pierwszy raz w życiu zetkną się ze społeczeństwem bez kast i taką masą młodzieży wierzącej w Jezusa. W ich kraju konwersja na chrześcijaństwo jest urzędowo zakazana, a za wiarę wciąż giną tam ludzie. Młodzi z Indii szykują się na Światowe Dni Młodzieży.

 

trędowaci z Jeevodaya czekają na ŚDM

Hinduskim zwyczajem młodzi siedzą na ziemi. W centrum pomieszczenia znajduje się niewielka kopia krzyża i ikony Światowych Dni Młodzieży. Trwa kolejne spotkanie przygotowujące do wyjazdu do Krakowa. I tak już od roku. „Postawiliśmy zarówno na uporządkowanie wiedzy religijnej, bo niektórzy z nich to bardzo młodzi stażem chrześcijanie, jak i na zwiększenie umiejętności dzielenia się przeżyciami duchowymi” – mówi doktor Helena Pyz. Od ponad ćwierć wieku kieruje ona Ośrodkiem Rehabilitacji Trędowatych w Jeevodaya. Teraz z młodymi systematycznie dzieli się swym doświadczeniem wiary. Dla niektórych z nich jest zresztą matką chrzestną. Wspólnie zgłębiają katechizm dla młodzieży Youcath, dyskutują, modlą się i adorują Jezusa w Najświętszym Sakramencie. W przygotowaniach uczestniczy więcej młodych, niż tylko grupa, która przyjedzie do Polski. Pozostali biorą udział choćby we wspólnych pielgrzymkach, jak ta ostatnia do Vailankani – najważniejszego sanktuarium maryjnego, nazywanego też indyjskim Lourdes. W ten sposób budują więzi, rodzą się przyjaźnie, umacnia braterska wspólnota, co w tym hinduistycznym kraju ma ogromne znaczenie. Plan kolejnych spotkań opracowują sami młodzi i jest to dla nich wielkie wyzwanie. „Odnoszę wrażenie, że po tym roku pracy są na wspaniałej drodze do brania odpowiedzialności za swoje chrześcijaństwo, za przekazywanie go dalej, są też gotowi na wiele przeciwności, które mogą ich czekać” – podkreśla polska lekarka. W sąsiednim stanie przed kilku laty doszło do masowego pogromu chrześcijan. Nastroje w kraju wciąż się radykalizują. Wyznawcy Chrystusa coraz powszechniej są dyskryminowani; podnoszą się głosy, że Indie powinny być ojczyzną tylko dla wyznawców hinduizmu.

„Ci młodzi stanowią nową jakość w duszpasterstwie w tym miejscu. Potrzebowali tylko drobnej zachęty, żeby sami zacząć swoje poszukiwania pogłębienia wiary. Sięgają do ważnych tematów jak grzech, powołanie, przebaczenie” – mówi Anna Sułkowska, kierująca Sekretariatem Misyjnym Jeevodaya, który wziął na siebie materialną i logistyczną stronę przygotowań.

zaproszeni z wdzięczności

Anna wyznaje, że pomysł zaproszenia młodych z Indii zrodził się z wdzięczności. Był rok 1989. Zamknięte granice komunistycznego bloku. Jan Paweł II zwrócił się wówczas z prośbą do wiernych Europy Zachodniej, by pomogli młodzieży ze Wschodu przyjechać do Santiago de Compostela. „Dzięki temu i ja mogłam wziąć udział w ŚDM, a moja wiedza o tym, czego mogę się tam spodziewać, była bardzo skromna. Pamiętam, że im bardziej powiększała się jadąca na to spotkanie kolumna autobusów, tym bardziej rosło nasze doświadczenie Kościoła. Pan Bóg być może przygotował mnie wtedy na otwarcie się na Kościół na krańcach świata” – wyznaje Sułkowska, od kilkunastu lat aktywnie zaangażowana w pomoc dla Jeevodaya. Do wyjazdu Sekretariat Misyjny zaprosił też grupę ociemniałej młodzieży, uczącej się w szkole prowadzonej przez zaprzyjaźnione Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża z Lasek.

ociemniali z Bangaluru

Po budynku szkolnym roznosi się hymn krakowskiego spotkania młodych. Być może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że z coraz większą wprawą śpiewa go po polsku… hinduska młodzież. Tak ociemniali z Bangaluru przygotowują się do wyjazdu. „Wypytują nas o Jana Pawła II, siostrę Faustynę i Boże Miłosierdzie, a także papieża Franciszka” – mówi towarzysząca młodym s. Clare Kallukaran. W Roku Miłosierdzia przygotowują się do wyjazdu także przez systematyczne realizowanie drobnych dzieł miłosierdzia na rzecz swych kolegów ze szkoły, ale i rodzin zamieszkujących okolicę. „Ich świadectwo wiary porusza mnie mocno, tym bardziej, że znają Jezusa krótki czas. Mimo że są niewidomi, wnoszą światło do mojego życia poprzez swoją głęboką wiarę i miłość do Chrystusa. Wielu z tych młodych zbliżyło się do Niego, widząc rodzaj służby, jaką podejmujemy” – dodaje siostra Clare.

Polacy z miłości do Hindusów

Potwierdzenie tych słów znajduję u Mary Sunity, która jasno mówi, że bezwarunkową miłość Jezusa czuje poprzez opiekę i miłość, jakie otrzymała od sióstr w ośrodku Jyothi Seva. „Wierzę, że to miłość Jezusa przyprowadziła mnie do tej szkoły, gdzie dano mi możliwość najlepszego wykształcenia oraz uformowano mnie jako szczęśliwą osobę, którą jestem dzisiaj. Wartości moralne, które tutaj poznałam, przyprowadziły mnie bliżej do Jezusa. Chcę się dzielić z innymi Jego miłością” – mówi dziewczyna. Ten aspekt wdzięczności w spotkaniu z Polską jest także nie do przecenienia, gdy chodzi o młodych z Jeevodaya. Odwiedzą ojczyznę ludzi, którzy stworzyli im warunki do godniejszego życia. Założycielem centrum był bowiem polski pallotyn, ks. Adam Wiśniewski, który trędowatym oddał całe swe życie. „Jego dzieło zmieniło moje życie. On pomagał trędowatym i to jest dla mnie znak, że Pan Bóg nie zostawił nas samych. Mój tata nie tylko nie mógłby mi zapewnić bytu, ale tym bardziej wykształcenia, dlatego mam tyle wdzięczności w sercu. Zobaczyć kraj, z którego pochodzą założyciel ośrodka i doktor Helena, czegoś więcej dowiedzieć się o Jezusie, spotkać młodych, usłyszeć od nich, jak żyją, jak się modlą, jakie mają problemy, tego oczekuję po tym wyjeździe” – mówi Aghan Majhwar. Do ośrodka przyniósł go okaleczony trądem ojciec. Chłopak miał wówczas 10 lat. W Jeevodaya skończył szkołę średnią, a następnie poszedł na studia. Wrócił i jest nauczycielem. Przed czterema laty podjął decyzję o przyjęciu wiary katolickiej. Dzisiaj posiada szczęśliwą rodzinę.

przełamać odrzucenie

Szykując się do wyjazdu, młodzi nie tylko pogłębiają wiedzę i wiarę, szkolą angielski, by lepiej się komunikować, ale także przygotowują program, który ukaże sytuację osób dotkniętych trądem i niewidomych w Indiach. Choroby te niosą ze sobą wykluczenie, marginalizację i odrzucenie przez społeczeństwo, a często także przez własne rodziny. „Nazwaliśmy ten wyjazd «Dni Młodych bez Granic» i nie chodziło tylko o barierę finansową czy językową. To są ludzie, którzy gdzieś głęboko mają zakodowane odrzucenie, którego doświadczyli oni sami albo ich rodzice. Kiedy im powiedziałam, że oczekuję, że będą umieli opowiedzieć o tym, czym jest Jeevodaya i o problemie ludzi trędowatych w Indiach – to widziałam na ich twarzach pewne zakłopotanie. Mam nadzieję, że będzie to też kolejny krok do akceptacji historii, przez którą każdego z nich prowadzi Pan Bóg i w tym kontekście temat Bożego Miłosierdzia powinien być wielką pomocą dla każdego indywidualnie i dla całej grupy” – podkreśla Anna Sułkowska. Młodzi Hindusi podkreślają, że czas przygotowań do ŚDM pokazał im, że chrześcijaństwo popycha do ludzi. „Nauczyłem się, że ważna jest wspólnota, dzielenie się z innymi; jest to dla mnie nowym doświadczeniem wiary” – mówi Dilip Kosariya, który trafił do ośrodka z kolonii trędowatych jako pięcioletnie dziecko. Już jako dorosły mężczyzna poprosił o chrzest, mimo że planował ożenek z hinduistką. Jego narzeczona zdecydowała się również na zmianę wiary i poślubienie Dilipa wbrew woli rodziców i wbrew zwyczajom kastowym. Przyjęli imiona Franciszek i Klara. Ta wyprawa życia może być dla nich otwarciem oczu na powszechność Kościoła, ale też na jego prężność i młodość. Dostrzeżeniem, że mimo różnic kulturowych, językowych, gorszego statusu materialnego mają wiele wspólnych cech, podobnych problemów i radości. Być może ci młodzi Hindusi nie znają historii Kościoła, mają braki w podstawowej katechezie, ale ich wiara jest bardzo świeża, aktywna i radykalna. Jest nieocenionym darem, z którym przyjadą do Krakowa.

 

Beata Zajączkowska

Author: Beata Zajączkowska

Dziennikarka Radia Watykańskiego, publicystka Gościa Niedzielnego. Współpracująca z portalami Wiara.pl i Stacja7.pl oraz Misyjnymi Drogami i Pastores. Pracując w sercu chrześcijaństwa u boku już trzeciego papieża fascynuje się odkrywaniem bogatej mozaiki Kościoła powszechnego. Zakochana po uszy w Afryce, gdzie kiedy tylko może ucieka. Czarny Ląd to dla niej bijące serce Kościoła, a przede wszystkim ląd gdzie ludzie relacje mają jeszcze znaczenie. Teren gdzie mimo nędzy, wojen i prześladowań można się uczyć radości życia i mocy wiary.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.