Staroangielska kronika z VII wieku zachowała dla nas zapis zdumiewającego zdarzenia. Otóż do władcy, na którego dworze została spisana owa kronika, przybyło trzech mnichów. „Co w tym zdumiewającego” – powie ktoś. I zaraz doda: „Przecież już u samych początków chrześcijaństwa «apostoł ludów» św. Paweł odbył wiele podróży, a i dziś praca misjonarza nikogo nie dziwi”. Dziwić może raczej fakt, że w Afryce nadal są takie kraje, gdzie więcej niż 50% społeczeństwa to wyznawcy religii animistycznej. Przecież i sam Jezus Chrystus, przemierzając Galileę, mówił o sobie: „Lisy mają nory i ptaki podniebne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł położyć” (Łk 9,58). Cóż więc dziwnego, że i Jego uczniowie przemierzają świat, głosząc Ewangelię?
Wracając do naszej kroniki, zdumiewające nie jest to, że mnisi przybyli na dwór króla, ale to, jak się tam dostali. Do wybrzeży Brytanii dobili po trwającej trzy dni żegludze. Ich łódź zbudowana była ze skór, a na pokładzie poza zapasem jedzenia na trzy dni nie było ani wioseł, ani żagli, ani steru. Jak w takim razie udało im się bezpiecznie dotrzeć do brzegu i dlaczego w ogóle wyruszyli? Za odpowiedź wystarczały im dwa słowa: Deus Gubernator! („Bóg Sternikiem!”).
wyspa świętych
Irlandia – piękna, zielona wyspa położona trochę na uboczu kontynentu europejskiego – znana była już starożytnym. Rzymianie nazywali ją Hibernią, natomiast dzięki Grekom wyspa ta uzyskała przydomek „świętej”. Z czasem „święta wyspa” została przemianowana na „wyspę świętych”, a przyczynił się do tego św. Patryk. To jemu przypisywane jest dzieło nawrócenia całej wyspy, na którą został wysłany w 432 roku przez papieża Celestyna I. Ziarno padło na dobry grunt i szybko, bo już na przełomie V i VI wieku wydało pierwsze owoce. Do grupy dwunastu apostołów Irlandii należą tak znani święci, jak choćby Kolumba Starszy i Brendan zwany Żeglarzem, któremu przypisuje się czasem dotarcie aż do Ameryki Północnej. Z czego wynika ta niezwykła „ruchliwość” mnichów iryjskich? Wytłumaczeniem może być specyficzny rodzaj powołania, jaki wykształcił się na terenie Irlandii. Chrystianizacja tego obszaru przebiegała stosunkowo spokojnie, prawdopodobnie dlatego że nie stał za nią żaden czynnik polityczny, dążący do podporządkowania sobie „świętej wyspy”. Z tego powodu nie znajdziemy wśród pierwszych świętych iryjskich żadnych męczenników. Z podobną sytuacją mamy do czynienia w V wieku na terenie Syrii. Gdy kończą się krwawe prześladowania chrześcijan, ideał z męczennika przesuwa się na osobę ascety. Właśnie w tym czasie swoją działalność rozpoczął św. Symeon Stylita, który ostatnie 36 lat swojego życia spędził, modląc się i poszcząc na szczycie osiemnastometrowego słupa.
śladami Chrystusa
Wróćmy jednak na teren Irlandii. Tu również asceci stosują surowe umartwienia, a za najwyższą formę pokuty, za drogę najdoskonalszą uważane jest peregrinatio pro amore Christi, czyli „pielgrzymowanie dla miłości Chrystusa”. Idea ta była głęboko zakorzeniona w Piśmie Świętym. Mnisi iryjscy naśladowali Abrahama, do którego Bóg powiedział: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę” (Rdz 12,1). Nowy Testament dostarczał zaś kolejnych wskazówek: „I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci, siostry, ojca, matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne posiądzie na własność” (Mt 19,29). Pielgrzymi, opuszczając swoich bliskich, mieli na uwadze jak najściślejsze naśladowanie Chrystusa, również poprzez zaparcie się siebie. Jak On byli obcy dla świata. Samo zaś oddalenie od świata było znakiem opowiedzenia się po stronie tego, co Boże. Mnisi w ten sposób akcentowali zerwanie ze starym, grzesznym życiem i zwrócenie się ku temu, co przyszłe i wieczne. Życie na ziemi uważali zaś za zewnętrzne i przemijalne. Święty Kolumba Starszy w jednym ze swoich kazań pouczał wiernych: „Czymże więc jesteś życie ludzkie? Jesteś drogą śmiertelnych, a nie życiem, poczynając się z grzechu, trwasz w nim aż do śmierci (…). Tak, więc jesteś drogą do życia, a nie życiem; jesteś prawdziwą drogą, ale nie bezpiecznym traktem, dla jednych długą, dla innych krótką, dla jednych radosną, dla innych smutną, taką, po której wszyscy jednako w pośpiechu dążymy, a z której nie sposób zawrócić (…). Wielu bowiem ciebie widzi, ale niewielu rozumie, że jesteś drogą (…). Powinno się ciebie badać, a nie ufać tobie czy brać cię w obronę; należy cię przemierzać, nieszczęsne życie ludzkie, a nie trwać w miejscu. Nikt oto nie mieszka na drodze, tylko kroczy po niej, aby ci, którzy ją przebędą, mogli zamieszkać w ojczyźnie [niebieskiej]”.
powiew świeżości
Za tak zwane lepsze pielgrzymowanie uważano nie tylko porzucenie domu rodzinnego, ale i ojczyzny. Mnisi iryjscy wywarli duży wpływ na rozwój kultury wczesnego średniowiecza. Wraz z nimi na kontynent dotarły bogato zdobione księgi, wiele ożywczych idei i nowych zwyczajów, jak choćby spowiedź osobista (uszna). Ich powołanie zakładało życie wspólnotowe, stąd zawdzięczamy im fundacje wielu klasztorów od Galii, przez północne Włochy, aż po Niemcy. Co ciekawe, ich ascetyzm nie zawsze spotykał się z uznaniem. Przez część biskupów galijskich nazywani byli przybłędami. Surowe umartwienia i „mistyczne oddalenie” od świata stanowiły duży kontrast ze statecznym życiem hierarchów Kościoła, którzy w tym czasie (celibat obowiązkowy ustanowiono dopiero w XI wieku) żyli w swoich stolicach z żoną i dziećmi. Irlandia ze względu na położenie geograficzne i podbój Brytanii przez pogańskie plemiona Anglosasów miała utrudnione kontakty z Rzymem. Stąd idea peregrinatio, która tak bardzo rozwinęła się na „wyspie świętych”, stanowiąc swoiste kuriozum na kontynencie.
Ksiądz Jan Sochoń, opisując swoje przeżycia z podróży do Irlandii, wspomina o Górze św. Patryka, na którą ów święty miał się wspiąć w 441 roku. Tam podczas postu trwającego 40 dni i 40 nocy św. Patryk otrzymał zapewnienie, że Irlandczycy nigdy nie wyrzekną się wiary i zostaną ocaleni w dniu Sądu Ostatecznego. Do dziś każdego roku z pielgrzymką na tę górę wybiera się w ostatnią niedzielę lipca około 50 tysięcy Irlandczyków. Wielu z nich stromą kamienną drogę przemierza boso. Można więc powiedzieć, że duch „pielgrzymowania dla miłości Chrystusa” jest nadal żywy, czego przykładem może być również nasza sierpniowa pielgrzymka na Jasną Górę.