Chrześcijaństwo od samego początku wchodziło w określone kultury i w ten sposób z ewangelicznym zaczynem przemieniało świat konkretnych ludzi. Jego zagrożeniami nie były nigdy ani pogaństwo, ani radykalna świeckość, ale swoista niezdolność do odnalezienia własnego miejsca w jakimś czasowo-przestrzennym kontekście. Podobnie rodziło się ono w Europie. Kościół, który przed wiekami się do niej wprowadzał, nigdy nie był „obok” niej. On świadomie wrastał w Europę, wzbogacając jej tożsamość o nie tylko duchową głębię, ale także o pewien model rozumienia państwowości.
Czy po wielu wiekach od swoistego chrztu Europy uległa ona dechrystianizacji? Takie pytanie postawiono przed kilku laty w Lublinie czeskiemu duchownemu prof. Tomášowi Halíkowi. Odpowiadał on wówczas: „W pewnym sensie nie, gdyż tradycyjne chrześcijaństwo nie jest tak martwe, jak przedstawiają to laickie media, a świecka kultura Zachodu nosi wiele cech swojego chrześcijańskiego pochodzenia. Ale w pewnym sensie znaczna część Europy jest zdechrystianizowana. Chrześcijaństwo utraciło tutaj bowiem swoją polityczną rolę religii i przeniosło się z publicznego i politycznego świata do superkultury, kulturowej nadbudowy. Jeśli więc współcześni chrześcijanie chcą naśladować Chrystusa, to powinni być solidarni ze współczesnymi ludźmi. Jeśli nowa ewangelizacja ma być rzeczywiście nowa, musi mieć odwagę, by tę prastarą, pierwotną, pokorną postać Ewangelii wziąć jako swoją”. Co stanowi tożsamość współczesnej Europy? Gdzie właściwie mamy jej szukać: u nas, w Polsce, czy na zewnątrz, a skoro już odnajdziemy, co z nią robić?
Odpowiedzi na te i podobne pytania poszukujemy w numerze, który macie – drodzy Czytelnicy – w swoich rękach. Debiutuje w nim ks. Damian Płatek SCJ. On i pozostali autorzy przyglądają się europejskiej rzeczywistości z różnych perspektyw. Wydaje się, że na Europę, podobnie zresztą jak i na drugiego człowieka, można patrzeć życzliwie, traktując ją jako swoją, tzn. jako część naszego polskiego horyzontu, za który trzeba być odpowiedzialnym, pozostając jednocześnie wrażliwym na jej mankamenty. Ale można na nią także spoglądać oczami podejrzeń i stereotypów, wyłącznie narzekając, że nie spełnia ona naszych oczekiwań. Zachęcamy do przeczytania naszego magazynu oraz wyrobienia sobie własnego zdania na temat tego, jakie jest moje widzenie Europy i co w takim razie, jako chrześcijanin, mam jej do zaproponowania? Po lekturze okaże się zapewne, że tych wizji oraz pomysłów jest dużo więcej…