Cenię prawdziwych kapłanów

„Nigdy nie patrzyłam na księży przez pryzmat doskonałości. Dla mnie kapłan był przede wszystkim człowiekiem, który wybrał bardzo trudną pracę i misję do spełnienia. To ludzie, którzy mają swoje rozterki, niepokoje i wahania. (…) Niesamowicie cenię tych prawdziwych kapłanów za to, że potrafią odciąć się od pokus, które oferuje dzisiejszy świat”. O wierze, wspomnieniach z pozaszkolnych lekcji religii, prawdziwym kapłaństwie i konieczności rozliczenia się z przeszłością Monice Godziembie-Dąmbskiej opowiada lekarz Bożena Syc.

Do czego człowiek potrzebuje wiary?

Wiara pomaga żyć i to życie systematyzuje. Pozwala przetrwać złe chwile. Zawsze w modlitwie powtarzam sobie, że taka jest wola Ojca i jakoś się z tym wszystkim godzę. Wiara jest na pewno drogowskazem, jak postępować w życiu, żeby było ono etyczne, moralne i żeby człowiek potrafił postawić sobie barierę między dobrem a złem.

Co może umocnić wiarę?

Na pewno śmierć najbliższych. Modlitwa i wiara sprawiają, że człowiek patrzy inaczej na śmierć. Pamiętam słowa księdza, który był duszpasterzem akademickim, kiedy umierała jego mama. Powiedziałam mu wtedy, że jako duchowny nie powinien tak bardzo rozpaczać nad jej odejściem, a on mi na to odpowiedział: „No dobrze, ale to po prostu, tak po ludzku, boli”. Jak każdy przeżywał odejście osoby najbliższej. W takich sytuacjach pomaga modlitwa.

Jako dwunastolatka opiekowałam się dzieckiem sąsiadów. Szłyśmy z tą dziewczynką po wysokim murku. W pewnym momencie dziecko się zachwiało i prawie spadło, a ja razem z nim. Wtedy naprawdę poczułam obecność anioła. Zsunęłyśmy się z tego murku w ten sposób, że nic nam się nie stało. Pamiętam to do dzisiaj. To było nieziemskie przeżycie.

Kim są dla Pani duchowni?

Nigdy nie patrzyłam na księży przez pryzmat doskonałości. Dla mnie kapłan był przede wszystkim człowiekiem, który wybrał bardzo trudną pracę i misję do spełnienia. To ludzie, którzy mają swoje rozterki, niepokoje i wahania, nawet jeżeli chodzi o wybór drogi życiowej. Niesamowicie cenię tych prawdziwych kapłanów za to, że potrafią odciąć się od pokus, które oferuje dzisiejszy świat. Wydaje mi się jednak, że nie ma wielu księży mających to tzw. powołanie, by prowadzić wiernych do domu Pana. Jeżeli ktoś chce nawracać, a sam nie daje odpowiedniego świadectwa, to jest to dla wiernych zniechęcające. Czasem po wysłuchaniu kazania pełnego frazesów i ogólników mam wrażenie, że to jest takie powiedzenie wyuczonej lekcji. Nie ma w tym autentyczności. Dawniej, za moich młodych lat, kapłanów się szanowało. Wtedy nikt nie śmiał mówić o nich niczego złego. Oczywiście może jako dziecko, bo dziadkowie i rodzice pewnie mieli jakieś swoje opinie, ale kapłan naprawdę był wzorem postępowania.

Trzeba oddzielić, choć może nie powinno się tak robić, wiarę od Kościoła jako wspólnoty wierzących czy też instytucji, którą tworzą księża. Niewyjaśnione sytuacje w odniesieniu do dzisiejszych problemów mogą zniechęcać ludzi, szczególnie młodych czy wewnętrznie rozdartych, którzy nie wiedzą jeszcze, czy pójść za Bogiem, czy odsunąć się od Kościoła, bo przecież źle się o nim mówi. Te błędy powinny być mimo wszystko rozliczone, a nie zatajane. Osoby, które popełniły czyny nieetyczne nie mogą się uważać za ludzi, którzy nie będą w żaden sposób sądzeni i nie poniosą kary, tylko dlatego, że są kapłanami.

Mamy do czynienia z upadkiem autorytetu księdza?

Jak najbardziej. Cały dzisiejszy świat jest taki, że tych autorytetów nie ma. Oferuje on obecnie dużo różnych możliwości zaspakajania potrzeb, dlatego większość ludzi idzie na „łatwiznę”, nie poświęca się modlitwie, rozważaniom, wybiera prostsze drogi.

Jak Pani wspomina dawne lekcje religii?

50 lat temu, kiedy były jeszcze salki katechetyczne, pójście na religię było większym przeżyciem. Dzisiaj te lekcje powinny wyglądać trochę inaczej. Na religię w klasie mojego syna chodziło pięć osób. Oni faktycznie rozmawiali z księdzem, dyskutowali na różne tematy. Lekcja religii powinna być czymś w formie dyskusji i to bardziej filozoficznej. Pokazywać wartości, także innych ruchów religijnych, po to, żeby bronić nas przed niewłaściwymi wyborami i obraniem złego kierunku.

Czy jest coś, czym Kościół przyciąga dzisiaj?

Dla mnie to są głoszone wartości, to znaczy zwyciężanie zła dobrem i życie zgodne z zasadami wiary. To pewien truizm, ale gdyby było więcej dobra, wszyscy żyliby szczęśliwie. Każdy z nas potrzebuje pewnego drogowskazu, przewodnika. Powinien być nim kapłan. Inną wartością, którą Kościół wnosi, jest niezmienność, to znaczy, że pewne kanony postępowania mimo burz się nie zmieniają, chociażby celibat. Z drugiej strony, gdyby nie celibat, ksiądz byłby jednak bliższy zwykłym problemom życiowym. Może inaczej patrzyłby na pewne rzeczy i nie dochodziłoby do tego typu sytuacji, o jakich teraz jest głośno. Tylko czy wtedy kapłan nie przedkładałby swojej rodziny nad działalność, mającą służyć Kościołowi i jego wiernym?

Młodzież zraża podejście Kościoła do wielu kwestii…

Tak, do antykoncepcji, współżycia, in vitro… Jeśli zacznie się od jednej zmiany, pociąga to szereg innych i tracimy pewną ostoję. Dla wielu właśnie ta niezmienność w Kościele jest dużym pozytywem. Sądzę, że dla części starszego pokolenia wiele zmian byłoby nie do przyjęcia, ale mimo oburzenia pozostaliby w Kościele. Z kolei, jeśli chodzi o ludzi młodych, pewne zmiany byłyby być może szansą dla Kościoła, żeby ich do siebie przyciągnąć. Kościół powinien robić wszystko i szukać sposobów, żeby przyciągnąć młodzież.

Jak poprawić wizerunek duchownych i Kościoła?

Jeżeli chodzi o dzisiejszą sytuację, trzeba rozliczyć winnych i po prostu przyznać się do błędu. Wtedy z tego złego czynu, który ktoś popełnił, wypływa aspekt pozytywny. Człowiek ocenia negatywnie określone postępowanie, ale pozytywnie patrzy na wypływające z tej sytuacji działania. W każdej specjalności są wspaniali nauczyciele, lekarze, sędziowie, ale obok nich żyją także osoby, które wykonują swój zawód, bo nie znalazły innego pomysłu na życie. Jeżeli trwamy w czymś, co nie daje nam satysfakcji, powinniśmy być tego świadomi i podjąć odpowiedzialną decyzję, na przykład zrezygnować. Każdy zawód wymaga pewnego poświęcenia. Powinien być wykonywany z sercem. W przeciwnym razie człowiek tylko czeka, żeby skończyć pracę i pod koniec dnia powiedzieć sobie: „Zrobiłem, co do mnie należało”.

Avatar

Author: Monika Godziemba-Dąmbska

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.