„Nie doświadczyłem miłości Jezusa Chrystusa. Skoro przez tyle lat mi nie pomógł, to czy On jest dobry? Modlitwy też nie pomagają. Nie wiem, co mam zrobić, aby być szczęśliwym… Już straciłem nadzieję…”. To jedna z wielu skarg, bolesnych „modlitw” wyrażanych przez ludzi nieszczęśliwych, niespełnionych, zawiedzionych w swoich marzeniach. Jaką mamy dla nich odpowiedź my, ludzie wierzący w Chrystusa? Jaką odpowiedź ma dla nich sam Chrystus?
Bóg inny od Tego, którego chcemy znać
Wiele znaków i cudów czynił Jezus i wielu faktycznie uzdrowił, uleczył, nawet wskrzesił w czasie swojego ziemskiego życia, ale to nie jest jedyne oblicze Jezusa. Czasami zachowywał się inaczej. Gdy uboga wdowa wrzuciła do skarbony w świątyni dwa ostatnie pieniążki, całe swoje utrzymanie (por. Mk 12,41-44), Jezus – pomimo, że był świadkiem tego zdarzenia – nie dał jej pieniędzy na dalsze życie. Pozwolił jej pozostać ze swoją niedolą.
Innym razem, gdy Jezus płynął z uczniami, zasnął na wezgłowiu łodzi. Gdy rozszalała się burza, przerażeni uczniowie zaczęli krzyczeć do Niego: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?” (Mk 4,38). Wtedy Jezus zareagował i uciszył burzę (por. Mk 4,39-41). Ale nie zawsze tak jest. Niekiedy ludziom się wydaje, że Boga nie obchodzą ich dramaty, jakby rzeczywiście zasnął, bo ich wołanie o pomoc pozostaje bez echa.
Czasem również Bóg okazuje się bardzo słaby – tak jak Chrystus pozwala się ukrzyżować na naszych oczach, Jego sprawa przegrywa. Ciężko wtedy wytrwać po stronie takiego Boga, który nie sprowadza dwunastu zastępów anielskich (jak o tym wspomniał w Ogrójcu), aby obroniły Jego samego i tych, którzy za Nim podążają, ale ponosi klęskę.
Łatwiej jest postrzegać Boga i Chrystusa jako zwycięzcę, cudotwórcę, pogromcę szatana, jako Tego, który spełnia nasze prośby. Trudniej – gdy Go zupełnie nie rozumiemy, gdy On nie postępuje według naszych wyobrażeń i planów, gdy nie przystaje do naszego myślenia i nie spełnia naszych próśb. On jest wciąż inny niż Ten, którego – jak nam się wydaje – dobrze już znamy.
Bóg, który się ukrywa
Bóg nie daje oczywistych odpowiedzi. Wobec Niego pozostajemy ciągle na drodze wiary, wątpliwości, poszukiwania. Jezus sam pokazuje nam oblicze Ojca, który jest w ukryciu; Boga, który milczy i nie wybawia od zła nawet własnego Syna. Tak dzieje się chociażby w Ogrójcu, gdy Jezus zmaga się z tym, co Go czeka, gdy prosi o oddalenie kielicha cierpienia… Ilu ludzi modli się w ten sam sposób, by nie spotkało ich cierpienie, by Bóg wybawił ich od cierpienia swojego albo najbliższych. Jezus „został wysłuchany dzięki swej uległości”, ale „nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,7.8). Dziwny sposób, w jaki Bóg wysłuchuje Syna, nie pozbawiając Go równocześnie krzyża.
I druga scena, jeszcze trudniejsza do zrozumienia. Jezus, który skarży się na krzyżu, woła z głębi otchłani swojego konania: „Boże mój, czemuś Mnie opuścił?” (Mt 27,46). Ile w tym Jezusowym krzyku rozpaczy zawartych jest ludzkich słów beznadziei i zwątpienia, że w chwili największego cierpienia, bezradności i opuszczenia przez wszystkich – nawet Bóg zamilkł i jakby zapomniał o swoim stworzeniu. Ilu z tego powodu doznaje głębokich rozterek wiary, która zostaje zmiażdżona, jak unicestwione zostaje cierpieniem kruche ludzkie ciało, a jeszcze bardziej udręczona ludzka dusza… Rodzice, którym umierają na rękach ich małe dzieci; żona, której ukochany mąż ginie w nieszczęśliwym wypadku; ludzie niesprawiedliwie osądzani, torturowani, poniżani, mordowani… Morze ludzkich nieszczęść, które sprawia, że ludzka wiara nie potrafi się przebić przez zasłonę Bożego milczenia i pozornej bezczynności wszechmocnego Boga. Wobec tych wielkich ludzkich dramatów nawet człowiek głęboko wierzący musi zamilknąć i skłonić głowę przed Tajemnicą. Nie ma tu łatwych odpowiedzi ani taniego pocieszania.
Wielki Milczący
Nasze katolickie świątynie nie są puste. Nawet jeśli nie ma w nich nabożeństwa ani wiernych, to jednak zawsze jest Jezus w Najświętszym Sakramencie. Dzięki temu te nasze kościoły są jakieś cieplejsze i przyciągają, aby w ciszy i skupieniu zatopić się w modlitwie. Gdyby się jednak głębiej zastanowić, to również tutaj doświadczamy tego trudu spotkania z Wielkim Milczącym. W Eucharystii Bóg nie jest rozgadany, nie daje łatwych porad i wskazówek. Każe nam trwać przed sobą ukrytym. Również w tym miejscu doznajemy tego wielkiego paradoksu: Boga, który jest tak bliski, a równocześnie po ludzku tak niedostępny, nienarzucający się, milczący. Chociaż Eucharystia jest jednym z największych przejawów Bożej miłości do człowieka, to równocześnie dla wielu jest to tajemnica zupełnie nieprzystępna i obca, tak jak niezrozumiały i obcy jest ten Bóg ukryty w chlebie.
ludzie, którym niełatwo wierzyć
Są pytania bez odpowiedzi i są bolesne sytuacje bez łatwych wyjaśnień. Są modlitwy, które wydają się być bez echa, i są blisko dobrzy ludzie, którzy nie mogą nam pomóc, chociaż może bardzo by tego pragnęli. Jeśli cieszymy się silną wiarą, pozbawioną większych trudności, bądźmy wdzięczni Bogu, że oszczędza nam tego, co trudne. Równocześnie pomyślmy o tych wszystkich, którzy zmagają się ze swoją wiarą, mocują się z Bogiem, który nie jest dla nich łatwy i oczywisty, i poszukują. Zwykle nie są to ludzie z pierwszych ławek w naszych kościołach, ani nawet z ich przedsionków, ale ci, którzy tym bardziej potrzebują Bożej łaski i naszego wsparcia, im bardziej są poranieni, doświadczeni przez życie, zagubieni.