Biblia i smartfon

 

Czy postać o. Dehona znudziła się sercanom, że szukają inspiracji u Abrahama? Co łączy Czarną Madonnę z miłosierdziem? I dlaczego dziś należy stawiać na formację? Z nowym przełożonym generalnym księży sercanów – o. Heinerem Wilmerem SCJ, o nim samym i programie Zgromadzenia na najbliższe sześć lat, rozmawia ks. Radosław Warenda SCJ.

Minęło już ponad pół roku od wyborów nowego zarządu generalnego księży sercanów. Gdy został Ojciec wybrany jako nowy przełożony generalny, musiał mocno zaryzykować, zostawiając dotychczasowe obowiązki, własną ojczyznę, przyzwyczajenia. Czego brakuje dziś najbardziej? Co natomiast Ojca zaskoczyło?

Muszę powiedzieć, że po wyborze, pomimo naturalnej nerwowości, szybko stałem się wyjątkowo spokojny, doświadczyłem wewnętrznego pokoju. Zawdzięczam to także współbraciom. Pamiętam pierwszą noc, gdy pojawiła się uporczywa myśl: „W porządku, wybrali cię jako generała, ale z kim będziesz szedł do przodu? Przecież sam nie możesz wybrać współpracowników”. Dziś jestem zadowolony i bardzo wdzięczny za wybranych współbraci. Znamy się dobrze, z niektórymi, jak z ks. Arturem Saneckim, przynajmniej od 15 lat. Mam do nich ogromne zaufanie. Rzeczywistość, za którą bierzemy odpowiedzialność, jest bardzo szeroka, więc w pojedynkę nikt nie dałby rady. Musimy działać razem: radni, ekonom, sekretariat, prokurator i postulator. Jesteśmy zatem grupą 11 osób, które muszą funkcjonować jak dobry silnik samochodu.

Co jest nieprzewidzianą nowością? Życzliwość współbraci. Otrzymuję wiele maili, telefonów z zapewnieniem wsparcia i pomocy. Nie spodziewałem się tego w takim wymiarze! Są momenty, kiedy czuję się niemalże zanurzony w zaufaniu.

Nie ma Ojciec jednak wątpliwości, tak po ludzku, czy to wszystko się uda? Co jest największym wyzwaniem na dziś?

Dla mnie ważniejszym pytaniem jest to, jak nie pozwolić opanować się lękowi. Mam dwóch bohaterów z młodości, którzy mi w tym pomagają: św. Jan Paweł II ze swoim „nie lękajcie się”, wypowiedzianym w pierwszej homilii na placu św. Piotra, i św. Jan XXIII. Ten drugi często modlił się w taki sposób: „Panie, pomóż mi myśleć jedynie o dniu dzisiejszym, abym robił to, co jest do zrobienia na dziś, a nie przejmował się zbytnio przyszłością. Pomóż mi, bym zajął się dobrem na dzisiaj w klimacie dobrej dyscypliny, nie popadając w lenistwo. Bym kochał dziś ludzi i zrobił coś konkretnego”. To właśnie pomaga mi przeżyć. Mam dwa fundamenty: wiarę i przekonanie. Przekonanie, że ja robię tylko część – najlepiej jak potrafię; ta druga, dużo większa, zostanie zrobiona przez Boga.

Wracając do twojego pytania o wyzwanie, jako nowy przełożony generalny widzę dwa. Pierwsze: jak przetłumaczyć, przeszczepić dziedzictwo francuskie, europejskie na inne kontynenty? Jak mówić o naszej duchowości Serca Jezusowego, w którą wpisane są ślady kultury francuskiej, światu nieeuropejskiemu? Jak przekazywać, by nie popaść w wizję paternalistyczną czy duchowy kolonializm? Ale jest i drugie wyzwanie: co zrobić, by pozostać wiernym rdzeniowi naszej tożsamości: zgromadzenia, dziedzictwa, duchowości, symboliki, a także konkretnego stylu życia?

W liście programowym, przedstawionym na początku roku, wskazał Ojciec postać Abrahama jako lustrzane odbicie współczesnego sercanina. Dlaczego właśnie Abraham?

Najprościej: to postać wiary. Człowiek głęboko zakorzeniony w Bogu. Z jednej strony bez mała mnich: pełen kontemplacji, nieomal ślepo posłuszny Bogu. Z drugiej, to niezły humorysta, niemalże klaun, zdolny, by śmiać się i z siebie samego, i ze swojej niewiary w to, że Bóg jest gotów dać mu syna w podeszłym wieku. Ale ten sam Abraham ma coś z pirata: niesamowitą odwagę, zdolność patrzenia poza horyzont, bez lęku wsiadający do łodzi, by nie tylko przemierzyć rzekę własnego kraju, ale i morze kontynentów. Dla nas, zarządu generalnego, Abraham to człowiek o pogmatwanej historii życia, lecz zawsze utrzymujący kontakt z Bogiem.

Kontynuując linię kapituły generalnej, w liście programowym wielokrotnie pojawia się idea miłosierdzia. Rozumiem, że w taki sposób sercanie chcą niejako zharmonizować się z rokiem miłosierdzia. Czy kiedyś sam doświadczył Ojciec miłosierdzia?

Dla mnie miłosierdzie ma coś z wizerunku Madonny Częstochowskiej, jej poranionej twarzy. Dlaczego? Mówię to jako Niemiec. Wiele razy byłem w sanktuarium Jasnogórskim i w obrazie Czarnej Madonny i historycznych wydarzeniach widzę pewną drogę miłosierdzia: od Jej wizerunku, poprzez Solidarność, męczeństwo ks. Popiełuszki, aż do Jana Pawła II, zakochanego w Niej. Miłosierdzie wychodzi ze zranienia. W tym kontekście widzę też upadek muru berlińskiego. Miłosierdzie to nadzieja dla tych, którzy żyją za wszelakimi murami.

A osobiście? Nieco poza wymiarem społeczno-historycznym?

Niech będzie bardzo osobiście. Do 16. roku życia miałem poważne trudności w wyrażaniu się: nieustannie się jąkałem. Przechodziłem różne terapie i treningi. Z tego powodu czułem się naprawdę niepełnosprawny. Powoli, dzięki pomocy z różnych stron, mojej modlitwie, a przede wszystkim cierpliwości i determinacji, by wyjść z niewoli własnego języka, udało się. Inaczej byłoby bardzo trudno pełnić funkcję wykładowcy uniwersyteckiego, dyrektora kolegium czy nawet głosić słowo Boże, nie wspominając o tym, co robię teraz.

Wróćmy jeszcze do nowych wyzwań. Schodząc z obłoków wielkich idei na konkretną ziemię codzienności, chcę zapytać, jakie są priorytety zarządu generalnego, mające wpłynąć na życie sercanów? Proszę o trzy konkrety.

Ciekawie czego oczekują polscy sercanie! Ale do rzeczy. Jeśli mówimy o formacji, chciałbym, aby wszyscy młodzi współbracia mieli szansę wyjechać poza własną prowincję, poza kraj własnego języka na rok stażu przy jakimś dziele socjalnym.

Drugie pragnienie wiążę z tym, co nazywamy „życiem z ubogimi”. Nie ma prawdziwej wspólnoty sercańskiej bez biednych. Chciałbym, by każda wspólnota zadała sobie pytanie, gdzie żyjemy z potrzebującymi, a nie tylko, gdzie i jak pracujemy z nimi czy dla nich.

I ostatni, trzeci konkret dotyczy projektów. Proszę mnie źle nie zrozumieć, o. Dehon odszedł z parafii, aby założyć Zgromadzenie. To musi dać nam do myślenia. Nie znaczy to absolutnie, że jestem przeciwny duszpasterstwu parafialnemu, ono jest bardzo ważne. Jeśli jednak pozostaniemy tylko w duszpasterstwie parafialnym, to czym nasze działanie będzie się wyróżniać od duszpasterstwa diecezjalnego? Co mają zobaczyć ludzie, by mogli powiedzieć: to jest sercański styl? Wydaje mi się ważnym rozwijanie alternatywnych duszpasterstw. Nie w pojedynkę, ale jako grupa, wspólnota.

Dlaczego warto dziś zostać sercaninem?

Z trzech powodów. Nasza duchowość jest fascynująca, bo namacalna, a nie jest tylko ideą. Duchowość bazująca na ludzkim doświadczeniu, która pomaga wejść „w skórę” Jezusa, by czuć jak czuł On, widzieć jak On widział i kochać na Jego sposób.

Ojciec Dehon, arystokrata, człowiek wielkiego serca dla nie arystokratów, był bardzo nowoczesny. Tego ducha odziedziczyliśmy również my. Współbrat w jego stylu w jednej ręce trzyma Biblię, a w drugiej gazetę, dziś bardziej… smartfona. Jest z jednej strony zanurzony w słowo Boże i tradycję, a z drugiej patrzy na świat aktualny. Ten dzisiejszy, nie tamten z wczoraj. Musi znać kulturę, świat, w którym żyje, języki. Jest w stanie rozmawiać, ma argumenty, ma wykształcenie. Chodzi o to, by świat czytać oczami Boga i nie pozostawać obojętnym.

Zostać sercaninem, to żyć w Zgromadzeniu obecnym na całym świecie. Zgromadzeniu, które oferuje mnóstwo możliwości głoszenia Ewangelii, nie tylko w strukturach parafialnych, ale na przeróżnych polach, z różnymi ludźmi we wspólnocie, których uważamy za bogactwo daru Bożego.

ks. Radosław Warenda SCJ

Author: ks. Radosław Warenda SCJ

Człowiek, chrześcijanin, sercanin, ksiądz. W takiej, a nie odwrotnej kolejności, choć to ostatnie przenika aż do początku. Dzieciństwo spędziłem w Sosnowcu, młodość zakonną w Stopnicy i Stadnikach. A pierwsze kapłańskie kroki w lubelskiej parafii Dobrego Pasterza i Społecznych Szkołach im. Klonowica, też w Lublinie. Niegdyś studiowałem na Gregorianie, a później w latach 2011-2015 byłem redaktorem naczelnym "Czasu Serca". Dziś pracuję w kurii generalnej w Rzymie. Z zabranych ze sobą książek wziąłem wszystkie Tomáša Halíka.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.