„Najświętsze Serce Jezusa wymaga od nas przede wszystkim wewnętrznej postawy współczucia, miłości, wdzięczności i wynagrodzenia. – Wygłaszam wieczorem kazanie w Domu Opieki św. Józefa. Ileż dobrych wspomnień powraca! Ileż dobra tutaj już się zrodziło! Święty Józefie, ochraniaj to dzieło”.
L. Dehon, Zapiski codzienne,
18 kwietnia 1886 roku
Nie dziwi ciepło i sentyment, z jakim o swoim pierwszym dziele apostolskim pisze o. Dehon. Patronat albo inaczej Dom Opieki św. Józefa to apostolstwo, które gromadziło młodzież męską. Zostało założone przez młodego wikariusza parafii Saint-Quentin 23 czerwca 1872 roku, który pisze, że była to „bardzo ważna data w moim życiu”. Początki były bardzo skromne, bo zaczęło się od gromadzenia sześcioosobowej grupy chłopców. Przychodzili oni do pokoju o. Dehona na plebanii po niedzielnych nieszporach. Chłopcy oglądali wtedy ilustrowane książki i bawili się wspólnie.
Wydaje się znamiennym, że pierwsza inicjatywa apostolska podjęta przez przyszłego Założyciela księży sercanów (w tym czasie był jeszcze księdzem diecezjalnym) była dziełem poświęconym młodzieży, gdyż od samego początku swojego kapłaństwa rozumiał on jej potrzeby i troszczył się o jej rozwój intelektualny, ale przede wszystkim duchowy.
Ojciec Dehon zawsze potrafił odczytywać znaki czasu i reagować na wezwania, jakie niosły współczesne mu czasy. Tak też było i tym razem. Jako wikariusz był obarczony odpowiedzialnością za dwie szkoły, w których uczył, więc czuł się zobowiązany do podjęcia działań, które by pomogły, jak to określa, „przetrwać jego dzieciom”. Pisze też, że sama logika wskazywała, że powinien to apostolstwo założyć.
Pan Julien, kierownik pensji i przewodniczący konferencji św. Wincentego à Paulo, był jego powiernikiem. Razem zdecydowali, że trzeba poszukać miejsca dla tej działalności. Ksiądz prałat Gobaille, ówczesny zwierzchnik parafii o. Dehona, był tego samego zdania. Zanim znalazł odpowiednie miejsce do gromadzenia młodych ludzi, pan Julien oddał mu do dyspozycji swoje podwórze na niedziele, gdy jego uczniowie udawali się na spacer.
Na zakup ogrodu przy ulicy Bouloirs i na wybudowanie kaplicy oraz sali spotkań o. Dehon wydał wszystkie swoje oszczędności, a i tak musiał spłacać jeszcze długi. Kiedy opisuje początki tej inicjatywy, to zaznacza, że „były to czasy heroiczne… Byłem pełen zapału, by rozwijać to dzieło. Związałem się z miejscem z powodu długów i konieczności kontynuowania rozpoczętego dzieła, to mnie zatrzymywało w Saint-Quentin, podczas gdy wszystkie me upodobania kierowały mnie w stronę życia zakonnego”.
Tak kochał młodzież, że dla niej był w stanie odłożyć realizację swojego osobistego powołania, wstąpienia do któregoś ze zgromadzeń zakonnych. To poświęcenie własnych pragnień i osobistych dążeń dla zaspokojenia potrzeby młodych ludzi zaowocowało w życiu o. Dehona jeszcze ważniejszym wydarzeniem. Nie wybiera żadnego zgromadzenia zakonnego, ale sam zakłada Zgromadzenie Księży Sercanów.
Zyskuje na nie pozwolenie biskupa swojej diecezji, ale jednocześnie ordynariusz chce, by wraz z nowym zgromadzeniem zakonnym powstała szkoła katolicka w Saint-Quentin. Zgromadzenie miało tę szkołę prowadzić. Biskupa interesowała przede wszystkim szkoła katolicka, o. Dehona zgromadzenie, a Opatrzność miała na względzie oba te dzieła. Tak też się dzieje i nowe zgromadzenie powstaje w „cieniu” szkoły katolickiej, a o. Dehon zostaje nie tylko Założycielem księży sercanów, ale także dyrektorem katolickiej szkoły.