Sztandary, którymi wymachują społeczeństwa, z jednej strony nieustannie się zmieniają, a z drugiej zaś zdają się mieć non stop te same kolory. I nie ma się co na to obrażać. Byłoby to równoznaczne z denerwowaniem się, że jedna z rąk jest prawa, a druga lewa. Dziwić jedynie może fakt, że ręka pragnie być czymś więcej i „zarządzać” życiem innych. Sztandary „tolerancji” już znamy i wiemy, że szlachetny kruszec, jaki pokrywał złote hasła, odpadł, pokazując, że „tolerancja – tak”, ale tylko dla tych, którzy pasują do z góry ustalonego stylu. Dlaczego nie toleruje się bezbronnych, szczególnie tych, którzy jeszcze własnymi oczami na ten świat spojrzeć nie mieli szansy? Dlaczego dziecko, które jest owocem „czynu zabronionego”, ma zostać ukarane śmiercią? Jaka jest jego wina? To zlepek komórek. Owszem. Ale i piszący, i czytający te słowa zlepkiem komórek również byli. Zlepkiem, w którym drzemie niesamowity, Boży potencjał.
Ten numer „Czasu Serca” poświęciliśmy człowiekowi. Temu, który decyduje o życiu, temu, któremu inni nie pozwolili się narodzić, a także temu, który życie chroni w coraz bardziej świadomy sposób. I wcale nie chodzi o wielką walkę z nowymi sztandarami. Pro-liferzy są obok nas.
Optymizmem napawają chociażby Włochy, gdzie według najnowszych statystyk aż 80% włoskich ginekologów, powołując się na klauzulę sumienia, odmawia dokonania aborcji. Liczba ta stale rośnie: w 2005 roku na taki krok decydowało się 58,7% lekarzy, a dziś na południu słonecznej Italii można znaleźć miejsca, gdzie ponad 90% ginekologów jest pro-life.
Zaczynamy bardzo mocnym wywiadem Karoliny Krawczyk z matką Nikosi, która doświadczyła dramatu aborcji. Mówi o lęku, własnym świecie, który w jednym momencie runął, i braku mądrej pomocy. Dziś wie, że „aborcja to nie jest jedyne rozwiązanie”. Ma przecież dopiero szesnaście lat…
Droga do uzdrowienia po dokonanej aborcji często ciągnie się latami. Musi ona jednak prowadzić przez konfesjonał. I choć dokonany akt aborcji ściąga na kobietę i osoby, które jej w tym pomagają, ekskomunikę, to nie jest to kara na zawsze. Bóg nie byłby miłosierny, gdyby nie leczył i z tego grzechu. Problem, jak zazwyczaj, leży w kwestii lęku, który hamuje przed zaufaniem i otwarciem się na Boga w spowiedzi. Wszelkie niuanse dotyczące uzyskania rozgrzeszenia z grzechu aborcji wyjaśnia ks. Stanisław Mieszczak SCJ w artykule Jest nadzieja w spowiedzi.
Czasem trzeba jednak sięgnąć również po pomoc psychologiczną. O Zespole Stresu Pourazowego i mechanizmach, które prowadzą do podjęcia decyzji o aborcji, pisze w swoim artykule Beata Helizanowicz. Niestety jest to ostatni tekst pani Beaty, jaki publikujemy na łamach „Czasu Serca”. W sobotę 20 lipca w tragicznych okolicznościach odeszła do Pana.