Gdy po latach komunizmu Polska wchodziła w stan jakiegoś „bycia u siebie”, liczono na to, że w końcu pełną piersią będziemy mogli oddychać wolnością odzyskaną w 1918 roku. Okazało się jednak, że nie jest łatwo być zarówno wolnym społeczeństwem, jak i wolnym obywatelem. Czy jako naród dorośliśmy do tego daru? Czy jako pojedynczy ludzie potrafimy być naprawdę wolni?
nieszczęsny dar wolności
Chyba największy „problem” z wolnością mamy my, katolicy. Wolność dla wielu wyznawców Chrystusa wydaje się zagrożeniem. Człowiek wolny ma przecież prawo wyboru. Co, jeśli wybierze źle? Nie do końca wiemy, jak kogoś przekonać, aby wybrał to, co oferuje Bóg i Jego Ewangelia. O wszelkie niepowodzenia w misji Kościoła najłatwiej wtedy oskarżyć właśnie wolność. Widać to w wypowiedziach wielu Polaków, a szczególnie duchownych, którzy obwiniają wolność za wszystko, co złe w Kościele i społeczeństwie. Nie są to wcale odosobnione przypadki. Czyżby faktycznie tej wolności było za dużo? Czyżby była ona czymś gorszym od stanu, kiedy jej brakowało? Wiele wypowiedzi dotyczących sekularyzacji, konsumpcjonizmu, liberalizmu i innych „-izmów” oraz kwestii moralnych wyborów ceduje odpowiedzialność na wolność. Bo to wszystko jej wina. Wolność jest podejrzana. 28 lat temu ks. Józef Tischner pisał o sytuacji w Polsce: „Rozpasanie to wolność… Korupcja to wolność… Spory wśród polityków to wolność… Straszna jest ta wolność. Pamiętamy, jak pisał Erich Fromm: «ludzie uciekają od wolności i sami, bez przymusu, wybierają sobie Hitlera». Kiedy przed laty czytaliśmy tę książkę, mówiliśmy sobie: nie my; my, Polacy umieraliśmy za wolność. No tak, ale czy wiedzieliśmy wtedy, czym jest wolność? Jeszcze dosadniej niż Fromm pisał o tym Dostojewski w Legendzie o Wielkim Inkwizytorze: «Ale skończy się na tym, że przyniosą nam swoją wolność do naszych nóg i powiedzą: ‘weźcie nas raczej w niewolę i dajcie nam jeść…’». I dalej: «Powiadam Ci, zaiste najbardziej męczącą troską człowieka jest to: znaleźć kogoś, komu można by oddać dar wolności, z którym ta nieszczęsna istota się rodzi…»”. Od tamtego czasu chyba niewiele się zmieniło, jeśli chodzi o polski sposób myślenia.
celebracja wolności
Przeżywamy w tym roku 100-lecie odzyskania niepodległości. Zadajemy sobie pytania, w jaki sposób przeżyć tę wyjątkową rocznicę. Każdy ma na to jakiś indywidualny pomysł. Nie brakuje spotkań oraz oficjalnych uroczystości. Powstaje wiele nowych pomników, możemy oglądać rekonstrukcje ważnych zwycięskich bitew. Jak grzyby po deszczu rodzą się coraz to nowsze historyczne ekranizacje. Jest tego naprawdę dużo. Wszystkie te inicjatywy przypominają nam, że wolność w Polsce rodziła się dzięki odwadze i zaangażowaniu wielu ważnych bohaterów narodowych. To zatem naturalne, że ich wspominamy i oddajemy cześć ich pamięci.
Czy przy tym wszystkim nie za mało jednak zadajemy sobie pytań o osobiste przeżywanie wolności? O to, czym ona właściwie dla mnie jest? Czy potrafię ją przyjąć i z niej korzystać? Czy żyję jak człowiek wolny? Czy jako katolik odnajduję się w tej wolnej rzeczywistości?
Kościół a wolność
W Kościele w Polsce poczuliśmy się wolni zwłaszcza w czasach komunizmu. Kościół funkcjonował w tej zakłamanej rzeczywistości jako ostoja wolności. W Kościele ludzie czuli się wolni. Dlatego dla wielu był on ważnym sojusznikiem w walce o wolność. Lecz gdy ona przyszła, wiele sojuszów się zakończyło. Okazało się bowiem, że komunizm i Kościół nie są już taką oczywistą koniecznością. Ludzie poczuli się wolni i… zaczęli wybierać.
Kościół w Polsce mierzy się zatem na nowo z wolnością. Jego ludzie mają dzisiaj świadomość, że każdy człowiek jest wolny, nawet ten pozostający poza widzialnymi granicami Kościoła czy na jego obrzeżach. Współczesnym wyzwaniem dla ludzi Kościoła jest nauka dialogu. Częsty jest niestety jeszcze paraliżujący strach przed nim. Lęk przed dialogiem oparty jest na przekonaniu, że może on zaburzyć naszą katolicką tożsamość. Tymczasem w świecie wolności dialog jest najważniejszą formą spotkania z drugim człowiekiem. Pewna trudność polega również na tym, że jako Kościół w Polsce nie mieliśmy okazji zmierzyć się z rzetelną krytyką, jaka miała miejsce choćby na Zachodzie. Teraz, kiedy przyszła ona do nas, nie potrafimy sobie z nią poradzić. Dodatkowo u nas dzieje się to wszystko w przyspieszonym tempie. Dlatego pierwszą reakcją nie jest dialog, ale stanowcza obrona status quo. Łatwiej jest wykluczyć inaczej myślących, niż próbować ich zrozumieć.
wolność jako realizacja dobra
Przeżywanie wolności dotyczy przede wszystkim relacji z innymi ludźmi. Miarą celebrowania odzyskania niepodległości nie jest zatem wyłącznie moje osobiste doświadczenie wolności, ale to, że chcę się tym doświadczeniem dzielić z innymi. Że na to doświadczenie chcę ich otwierać. Człowiek, który przeżywa wolność, wie również, że drugi jest jej wart. To piękna zasada: Jeśli czujesz się wolny, daj posmakować wolności także innemu. Jeśli z kolei boisz się własnej wolności, wolność innych wzbudzi w tobie strach. Czy ten strach przed wolnością innych nie jest oby przyczyną współczesnych podziałów w naszym kraju? Trzeba nam znowu przepracować temat wolności, a szczególnie lekcję wolności drugiego człowieka.
By móc wybierać dobrze, człowiek „musi” w ogóle mieć możliwość wyboru. „Musi” on się wolnością zachwycić, ją wybrać. Bez niej niemożliwa jest również religijna wiara. Wszelkie dobro, a zatem i Dobra Nowina stanowią bowiem wyraz ludzkiej wolności. Ona jest sposobem istnienia dobra. Dobro jest zawsze wolne. Tylko zło zniewala. Człowiek może być zatem wolny, jeśli ma udział w tym, co dobre. Powinien mieć szansę tego wyboru.