W pułapce perfekcjonizmu

 

Dążenie do perfekcjonizmu to cnota czy przekleństwo? Kiedy nasza ambicja zaczyna niczym choroba drążyć nasz umysł, a kiedy jest powodem do dumy? Jak wyczuć granice między dbałością o szczegóły a pedantyzmem? I jak oddzielić to, co konieczne od tego, co zbyteczne?

nie jesteśmy idealni

Zdanie w nagłówku może wydać nam się banalne i oczywiste. Wiemy przecież, że nikt nie jest idealny. Zdarza się jednak, że niektórzy z nas żyją tak, jakby to zdanie do nich się nie odnosiło. Ich codzienność to pogoń za byciem najlepszym. Chodzi tu nie tylko o bycie lepszym od kogoś, ale też o bycie najlepszą wersją samego siebie. To sobie stawiamy największe wymagania. W głębi serca wije się w nas zaniżona samoocena i niedoszacowane poczucie własnej wartości. Czujemy się gorsi, nic niewarci, mało wyraziści, nudni, nijacy. Ze wszystkich sił pragniemy pokazać sobie i innym, że to nieprawda. Zakopujemy więc głęboko dawne zranienia i tworzymy nową wizję siebie – człowieka sukcesu. A poczucie bycia gorszym, niedostosowanym? Przelewamy na innych, szukamy wokół siebie ludzi, o których będziemy mogli myśleć, jak o kimś słabszym, kto nie potrafi sobie poradzić w życiu. To pomoże przetrwać trudne chwile, gdy ze zgrzytem w naszą świadomość wedrze się ktoś wypełniający lepiej niż my wizję człowieka sukcesu.

Gdy próbujemy budować nowe ja na podwalinie zaniżonej samooceny, nasze postrzeganie świata bywa mocno nierealistyczne. Do działania motywuje nas bowiem ucieczka przed samym sobą, a właściwie tym, co w nas trudne i bolesne. Nasze niezaopiekowane konflikty wewnętrzne zaczynają żyć własnym życiem, wdzierając się z impetem lub wręcz przeciwnie, delikatnie sącząc się w naszą codzienność. Możemy je odnaleźć w naszym myśleniu o innych, snutych fantazjach, wyobrażeniach. W chwilach kryzysowych potrafią nagle wybuchnąć i przelać się w sam środek relacji z innymi ludźmi. Ich ślady odnajdziemy, zadając sobie proste pytania: W jaki sposób patrzę na ludzi – przez pryzmat ich dobrych czynów czy potknięć? Niepowodzenia innych mnie smucą, czy pozwalają mi odczuć cichą satysfakcję? Czy muszę wciąż się dowartościowywać, czy też znam swoją wartość?

próba kontrolowania otoczenia

Potrzebujemy czuć, że kontrolujemy samych siebie, własne reakcje i zachowania. Kto choć raz w życiu przeżył sytuację, w której utracił nad sobą kontrolę, a impulsywne i niechciane reakcje wydobywały się z niego na światło dzienne bez udziału świadomości, wie jak bardzo przykre oraz groźne jest doświadczenie braku kontroli nad sobą. Dlatego też, by czuć się bezpiecznie, potrzebujemy zaufania do siebie, swojego życia i najbliższego otoczenia. Oczywiście nie możemy kontrolować wszystkiego. Musimy zgodzić się na to, że znaczny procent spraw leży poza zasięgiem naszych możliwości. Samych siebie też nie możemy w pełni kontrolować. Jeżeli akceptujemy własne emocje, zachowania i reakcje, w tym także te spontaniczne, wtedy średni poziom kontroli będzie dla nas jak najbardziej optymalny.

Czasami zdarza się jednak, że boimy się siebie. Tkwi w nas ogromny lęk przed tym, jak wypadniemy, czy nie strzelimy gafy, czy zachowamy się odpowiednio. Boimy się własnej złości, strachu, bezradności, łez. To, co w nas stanowi dla nas zagrożenie. Ból i zranienia, nieprzepracowane konflikty wypchnięte ze świadomości, a więc nie poddające się naszej kontroli, budzą lęk. Wychodzą z nas niezapowiedziane, w nieeleganckiej formie, niszcząc nierealistyczny obraz siebie, jaki pieczołowicie budujemy. Co w takich sytuacjach można zrobić? Wyjścia są dwa: możemy zająć się przyczyną trudności lub też zwiększyć kontrolę nad tym, co umiemy kontrolować. To zwiększenie kontroli nad tym, co zewnętrzne pozwoli nam zachować iluzję tego, że jesteśmy w stanie kontrolować także siebie.

Można więc w przesadny sposób dbać o porządek i czystość. Wtedy jedna brudna szklanka w zlewie lub jeden krzywo powieszony ręcznik w łazience zaczyna być problemem. Można też nadmiernie dbać o swoje ciało, urodę, wagę, dietę. Poświęcać mnóstwo czasu, finansów i energii, by dopasować swoją fizyczność do wykreowanego ideału. Warto zaznaczyć jednak, że w takich przypadkach sprzątanie lub zajmowanie się swoim ciałem to przykrywka, czynność zastępcza, która odwróci naszą uwagę od tego, co naprawdę ważne, dlatego też mieszkanie wciąż będzie wydawało nam się brudne, a my sami tak bardzo niedoskonali.

odetchnąć pełną piersią

Czasami niszczący nas perfekcjonizm to czerwona kartka od naszej psychiki, domagającej się natychmiastowej pomocy. Lżejsze formy tej przypadłości dotyczą wielu z nas. Presja otoczenia, promowany w mass mediach styl życia czy oczekiwania najbliższych sprawiają, że próbujemy dawać z siebie 100% na wszystkich płaszczyznach naszego życia. To niebezpieczeństwo dotyczy szczególnie kobiet. Kobiety bowiem często podejmują syzyfowe próby bycia najlepszą żoną i matką, ale też pracownicą, przyjaciółką, córką, panią domu itd. Mężczyźni z reguły łatwiej potrafią oddzielić sobie to, co naprawdę ważne i to wszystko, gdzie mogą nieco odpuścić.

A przecież nie jesteśmy idealni. Nie jesteśmy też zdolni zawsze i wszędzie dawać z siebie wszystkiego. Nie da się nakładać sobie wciąż nowych obowiązków i ze wszystkich wywiązywać się bez zarzutów. I dobrze. Nikt nie potrzebuje nas idealnych – ani mąż, ani dzieci, nawet Pan Bóg. Życie nie polega przecież na ciągłym dążeniu do doskonałości. To często ucieczka przed nim. Starać się, ulepszać, poprawiać – owszem, ale nie kosztem nas samych. Dążmy raczej do odkrywania niż kreowania siebie. Wyrzućmy ze swojego codziennego słownika słowa najlepszy, doskonały, idealny. Zamieńmy je na słowo autentyczny. Czas poświęcany do tej pory na pogoń za czymś nieuchwytnym poświęćmy samemu sobie, najbliższym, Bogu. Jeśli trzeba, zwróćmy się po profesjonalną pomoc. I odetchnijmy pełną piersią, ciesząc się z tego, jacy rzeczywiście jesteśmy.

Aneta Pisarczyk

Author: Aneta Pisarczyk

Żona Jacka i mama rocznej Zosi. Wciąż od nowa nawracająca się chrześcijanka. Z zawodu i zamiłowania psycholog. Najważniejsze dla mnie to codzienne i wierne wypełnianie swojego powołania. Radość odnajduję w tym, co najprostsze i zarazem najpiękniejsze. Uwielbiam odkrywać dobro w samej sobie, moich bliskich, a także tych których spotykam na swojej zawodowej drodze. Uważam, że każdy z nas posiada w sobie niezwykłe bogactwo i potencjał. Moje bycie psychologiem rozumiem jako pomoc w wydobywaniu go na światło dzienne. Pasjonuje mnie psychologia relacji i bliskich związków. Od czasu urodzenia córki mocniej zainteresowałam się także rozwojem małego człowieka. Odpoczywam spędzając czas z moją rodziną i przyjaciółmi, najchętniej w towarzystwie natury oraz kubka dobrej kawy.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.