Tęsknota za słońcem Południowej Afryki

 

O doświadczeniach z blisko dwudziestoletniej pracy misyjnej w Republice Południowej Afryki z sercaninem, ks. Zbigniewem Chwają – Sekretarzem Misji Zagranicznych Księży Sercanów, rozmawia Kinga Rybarczyk z oddziału Sekretariatu w Lublinie.

Od lipca pełni Ksiądz funkcję Sekretarza Misji Zagranicznych Księży Sercanów. Z jakimi odczuciami wracał Ksiądz do Polski po dziewiętnastu latach spędzonych w Afryce?

Polska bardzo się zmieniła i bardzo dobrze oceniam tę zmianę. Gdy wyjeżdżałem, duże wrażenie robiło na mnie to, co zobaczyłem na Zachodzie. Dziś Polska nie przypomina już w niczym tego szarego kraju z pustymi półkami w sklepach, które zapamiętałem jako młody chłopak. Chciałbym tylko, żeby tylu młodych ludzi nie wyjeżdżało, ale żeby zostali pracować w Polsce, na rzecz polskiej, a nie obcej gospodarki.

Czym zajmował się Ksiądz na misjach w RPA?

Byłem prawie cały czas duszpasterzem miejscowej ludności – na początku na południu kraju w diecezji De Aar, później w centrum w diecezji Aliwal North, a zakończyłem na wschodzie w archidiecezji Durban. Byłem także ekonomem Prowincji Sercanów w RPA oraz animatorem powołaniowym. Przez ostatnie siedem lat byłem proboszczem parafii pw. św. Franciszka z Asyżu w Pietermaritzburgu.

Co okazało się najtrudniejsze po przyjeździe do Afryki Południowej: zderzenie z lokalną kulturą, zmiana języka czy klimatu? Co Księdza zaskoczyło?

Klimat w RPA okazał się dla mnie przyjazny – przez cały rok jest tam bardzo ciepło i słonecznie. Najtrudniej było przyzwyczaić się do używania na co dzień języka obcego. W RPA jest jedenaście języków oficjalnych: angielski oraz języki każdego zamieszkującego kraj plemienia. Angielskim jednak nie posługują się wszyscy. Każde plemię ma także swoją własną kulturę. Ciekawe jest również przywiązanie Zulusów, czyli jednego z plemion RPA, do swojego króla, mimo iż obecnie nie sprawuje on realnej władzy, a Zulusi muszą płacić na jego utrzymanie specjalny podatek. Przywiązani są do monarchii zdecydowanie bardziej niż do demokratycznie wybranej władzy – parlamentu czy prezydenta.

Czy RPA, jakie Ksiądz widział, przypomina w czymś nasze wyobrażenia o Afryce – kraju nierówności i nędzy?

Tam, gdzie przebywałem, realny był problem niedożywienia. Żywność oczywiście można wszędzie zakupić, ale trzeba mieć na to pieniądze. Najgorsza sytuacja ekonomiczna jest na południu kraju, gdzie większość terenu zajmuje pustynia. Najbardziej doskwiera tam bieda, jest bardzo duże bezrobocie. Na początku pracowałem w miasteczku Graaff-Reinet na pustyni kamienistej Karoo. Tam jedyne miejsca pracy to sklepy lub urzędy. Kto nie ma wystarczającego wykształcenia, by móc tam pracować, jest skazany na bezrobocie, bo nie ma tam żadnych zakładów pracy. Brak możliwości zarobienia pieniędzy sprawia, że narasta problem bezdomności, żebractwa i biedy.

A przestępczość, wojny domowe? Czy RPA to spokojny i bezpieczny kraj?

W Republice Południowej Afryki nie ma konfliktów zbrojnych, ale przestępczość jest bardzo wysoka. RPA zajmuje pierwsze miejsce na świecie, jeśli chodzi o liczbę zgwałconych w ciągu roku kobiet. Ich sprawcy przeważnie pozostają na wolności, ponieważ ze względu na pozycję mężczyzny w tamtejszej kulturze policja nie dąży do schwytania przestępców. Po wojnie domowej w Mozambiku do RPA przemycono bardzo dużo broni, można ją teraz nielegalnie zakupić. Zdarza się więc wiele napadów z bronią w ręku.

Czy działalność duszpasterska Kościoła w RPA łączy się z działalnością charytatywną?

Kościół prowadzi różne dzieła dobroczynne, zwłaszcza na południu kraju. Zajmuje się m.in. tzw. dziećmi ulicy, których jest tam bardzo wiele. W RPA wiele osób jest nosicielami wirusa HIV. Często zdarza się, że u rodziców małych dzieci rozwija się choroba AIDS i osierocone w wyniku ich śmierci dzieci są adoptowane przez dalszą rodzinę lub trafiają do ośrodków adopcyjnych. Różne instytucje kościelne starają się zajmować tymi, które plączą się same po ulicach, chcąc uniknąć trafienia do sierocińca.

A działalność ewangelizacyjna?

Ta jest najważniejsza. Misjonarze oraz miejscowi księża sprawują sakramenty oraz prowadzą katechezy, które odbywają się przy kościołach, a nie w szkole. W swoich parafiach prowadziłem także katechumenat dla dorosłych, czyli przygotowanie do sakramentów dla osób, które przechodzą do Kościoła katolickiego. W RPA aż 27 proc. ludności to wyznawcy religii animistycznych, czyli różnych lokalnych kultów plemiennych.

Jak Afrykańczycy przyjmowali Księdza – misjonarza z Europy?

Bardzo dobrze. Byli dla mnie zawsze życzliwi i pomocni. Tam, gdzie pracowałem, mieszkańcy byli zaangażowani w funkcjonowanie swojej parafii. Ja zajmowałem się przygotowaniem i sprawowaniem sakramentów, ludzie świeccy natomiast organizowali remonty kościoła, głosili katechezy, śpiewali w chórze, przygotowywali czytania i śpiewy na liturgię. Parafie, które mają misjonarza za proboszcza, czują się wyróżnione.

A jak na obecność katolickiego księdza reagują wyznawcy innych religii?

Niechętni katolikom są przeważnie członkowie wspólnot protestanckich, zwłaszcza tzw. holenderskiego Kościoła reformowanego. To przeważnie potomkowie tzw. białych Afrykanerów – Holendrów, którzy w XVI i XVII wieku uciekli z Europy z powodu porażki protestanckiej Holandii w wojnie z katolicką Hiszpanią. Przywieźli ze sobą do Afryki uprzedzenia wobec katolików i ich potomkowie nadal je w sobie noszą. Gdy chcą powiedzieć o jakimś zagrożeniu, mówią, że nadchodzi „rzymskie niebezpieczeństwo” („roomse gevaar”), utożsamiając z nim Kościół Rzymskokatolicki.

Co w lokalnej kulturze plemion, wśród których Ksiądz mieszkał, było najbardziej zdumiewające?

Bardzo mnie dziwił rozpowszechniony w RPA kult przodków. Jako misjonarze próbowaliśmy go „wykorzystać” do celów ewangelizacyjnych, ukazując świętych Kościoła jako naszych przodków, których czcimy i którzy nam pomagają.

Powrót do Polski po blisko 20 latach przebywania na innym kontynencie chyba nie należał do łatwych…

Zdecydowanie nie. Przede wszystkim ze względu na tzw. powtórną inkulturację. Wielu moich afrykańskich parafian pragnie utrzymywać ze mną kontakt, ale ja staram się go ograniczać. Mam tu inne obowiązki i inne osoby, którym posługuję jako kapłan. Nie mogę myślami być w RPA, pracując w Warszawie. Poza tym w Polsce tylko trochę brakuje mi afrykańskiego słońca.

 

Avatar

Author: Kinga Rybarczyk

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.