Film Wojciecha Smarzowskiego pod tytułem Kler stał się popularny jeszcze przed premierą. Na jego korzyść działały liczne doniesienia o upadkach ludzi Kościoła, które skrzętnie nagłaśnia się w mediach, zresztą jak każdą negatywną wiadomość. Gdy produkcja pojawiła się na dużych ekranach,wywołała burzę w społeczeństwie, gdyż podzieliła je na tych, którzy uważają film za antyklerykalną propagandę i zamach na Kościół oraz tych, którzy twierdzą, że w filmie ukazana jest sama prawda. Zapytajmy zatem, jaka ona jest w istocie?
obejrzałam Kler
Kino studyjne, wczesne popołudnie, sala wypełniona, ale nie po brzegi, zapach popcornu w nieco mniejszym stężeniu niż w komercyjnych multipleksach. Światło gaśnie i na ekranie pojawia się fragment Ewangelii według św. Mateusza: „Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach” (Mt 7,15).
Mogłoby się wydawać, że Kler to krzyk ludzi, którzy nie mają pojęcia o religijnej instytucji, ale i tak chcą zmieszać ją z błotem.Film pokazuje jednak, że jego treść ma jakiś związek z rzeczywistością Kościoła, a nie tylko z wyssanymi z palca kłamstwami. Poza ukazanym absurdem mówi on bowiem o złożonej sytuacji ludzi w Kościele, jego strukturze, władzy,codziennym funkcjonowaniu. Czy są przypadki pedofilii wśród duchownych i film to pokazuje? Tak. Czy są przypadki alkoholizmu wśród duchownych i film to pokazuje? Tak. Czy są przypadki księży katolickich, którzy nie zachowują celibatu i film to pokazuje? Tak. Film nie wskazuje granicy, nie przedstawia dobrych i złych stron, stawia wszystko na jednej płaszczyźnie, wprowadzając tym samym niechęć i agresję do ogółu.
jaka jest prawda i jak się wobec niej zachować?
Czym jest w tym kontekście prawda? Czy niepełna nadal nią pozostaje? Film pod tytułem Kler przedstawia to, co rzeczywiście ma miejsce w strukturach Kościoła. Zapewne z zamysłu jego twórców nie pozostawia jednak przestrzeni na drugą stronę medalu. A trochę szkoda. Naświetla jakiś procent zachowań kleru, a „zapomina” wspomnieć o całej reszcie. Z każdą minutą odbiera nadzieję, że w realnym życiu może być inaczej czy też faktycznie jest inaczej. Kler tworzy sinusoidę emocji i to od nas zależy, jak sobie z nią poradzimy. Czy oddalimy się od Kościoła? Czy przejdziemy obok tego przekazu obojętnie? Czy wzmocni on naszą walkę o dobre imię instytucji kościelnej? Co ma zrobić człowiek, który poszukuje odpowiedzi, wskazówki? Czy po obejrzeniu filmu będzie poszukiwał wsparcia wśród duchownych?
Z perspektywy młodego widza boli mnie nie to, co i tak nagłaśnia się w serwisach informacyjnych lub na portalach internetowych. Są to oczywiście sytuacje całkowicie niezrozumiałe i bardzo trudne do wybaczenia.Jednak siedząc na sali kinowej, policzkują mnie raz za razem: wizerunek księdza szantażysty, poniżanie, przekręty, brak empatii, uciszanie niewygodnych problemów często za pośrednictwem pieniądza, a to wszystko pod hasłem: „Dla dobra Kościoła nie można poruszać pewnych spraw, które mogą nim zachwiać”.Każda scena wywołuje złość, rozdrażnienie, szok, że osoba, która wygłasza moralizatorskie kazania, nauki i wzywa do poprawy, wykorzystuje swoją, również społeczną, pozycję do rzeczy niekiedy o wiele gorszych niż te, których dopuszcza się przeciętny człowiek. Podczas oglądania nie mam czasu na refleksję, uderzająca w każdej minucie kolejna dawka bulwersujących treści nawarstwia negatywne emocje, z którymi muszę sobie radzić, ale nie mogę się ich pozbyć.
święty Kościół grzesznych ludzi
Te słowa wypowiedziane w filmie towarzyszą mi nawet poza kończonym seansie. Czy są usprawiedliwianiem złych czynów osób duchownych?Czy może wskazówką, że księża to też ludzie, którzy są grzeszni, jak każdy z nas? Zresztą wiele grzechów ukazanych w Klerze dotyczy również osób świeckich. W porównaniu z nimi od duchownego wymaga się jednak przykładu,wskazania odpowiedniej drogi. Jeśli on sam się gubi, nasze oczekiwania przenoszą się na wyższe szczeble – ich przełożonych – z nadzieją na zadośćuczynienie. Film pokazuje, że ono nie zawsze ma miejsce.
W chaosie wrażeń, które trudno mi ze sobą pogodzić, jest jeszcze jedno: Kler to głośny manifest, stanowcze „nie” ze strony ofiar„fałszywych proroków” i ludzi solidaryzujących się z nimi. Film jest zatem jakimś głosem tych, którzy są uciszani, którzy nigdy nie otrzymali zasłużonego zadośćuczynienia, mają przypominające niegojącą się ranę doświadczenia, bowiem zostali potraktowani z góry i pozostawieni sami sobie z własną traumą.
powrót do życia po seansie
Czy Kler ma pokazać obecne przecież negatywne i kontrowersyjne oblicze niektórych ludzi Kościoła? Czy może zachwiać całym jego wizerunkiem, przyćmiewając istnienie pozytywnych aspektów? Film w oczywisty sposób manipuluje widza, pokazując mu niewielką część prawdy. Zapewne taki był zamysł jego twórców, naświetlić patologię, a nie zaprezentować całościowy i rzetelny obraz „personelu” Kościoła. Dlatego w tak zasadniczy sposób dzieli on jego widzów na tych, którzy sądzą, że to wszystko prawda, albo wręcz przeciwnie– tania antyklerykalna propaganda. Pozostają jeszcze ci, którzy z seansu wychodzą z wieloma pytaniami bez odpowiedzi, nadszarpanymi emocjami, dużą treścią do„przetrawienia”. Myślę, że bycie „pro-Kler” nie jest antyklerykalne, zaś sprzeciwianie się treści filmu nie jest pochwałą złych czynów ludzi Kościoła i brakiem współczucia dla jego ofiar. Żadna z tych postaw nie jest zła. Film uderza swoją fabułą prosto w twarz, bez uprzedzenia. Nie można obronić się przed ciosami. Decydując się na seans, trzeba być gotowym, by je przyjąć, a to jak długo będziemy się po nich podnosić, to sprawa indywidualna.
Przyznam, że „nie wychodzę” z tego filmu, wychodzę jedynie z kina. Kler nie pozwala bowiem o sobie zapomnieć przez wiele dni. Mój umysł przetwarza uchwycony obraz, analizuje i rozkłada go na czynniki pierwsze,tworząc wiele „czy…?” i próbując na nie odpowiedzieć. Z perspektywy czasu uświadamia mi, że mimo pierwszego wrażenia, które pozostawiło niepokój,obrzydzenie i naruszony wizerunek Kościoła, film ukazuje także próby walki o zadośćuczynienie za cierpienie zadane przez „fałszywych proroków”.