Już od kilku lat powstaje w Polsce wspólnota Strumienie Życia. Jej celem jest duchowa pomoc osobom ze zranieniami emocjonalnymi, często zakorzenionymi jeszcze w dzieciństwie. W oparciu o osobiste doświadczenia założycieli i liderów tego ruchu, który powstał w Kalifornii w USA, wypracowana została duchowa droga, która prowadzi do uzdrowienia wewnętrznego i pozwala rozpocząć nowe życie. Z Martą Liburą, jedną z założycielek Strumieni w Polsce, rozmawia ks. Dariusz Salamon SCJ.
Jak powstała organizacja Strumienie Życia?
Założyciel Strumieni, Andrew Comiskey, po swoim nawróceniu z grzesznych dróg życia podjął trud poszukiwania swojej zagubionej heteroseksualnej tożsamości. Z pomocą chrześcijańskiego psychologa przeszedł drogę uzdrowienia wewnętrznego. Dzięki temu odkrył przyczyny i źródła homoseksualnych tendencji w swojej osobistej historii życiowej i pozwolił, aby miłość Boga – Stwórcy ukształtowała go w nowy sposób. To doświadczenie pomogło mu nie tylko wdrożyć Boże obietnice do swojego życia i powołania osobistego (obecnie jest żonaty i ma czwórkę dorosłych dzieci), ale i rozpocząć owocną służbę innym w Kościele. Przechodząc własny program uzdrowienia zranionej tożsamości mężczyzny, nie wiedział, że niebawem inne osoby będą prosić go o pomoc. W odpowiedzi na te prośby, z inicjatywy Andrew powstała w 1980 roku w Stanach Zjednoczonych organizacja o nazwie Strumienie Życia (SŻ). Na początku jej program stworzony był z myślą o osobach zmagających się z tendencjami homoseksualnymi, szybko jednak został rozwinięty i dostosowany do potrzeb osób o orientacji heteroseksualnej, potrzebujących uzdrowienia w sferze zranionej kobiecości albo męskości. Okazuje się, że pomimo iż orientacje są różne, bardzo często korzenie zranień są podobne. To one odpowiadają m.in. za wysoki poziom rozwodów w naszym społeczeństwie. Dziś SŻ to chrześcijańska organizacja posiadająca wieloletnie doświadczenie modlitwy i towarzyszenia osobom w pokonaniu przeżywania trudnych życiowych doznań z przeszłości, której celem jest doświadczenie Bożego uzdrowienia w dziedzinie kobiecości i męskości. Aktualnie grupy SŻ istnieją na pięciu kontynentach w ponad 20 krajach.
W jaki sposób Strumienie trafiły do Polski?
Wprowadzenie programu Strumieni Życia w nowe miejsce zawsze wiąże się z historią życia konkretnych osób, które dzięki nim doświadczyły głębokiej przemiany. Ja wraz z moim mężem i kilkoma innymi Polakami spotkaliśmy się z tym programem w szeregach stowarzyszenia Pomost-Passerelle we Francji, gdzie podejmowaliśmy posługę wobec uzależnionych rodaków na ulicach Paryża. Dokonywało się to na terenie Polskiej Misji Katolickiej pod patronatem ks. rektora Stanisława Jeża i duchową opieką ks. Józefa Furczonia SCJ. Niewątpliwie było to Boże wezwanie. Bardzo szybko okazało się jednak, że dobre serce i szczytne chęci pomocy zdegenerowanym osobom nie wystarczą. Oprócz wyzwania, jakim była konfrontacja z rzeczywistością duchowej, psychicznej i materialnej biedy podopiecznych, szybko dotarło do nas, że my sami także mamy swoje problemy, które przeszkadzają nam w zaangażowaniu. Pomimo że w porównaniu z podopiecznymi nie były one społecznie szkodliwe, to jednak miały przyczynę w równie głębokich ranach serca i brakach miłości w naszych rodzinach. To było odkrycie życia: my członkowie ekipy niczym nie różniliśmy się od naszych podopiecznych! I tak zaczynając od pomocy innym, dotarliśmy do klucza, jakim była konieczność otwarcia się na pomoc samemu sobie. Sprawą „być albo nie być” dla naszej grupy stało się wtedy poszukiwanie formacji i pomocy sobie. Te poszukiwania zaprowadziły nas do Strumieni Życia. Tutaj Osobą, która miała nam usłużyć, był sam Jezus. Prawda i autentyczność programu podbiła nasze serca! Własne trudne doświadczenia, jak i uzyskana pomoc, jaką było wejście w strumienie łaski i miłosierdzia, które wypłynęły z przebitego boku Jezusa, dawały prawdziwy bilet i autorytet w posłudze dla innych.
W 2007 roku pierwsza grupka Polaków, członków ekipy Pomost-Passerelle, przeżyła program Strumieni Życia w Paryżu. Zaraz po tym część tej grupki przeniosła się do Polski, gdzie w październiku 2010 roku odbyło się pierwsze seminarium z udziałem ponad 100 osób z całej Polski. W 2014 roku odbyła się kolejna edycja programu, tym razem zarówno w Krakowie, jak i w Warszawie. Owocem tej edycji było uruchomienie 4 ekip SŻ (2 w Warszawie i 2 w Krakowie, w tym jeden z ośrodków prowadzony jest przez Księży Sercanów w Parafii Matki Bożej Fatimskiej w Krakowie-Płaszowie), których członkowie rozeznali powołanie do zaangażowania w posługę Strumieni Życia. Było to możliwe, dzięki obecności i inicjatywie ks. Józefa Furczonia, który od pierwszego seminarium w 2010 roku towarzyszył nam i wspierał skromne początki Bożego dzieła.
Jest Pani jedną z odpowiedzialnych za Strumienie w Polsce, ale czy zaangażowanie w tę wspólnotę, w ten program, przyniosło w Pani życiu pozytywne owoce?
Funkcję koordynatora krajowego Strumieni pełniłam do marca br. Zadania tego mogłam się podjąć tylko dzięki doświadczeniu, które wniósł w moje życie program wspólnoty. Do tej pory wiele z moich zaangażowań (w pracy, w kościele) było podejmowanych w imię „wyższych celów”, jednak bez słuchania siebie i swoich potrzeb. Nie mogłam cieszyć się życiem, gdyż zawsze „coś” innego wołało o pomoc. Dzięki Strumieniom odkryłam korzeń takiego funkcjonowania, który sięgał przeszłości. Historia mojej rodziny związana jest z Syberią, dokąd był deportowany mój ojciec, a wcześniej z obozami: Ostaszków, Katyń, Charków – w jednym z nich zamordowano mojego dziadka. To tam rozegrały się scenariusze, które choć oddalone w czasie i przestrzeni, stały się cieniem, w którym żyłam, nie będąc tego w ogóle świadoma. Mój tato nie mógł skonfrontować się z tym wszystkim, co nosił w sercu. Natomiast ja podświadomie brałam na siebie ten ciężar i niosłam go na swoich ramionach. Wszystko po to, aby ulżyć osobie, którą kocham. To nieuświadomione dążenie prowadziło mnie w życiu i sprawiło, że podejmowałam różne decyzje i wyzwania, nie mając wglądu w ich genezę. Zrozumienie, skąd pochodziły te ciężary, a przede wszystkim doświadczenie uwalniającej mocy krzyża podczas programu Strumieni bardziej mnie „odmłodziło” niż jakiekolwiek terapie. Strumienie były pierwszym miejscem, w którym odnalazłam równowagę: posługując, mogłam jednocześnie być obsłużona.
Czy Strumienie to program terapeutyczny oparty o psychologię, czy też jest to bardziej droga duchowa, forma duszpasterstwa?
Program nie jest tożsamy z terapią, gdyż opiera się na modlitwie zarówno osoby zainteresowanej, jak i wstawienniczej animatorów. Równocześnie nie można go porównać z żadną inną formą duszpasterstw, które nie gwarantują wejścia w głęboki i systematyczny proces uzdrowienia wewnętrznego. Osoby, które stają się animatorami modlitwy wstawienniczej, same przeszły program i weszły na drogę osobistego uzdrowienia wewnętrznego. Nie są ekspertami w dziedzinie pomagania innym. Dzięki osobistemu doświadczeniu (a nie dzięki ukończonym kursom czy uzyskanym dyplomom) animatorzy mogą lepiej zrozumieć problemy innych i modlitewnie im towarzyszyć. W programie SŻ zagwarantowane jest bezpieczeństwo uczestnika poprzez zobowiązanie do zachowania zasad poufności. Zapewniona jest również opieka duszpasterska ze strony kapłanów, którzy sami zdecydowali się kiedyś przejść program Strumieni dla siebie.
Czemu właściwie ma służyć wewnętrzne uzdrowienie?
Prawdziwym celem uzdrowienia wewnętrznego jest wejście w Boże obietnice, miejsce Bożego przeznaczenia dla nas w życiu, czyli doświadczenie szczęścia na „własnej skórze”, do którego zaprasza nas Jezus, mówiąc o życiu w obfitości. Drugim bardzo ważnym celem jest uzdolnienie do posługi na rzecz innych. Strumienie można porównać do czyśćca, tylko że na ziemi. Dotykamy korzeni grzechów, a nie tylko „liści”, tj. objawów grzesznej natury człowieka. Indywidualne prowadzenie pomaga stawić czoła m.in.: brakowi wiary w siebie, niskiemu poczuciu własnej wartości, depresji, negatywnemu obrazowi Boga, lękowi przed zaangażowaniem, bliskością drugiego człowieka,; pasywnością, doświadczeniu w przeszłości przemocy werbalnej, emocjonalnej, fizycznej, doświadczeniu molestowania, uzależnieniom seksualnym, problemom tożsamości płciowej,; skłonnościom homoseksualnym czy skłonnościom do alkoholu lub innych używek.
W jaki sposób przebiega spotkanie Strumieni?
W zależności od programu, Strumienie można przejść w wersji długiej (ok. 30 sesji) oraz skróconej (11 tematów). W ramach planu przewidziane są nauczania, których treść opiera się na Biblii, zawiera elementy biblijnej antropologii, psychologii oraz osobiste świadectwo osoby głoszącej. Poruszane tematy mogą stać się narzędziem pomocnym w przeniknięciu Bożą miłością najgłębszych tajemnic naszego serca. Do tych miejsc często nie mamy klucza, aby je otworzyć („studnia naszego serca jest zbyt głęboka, a wokół brak czerpaka”, por. J 4,11). Istotnym punktem programu jest przynależność do małych grupek dzielenia i modlitwy wstawienniczej, które składają się z 4-5 uczestników (w tym 2 animatorów). To tutaj dochodzi do otwierania i obmywania strumieniami Bożej łaski najgłębszych ran uczestników. Rany te, jeśli nie zostaną eksponowane na Boże uzdrowienie, mogą stać się w późniejszych okresach życia korzeniem goryczy i poszukiwaniem grzesznych rozwiązań.
Do kogo ten program jest adresowany?
Praktycznie do wszystkich: zarówno do tych, którzy czują, że potrzebują pomocy, gdyż rany przeszkadzają im funkcjonować w życiu i społeczeństwie, ale także do tych, którzy sobie doskonale radzą lub nawet pomagają innym. Często, mimo rozległej wiedzy czy licznych zaangażowań zawodowych czy duszpasterskich, nie czujemy się dobrze we własnej skórze. Nasza codzienność przepełniona obowiązkami i nadmierną aktywnością przypomina bardziej sprawnie funkcjonującą firmę, a nie życie, o jakim marzyliśmy.
W jakiś sposób można dotrzeć do Strumieni?
Kontakt dla Krakowa to: strumienie.krak@gmail.com, a dla Warszawy: strumienie.waw@gmail.com.