Lżyć to znaczy ubliżać komuś,
opluwać go,
obrzucać brzydkimi słowami.
Zelżywości – wszystko to świństwa,
śmieci,
brudy ludzkie.
Aż strach pomyśleć,
że tym wszystkim
przepełnione jest
Serce Jezusa.
Ludzie potrafią
tak zelżyć,
że człowiek tego
nie przetrwa,
przepełni się miara wytrzymałości
i człowiek
zareaguje rozpaczliwie.
A mój Pan jest bardzo cierpliwy,
aż miłosierny:
Ojcze, przebacz im,
bo nie wiedzą, co czynią (Łk 23,34).
Nauczyli się tego od Mistrza
święci Pańscy,
którzy – umierając
– modlili się za prześladowców.
A to już bohaterstwo,
to już ponad siły i możliwości człowieka,
to już łaska.
Zatrzymajmy się jeszcze
nad podobnym wezwaniem
z Litanii do Serca Jezusowego:
Serce Jezusa,
dla nieprawości naszych
starte.
Dziś powiedzielibyśmy:
Za nieprawości nasze –
albo – z powodu nieprawości
naszych starte.
Zetrzeć coś na miazgę,
na proszek
to znaczy doszczętnie, zupełnie
zniszczyć.
I znów przerażające odczytanie:
To Jezus został
tak doszczętnie starty
na pył za nasze nieprawości?
Tak.
Do końca – to znaczy bez reszty
– nas umiłował (por. J 13,1),
stając się posłusznym aż do śmierci –
i to śmierci krzyżowej (Flp 2,8).
Wiem, te dwa wezwania
w zamyśleniu prowadzą nas
do drastycznych,
przerażających wniosków.
Wzrusza mnie zawsze biblijna scena
z kozłem ofiarnym.
Biedne zwierzątko uwiązane było
na dziedzińcu świątyni.
Przychodzący Żydzi wkładali nań ręce
i wypowiadali swoje grzechy.
Potem wypędzali koziołka
daleko na pustynię, aby tam zginął
z ludzkimi grzechami.
Kostki zwierzątka starte na piasek
za ludzkie winy.
Aż trudno o tym czytać w kościele,
ale tak to czuję
i przeżywam.
Mój Pan umarł za mnie
na krzyżu,
jak baranek zabity,
ale to nie koniec.
Do końca nas umiłował
i stał się ofiarą, a ofiara
musi być wyniszczona,
starta aż do unicestwienia.
Jezus staje się dla mnie pokarmem,
spożywam Go jak chleb
w Komunii Świętej.
I co dalej?
O Boże!
Strach pomyśleć.
To aż tak?
Serce Jezusa,
zelżywością przepełnione
i dla nieprawości naszych starte,
zmiłuj się nad nami.