„Serce Jezusa jest otwarte, aby nas przyjąć. Niech stanie się naszym schronieniem we wszystkich niebezpieczeństwach. Odnajdziemy w Nim rady i pociechy, które On dawał nam w modlitwie. – Niech Bóg zajmuje całe nasze serce, a reszta niech będzie tylko na zewnątrz, jako sprawy nam obojętne. Wszystko, co zajmuje nasze serce, jest przeszkodą i źródłem niepokoju”.
L. Dehon, Zapiski codzienne, 6 marca 1868 roku
Powyższe stwierdzenie, a raczej modlitwa zapisana przez młodego, bo niespełna 25-letniego Leona Dehona, który w tym momencie intensywnie przygotowywał się do przyjęcia święceń kapłańskich, pokazuje nam głębię nabożeństwa do Serca Jezusowego przyszłego Założyciela księży sercanów.
Ten tekst pokazuje nam nie tylko Jezusa z Jego otwartym Sercem, ale prawie natychmiast odsyła nas do samego Boga. Dla o. Dehona Serce Jezusa to symbol pomagający człowiekowi dostrzec niewidzialne dla oka przymioty samego Boga.
Ludzie wszystkich czasów, a zwłaszcza człowiek współczesny, potrzebują obrazu, znaku. On do nich lepiej i szybciej przemawia. Szczególnie dzisiaj słowa nie przemawiają tak sugestywnie jak obraz, one nie oddziaływują tak mocno na rozum i uczucia jak znaki. To zatem obrazy są często najważniejszym źródłem przekazu konkretnych treści. Takim przykładem obrazu sugestywnie przemawiającego do wyobraźni współczesnych ludzi może być przebite włócznią Serce Jezusa. Czymś takim było ono także dla o. Leona Dehona, bo ten obraz przedstawiany w sztuce na różnorakie sposoby na przestrzeni wieków uzmysławia nam m.in. te prawdy, które zawarł w swojej modlitwie Założyciel księży sercanów.
Według o. Dehona to tam, w otwartym Sercu Jezusa, czyli w Bogu, człowiek zostaje przyjęty i zaakceptowany wraz z cały swoim bagażem słabości, grzeszności i niedoskonałości. Paradoksalnie więc otwarte Serce Zbawiciela nie jest miejscem zdolnym przyjąć tylko świętych i sterylnie doskonałych ludzi, lecz przeciwnie – każdy grzesznik znajduje tam schronienie w niebezpieczeństwach i zagrożeniach, które niesie grzeszność i słabość.
To w Sercu Jezusa odnajdujemy obronę przed samym sobą, przed naszą własną słabością, która nas niszczy. Tam znajdujemy ochronę przed naszymi własnymi grzechami! Nasza niedoskonałość nie potrafi zainfekować rany zadanej Sercu Zbawiciela. Ono, choć przebite, ale nie słabe, bardziej otwarte niż zranione, jest nie tylko odporne na gangrenę naszego grzechu, ale też potrafi uleczyć nasze rany, których źródłem jest ludzka słabość.
Jednocześnie przyszły Założyciel księży sercanów wskazuje nam modlitwę jako sposób duchowego wejścia do Serca naszego Pana. Zachęca siebie samego i nas wszystkich, by tylko Bóg zajmował i całkowicie wypełniał nasze własne serca. Na tym właściwie polega modlitwa – na wypełnieniu serca Bogiem.
Znamienne jest także wezwanie, by tylko i wyłącznie Bóg zajmował nasze serca, wypełniał je całe, a wszystko inne ma być poza nimi, gdyż „jest przeszkodą i źródłem niepokoju”. Zatem inne sprawy czy wydarzenia mają nas dotyczyć, mamy nimi żyć i powinniśmy się nimi interesować, ale nie tak mocno, by zajmowały one nasze serce. Nigdy nie mogą być ważniejsze od Boga. Powinny nas dotyczyć, ale nie w takim stopniu jak Bóg.
Ta zachęta, by tylko Bóg wypełniał nasze serce, to wezwanie do ustanowienia właściwej hierarchii wartości, w której Bóg ma zajmować pierwsze i najważniejsze miejsce w całym życiu.