„Święto Różańca Świętego. Bardzo nieregularnie odmawiałem Różaniec w mym życiu. Proszę moją ukochaną Matkę o wybaczenie mi tego”.
L. Dehon, Zapiski codzienne, 3 października 1886 roku
„Zakosztowałem w modlitwie różańcowej i zrozumiałem jej szczególną moc od czasu mej pielgrzymki do Lourdes. Naprawdę lubię odmawiać Różaniec i ufam, że intencje, w których go odmawiam, będą wysłuchane”.
L. Dehon, Zapiski codzienne, 9 stycznia 1888 roku
Modlitwa maryjna, którą w październiku praktykujemy, pomimo wielu gorliwych zwolenników, zwłaszcza wśród starszego pokolenia, także i wśród czytelników „Czasu Serca”, nie zawsze jest jednak doceniana i rozumiana przez młodszych. Czasem jest ona zbyt monotonna, wymaga czasu i cierpliwości, zaprasza do refleksji – co w dzisiejszym zabieganym świece nie przychodzi łatwo – a przy tym wszystkim może wydawać się zbyt staroświecka.
Dla o. Dehona, który w 1886 roku był już przecież dojrzałym człowiekiem, modlitwa różańcowa także nie była łatwa i dlatego odmawiał ją, jak sam pisze, nieregularnie. Wiele jednak zmieniło się po pielgrzymce do Lourdes w 1887 roku, którą odbył w dniach od 8 do 23 sierpnia. Z pewnością nie tylko w czasie wspomnianej pielgrzymki, ale także w ciągu tych piętnastu miesięcy, które dzielą prezentowane powyżej fragmenty, musiało się wiele wydarzyć w życiu duchowym o. Dehona. Niewątpliwie włożył on wiele trudu w odmawianie różańca, by wreszcie poczuć jego „smak”. „Zakosztowałem w modlitwie różańcowej i zrozumiałem jej szczególną moc..”, pisze po odbyciu pielgrzymki. Nie ma innej możliwości nauczenia się jakiejkolwiek modlitwy, tym bardziej różańcowej, bez jej praktykowania. Modlitwy nauczymy się tylko wtedy, gdy będziemy ją praktykować, czyli modląc się! Z czasem odkryjemy jej walory i tak jak o. Dehon zasmakujemy w niej.
Nie jest to jednak łatwa sztuka, zwłaszcza, że różaniec jest modlitwą głęboko kontemplacyjną, która prowadzi i uczy właśnie nie czego innego, jak tylko kontemplacji. Pomimo że tak bardzo dzisiaj brakuje wszystkim czasu i nie zawsze jest go wystarczająco dużo, by wykonać wszystkie zaplanowane sprawy, należy zdobyć się na „tracenie czasu”, odmawiając różaniec. Czasem brakuje po prostu cierpliwości, by ciągle odmawiać te same formuły i powtarzać te same słowa. Kryją one jednak niesamowitą głębię i mają niezwykłą moc, którą odkrył także założyciel Księży Sercanów, bo zaufał tej modlitwie i wierzył, że intencje, w których ją odmawia, zostaną wysłuchane. Zauważmy, że polubił różaniec. Możemy powiedzieć, że polubił jego monotonię, odnalazł ukryty sens i wewnętrzny rytm tej modlitwy. Stało się tak ponieważ o. Dehon bardzo kochał Matkę Bożą. Pisze o niej: „Proszę moją ukochaną Matkę…”. Nie jest możliwe pokochanie modlitwy różańcowej bez miłości do Maryi i bez pragnienia kontemplacji Boga. Założyciel Księży Sercanów kochał Matkę Bożą i dzięki tej miłości odkrył modlitwę różańcową.
Ta modlitwa pomogła także o. Dehonowi w tym, co było szczególnym rysem jego duchowości, w kontemplowaniu wydarzeń z życia Jezusa Chrystusa. W swoich pismach zachęcał on, by w określonych porach dnia przeżywać różne tajemnice z ziemskiego życia Jezusa. Podobnie jest też z modlitwą różańcową, która pomaga odmawiającemu przeżywać poszczególne tajemnice życia Jezusa, a dokonuje się to dzięki różańcowi, u podstaw którego leży miłość do Matki Bożej.