odnowa prawdziwej wrażliwości serca…
Rok Miłosierdzia, aktualnie przeżywany w Kościele, z założenia ma być czasem odnowy chrześcijańskiej wrażliwości. Zasadza się ona na dogłębnym przeżyciu prawdy o Ojcostwie Boga, a zarazem bardziej świadomym nabywaniu mentalności dziecka, syna, gotowego do spełniania woli Bożej w odpowiedzi na konkretne wyzwania chwili. Przed chrześcijanami stoi więc zadanie upodobnienia się do Boga, który jest dobry, tak dla świętych, jak i grzeszników, który zapewnia o swojej stałej i niezmiennej miłości. Chodzi więc o dobre uczynki spełniane dla dobra bliźniego i to bez względu na to, kim jest, co posiada albo czym może się odpłacić. To my, chrześcijanie, mamy być przedłużeniem Bożej prawicy, którą Bóg posługuje się w sposób wolny, przede wszystkim myśląc o drugich i ich prawdziwym szczęściu. To nasze uczynki powinny być naznaczone Bożą poświatą tak, aby ludzie widząc je, chwalili nie tyle nas, ale Ojca, który jest w niebie (por. Mt 5,16). Właśnie tego dzisiejszemu światu brakuje. Przyjmując na siebie zadania charytatywne, sprowadza je nierzadko do wymiaru tylko ludzkiego, jako wyraz humanitarnej pomocy. To prawda, są konkretne czyny, owoce działań, często naznaczone koniunkturą i w wielu przypadkach pozbawione ducha bezinteresownej miłości. Niekiedy pomaga się, bo tak wypada, bo to poprawia wizerunek medialny czy też jest to jakaś przyszłościowa inwestycja do pozyskania korzyści materialnych. Czasem można odnieść wrażenie, że tzw. pomoc humanitarna staje się wyrazem uniezależnienia człowieka od Boga, oddzielenia od Niego. Podobnie jak niektórzy radzą sobie z życiem bez Bożych przykazań, tak też wydaje się, że potrafimy być samodzielni w walce z biedą. Co prawda, wiele sytuacji pokazuje ułudę takiego spojrzenia, ale historia uczy, że niejednej ułudzie człowiek dał się pochłonąć.
odkrycie nici łączącej serce z Sercem…
W Roku Miłosierdzia w sposób szczególny liczy się serce człowieka i nić łącząca stworzenie ze Stwórcą. Chodzi o pewne wewnętrzne zestrojenie, które owocuje gotowością ludzi do przebrania miary miłości i praktykowania dobrych czynów zrodzonych w klimacie bezinteresowności na wzór samego Jezusa. To Jego przykład staje się dla chrześcijan niepodważalnym argumentem realizacji przykazania miłości w praktyce, zwłaszcza wtedy, gdy za dobro otrzymujemy zniewagę, szyderczy uśmiech, wyrachowaną podejrzliwość. Boże słowo i Jezusowe czyny przynaglają nas do tego, by do bliźniego podchodzić z szacunkiem i życzliwością. Kto zaś naprawdę jest bliźnim człowieka, to zostało już przesądzone przez Chrystusa w nakazie miłowania nieprzyjaciół. Dziś, w duchu nauczania św. Franciszka, bycie bliźnim rozszerza się na przyrodę, zwierzęta, niekiedy akcentując mocniej ten rodzaj „braterstwa”, jakby w opozycji do człowieczeństwa. Ten sam człowiek chce karać za nieludzkie traktowanie zwierząt, a równocześnie, broniąc ludzkiej wolności, popiera prawo do aborcji czy eutanazji.
Do chrześcijan należy troska o właściwą kondycję ludzkiego serca i nawiązywanie w tym celu łączności z sercem Boga. Miłość głoszona i praktykowana przez wyznawców Chrystusa winna mieć czytelne zakorzenienie. To z Niego nabywamy zdolności kochania i mozolnego odnawiania jej w sobie. On jest źródłem prawdziwej miłości, zapisanej choćby na kartach Pisma Świętego. Do niej trzeba powracać, w niej upatrywać sedno i wzór chrześcijańskich postaw. Ciągle wymownym przykładem pozostaje tu Chrystusowy krzyż, jako symbol miłości niełatwej, po tylekroć zranionej, odrzuconej, często nieodwzajemnionej i okupionej porażającą ceną. Od momentu śmierci Jezusa na krzyżu, poprzez akt zmartwychwstania, rana boku pozostaje wciąż otwarta, dając impulsy bezgranicznej miłości kolejnym pokoleniom. Są one natchnieniem, niejako duszą dla ludzkiej miłości, która tak umocniona jest w stanie stawać się miłością „pomimo czegoś”.
przypomnieć autorytet miłości…
O podtrzymanie ducha miłości, owej Bożej poświaty, związanej z jej bezgranicznością, stałością i wiernością trzeba nam się ciągle starać. Dzisiejszemu światu, naszej cywilizacji trzeba przypominać jej chrześcijańskie fundamenty, które nie są intelektualnymi frazesami, ale konkretami, bo przecież Bóg jest miłością. Apostolstwo Bożej miłości pozostaje w rękach chrześcijan, którzy nie przejdą obojętnie obok potrzebujących. Rok Miłosierdzia jest szansą, by poprzez pociągające przykłady uczynków co do ciała i duszy dawać świadectwo o kochającym Ojcu, który poprzez ludzi dociera ze swoim przesłaniem i pomocą do najbardziej potrzebujących. Światu trzeba przywrócić „wyobraźnię miłosierdzia”, która tym będzie różnić się od akcji humanitarnych, że nie zabraknie w niej odniesienia do Boga, jako najwyższego autorytetu w dziedzinie miłości. Dzisiaj poprawnością polityczną jest unikanie albo przemilczanie tego Imienia, co w dziedzinie miłości owocuje tymczasowością, miłością na próbę, mieszaniem miłości z egoizmem. W ten sposób osłabia się wrodzoną zdolność kochania człowieka. Pobłażliwie podchodzi się do wynaturzeń w tej dziedzinie, rozgrzeszając zbyt łatwo ludzką kondycję, nie stawiając jej wymagań, co w konsekwencji uboży człowieka. Tak dzieje się, gdy zaczyna brakować wrażliwości na Bożą miłość, miłość miłosierną.
zwycięstwo w odnalezieniu korzeni…
Jak więc przezwyciężyć dzisiejszą sytuację? Zwycięstwo łączy się z chrześcijańską pokorą, świadomością ludzkich ograniczeń także w dziedzinie miłości. Potrzeba pokarmu miłości z zewnątrz – Bożego słowa i Eucharystii, bez których trudniej o pełną miłość. Potrzeba prawdy w nazewnictwie stosowanym na określenie miłości. Potrzeba imienia Boga w zawłaszczonej przez człowieka przestrzeni publicznej i powracania do ewangelicznych korzeni. Jubileusz Miłosierdzia ma przypomnieć światu, że Bóg nie jest tylko zegarmistrzem wprawiającym w ruch tryby świata, ale że jest Osobą o sercu cierpliwym, łaskawym, bez zazdrości, które nie unosi się pychą, nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz weseli się z prawdą, wszystko znosi, we wszystkim pokłada nadzieję, jest gotowe, by wszystko przetrzymać (por. 1 Kor 13,4-7). Tak kochający Bóg może ciągle być nadzieją dla poszukującego i pogubionego świata i człowieka. Obyśmy poprzez apostolstwo praktycznego miłosierdzia, dbającego o ciało i duszę, przywrócili Boga i Jego Serce współczesnej cywilizacji i w ten sposób dobrze wykorzystali rok łaski.