„Czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę? I rzekł: Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i złączy się ze swoją żoną, i będą oboje jednym ciałem. A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19,4-6). Aby zrozumieć, czym jest małżeństwo, należy sięgnąć do „początku”, czyli momentu stworzenia. Sam Jezus odwołuje nas do tego, by sensu relacji małżeńskiej poszukiwać u zarania dziejów. Jaki był zatem boski zamiar względem małżeństwa?
małżeństwo w porządku stworzenia
Tekst biblijny mówi o historii Adama i Ewy, których Bóg połączył szczególną więzią: „Dlatego mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 1,28). Potem Bóg im pobłogosławił: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Pismo
Święte mówi więc, że małżeństwo nie jest wyłącznie instytucją czysto ludzką, lecz ma boskie pochodzenie. Bóg stworzył człowieka na swój obraz (Rdz 1,27). Człowiecza para: mężczyzna i kobieta stają się w nieoczekiwany sposób dotknięciem wnętrza Boga, Jego istoty. Bóg przez akt stworzenia mężczyzny i kobiety informuje nas, że nie jest samotnikiem, lecz wchodzi w relacje, jest miłośnikiem spotkań. My jako stworzenie, mające swe źródło w Bogu, mamy również takie „tendencje”. W historii objawienia Stwórca mówi o sobie, głównie za sprawą Jezusa, że jest trójjedyny, to znaczy stanowi tajemnicę miłości międzyosobowej. Człowiek nosi w sobie tę zdolność do miłości oraz powołanie do odpowiedzialności za nią. Mamy zatem godność osoby zdolnej do kochania i bycia kochaną. Co więcej, Bóg stwarza człowieka z miłości i wzywa go do niej, nie zaś do samotności. Takie jest zasadnicze powołanie osoby. Dlatego małżeństwo jest podstawową możliwością realizacji powołania do miłości Boga i drugiego człowieka.
Biblia mówi nam również o wielkiej sile wzajemnego oddziaływania mężczyzny i kobiety, która prowadzi do opuszczenia rodziców, a w końcu tworzenia w związku małżeńskim „jednego ciała”. Oznacza to, że spontaniczne przyciąganie między mężczyzną a kobietą może przekształcić się przez wzajemne oddanie w głęboki związek, który czyni z dwojga „jedno ciało”.
jedno ciało
Mężczyzna opisany w Księdze Rodzaju poczuł się samotny i stał się poszukiwaczem „odpowiedniej dla siebie pomocy”. Bóg przedstawiał mu całe stworzenie, lecz nie potrafił rozwiązać problemu jego samotności, nic jej nie zaspokajało. Określenie hebrajskie, mówiące o „odpowiedniej pomocy”, odsyła do bezpośredniej relacji, spotkania twarzą w twarz. Adhortacja Amoris laetitia papieża Franciszka przypomina, że „z tego spotkania, które leczy samotność, wypływa przekazywanie życia i rodzina”. Czytamy w niej: „Czasownik «złączyć się» w oryginale hebrajskim oznacza ścisłe współbrzmienie, przylgnięcie fizyczne i wewnętrzne, aż po punkt, który jest używany do opisania zjednoczenia z Bogiem: «do Ciebie lgnie moja dusza» śpiewa Psalmista (Ps 63,9). W ten sposób przywołuje się zjednoczenie małżeńskie nie tylko w jego wymiarze seksualnym i cielesnym, ale również w jego dobrowolnym obdarowaniu miłością. Owocem tego związku jest to, że stają się jednym ciałem, czy to w uścisku fizycznym, czy też w jedności serc i życia, a być może w dziecku, które zrodzi się z dwojga, łącząc zarówno genetycznie, jak i duchowo dwa ciała” (Amoris laetitia, 13). Skoro Biblia tak wyraźnie określa małżeństwo jako więź, relację, czy potrzeba zatem, aby traktować je jako instytucję i sankcjonować prawnie, skoro chodzi w nim przede wszystkim o miłość?
małżeństwo jako instytucja
Człowiek może stosunkowo łatwo zdewaluować znaczenie słowa miłość. Jest ona czymś tak wzniosłym, a zarazem podatnym na deformacje, że potrzeba zabezpieczyć ją wiernością oraz „wystawić” na widok publiczny, by społeczeństwo mogło ją usankcjonować. Dla wierzących miłość dwojga ludzi może stać się sakramentem, to znaczy mąż i żona poszukują w nim pomocy u Tego, który miłość opieczętował przykazaniem: „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem (J 15,12).
Franciszek mówi do ludzi młodych, że miłość potrzebuje potwierdzenia we wzajemnym akcie zgody, zaznaczając jednocześnie, że jest ona czymś więcej niż zewnętrzną zgodą lub pewną formą umowy małżeńskiej. Jego zdaniem decyzja o nadaniu małżeństwu widzialnego kształtu w społeczeństwie podkreśla jego znaczenie, „ukazuje powagę utożsamienia z drugą osobą, wskazuje na przezwyciężenie młodzieńczego indywidualizmu i wyraża stanowczą decyzję przynależności jedno do drugiego” (Amoris laetitia, 131). Takie podejście do sprawy rodzi miłość odpowiedzialną, opartą nie tylko na spontaniczności i wzajemnej sympatii. Małżeństwo jest miejscem dojrzewania miłości, konkretu, a nie przelotnej mody. Jego istota ma swe korzenie w naturze osoby ludzkiej oraz jej społecznym charakterze. To prawda, że tak postrzegane małżeństwo pociąga za sobą szereg obowiązków. Wypływają one jednak z samej miłości, która jest zdolna do zaryzykowania przyszłości (por. Amoris laetitia, 131).
Miłość to konkret i obietnica. Konkret wyrażony tu i teraz oraz obietnica, że będę kochał w przyszłości. Tak pojęta miłość staje się zadaniem i zobowiązaniem. Ślub jest potwierdzeniem tego, że opuszczamy rodzinne gniazdo, by wejść w jeszcze silniejsze więzi niż pokrewieństwo i podjąć odpowiedzialność wobec drugiej osoby. „Taka miłość skonkretyzowana w związku małżeńskim, w obecności innych osób, jest przejawem i ochroną owego «tak», które wypowiada się bez zastrzeżeń i bez ograniczeń. To «tak» oznacza powiedzenie drugiej osobie, że zawsze może ufać, iż nie zostanie porzucona, jeśli utraci atrakcyjność, jeśli będzie miała trudności lub gdy pojawią się nowe możliwości przyjemności czy egoistycznych interesów” (Amoris leatitia, 132).