„W Mediolanie oddajemy cześć ciału św. Karola Boromeusza, relikwiarzowi św. Ambrożego, św. Gerwazego i św. Protazego. Pragnę uczynić z tej podróży pielgrzymkę. Z radością oglądam ponownie arcydzieła sztuki włoskiej”.
29 sierpnia 1888 roku
„Wyjeżdżam rano. Zostawiam za sobą Grignan, nie odwiedzając go, tak jak ominę wieczorem Vaucluse i jutro Simiane. Nie szukam literackich pamiątek w tej podróży, jedynie pielgrzymki mają jakąś moc, by mnie zatrzymać na mojej drodze”.
30 listopada 1890 roku
L. Dehon, Zapiski codzienne
Ojciec Dehon w swoim życiu odbył wiele podróży. Sam wielokrotnie przyznawał, że jest wielkim podróżnikiem. Wymieniał zwykle dwa najważniejsze powody do realizowania tej pasji: studiowanie i pielgrzymowanie.
W spuściźnie literackiej pozostawił nam liczne książki i sprawozdania z wyjazdów i pielgrzymek. W pierwszym tomie swych zapisków, z którego pochodzą dwa powyższe cytaty, nieskończoną ilość razy opisuje pielgrzymki do różnych sanktuariów i miejsc kultu – i to zarówno tych lokalnych, jak i tych znanych w całym chrześcijańskim świecie.
Ojciec Dehon nie dzielił miejsc swoich pielgrzymek ze względu na sławę, wielkość czy liczbę odwiedzających je ludzi. Dla niego ważna była okazja do modlitwy, osobistego uświęcenia się i oddania Bogu czci i chwały. Dlatego w swoich zapiskach z jednakową pasją opisywał nieznane nikomu sanktuaria oraz wielkie i sławne na cały świat miejsca święte.
Pielgrzymowanie dawało mu niezwykłą moc i siłę do kierowania przez wiele lat zgromadzeniem. Dzięki niemu miał też okazję do poznawania licznych kultur i zwyczajów, jednakże przede wszystkim życie wierzących i przejawy kultury chrześcijańskiej wzbudzały w nim wielkie poruszenie i skłaniały go do dziękczynienia za dzieło stworzenia i za dzieła rąk ludzkich, które w ogromnej większości były inspirowane przez chrześcijaństwo.
Ojciec Dehon uważał, że prawdziwa siła i moc płyną z pielgrzymki tylko wtedy, gdy dostrzeżemy w tym, co zwiedzamy i oglądamy, znak działania Boga w świecie i w ludziach. Kiedy w czasie podróży zachwycimy się np. licznymi uzdrowieniami dokonanymi przez Boga w sanktuariach maryjnych lub przepięknymi dziełami sztuki inspirowanymi wiarą w Niego i to wzbudzi w nas pragnienie modlitwy i dziękczynienia, to dopiero wtedy nasza pielgrzymka przyniesie właściwe owoce.
Pielgrzymka, a właściwie długa, bo dziewięciomiesięczna podróż była także u początków drogi kapłańskiej o. Dehona. Kiedy miał zaledwie 21 lat, postanowił wstąpić do seminarium i zostać kapłanem. To powołanie jednak nie znalazło aprobaty w oczach jego ojca, który by zniechęcić syna do tego zamiaru, sfinansował mu długą podróż na Bliski Wschód, licząc, że w ten sposób rozsmakuje się on w światowym życiu i zmieni swój zamiar. Próżne jednak okazały się jego nadzieje. Podróż ta przemieniła się w pielgrzymkę, kiedy młody Leon odwiedził Ziemię Świętą. Podążając śladami Jezusa Chrystusa, utwierdził się w swoim kapłańskim powołaniu. Tam też potwierdził swoje postanowienie, dlatego też jeszcze w drodze powrotnej zgłosił się do francuskiego seminarium w Rzymie i po krótkim pobycie w rodzinnym domu wstąpił do niego.
Jako kapłan diecezjalny, a potem założyciel Zgromadzenia Księży Sercanów nie zaprzestał swoich podróży, zwłaszcza pielgrzymek, które stały się ważnym elementem podtrzymywania jego życia duchowego i stanowiły dobrą okazję do rozprzestrzeniania się idei jego zgromadzenia, które jeszcze za jego życia rozpowszechniło się w wielu krajach i na kontynentach.