Kiedy ksiądz, kiedy psychoterapeuta?

 

O różnicach i relacjach między sferą psychiczną a sferą duchową z ks. Jackiem Prusakiem, jezuitą, psychologiem i psychoterapeutą, rozmawia Dorota Bidzińska.

 

Łączy Ksiądz w sobie dwie role: kapłana i psychoterapeuty. Czy w jakiś sposób wpływają one na siebie nawzajem?

Na pewno to, jakim jestem spowiednikiem, ma duży związek z tym, że jestem również psychoterapeutą. Oczywiście nie robię nikomu psychoterapii w konfesjonale, ale dzięki wiedzy psychologicznej i doświadczeniu, które mam, mogę dostrzec, na ile ludzkie grzechy są uwikłane w problemy emocjonalne penitentów. Łatwiej mi też te problemy zrozumieć.

W pracy terapeuty z kolei to, że jestem księdzem, daje mi czasem dodatkowy walor. Na przykład przychodzą do mnie osoby religijne, które trochę boją się psychoterapii i tego, że świecki terapeuta mógłby nie zrozumieć i nie uszanować ich religijnych przekonań. Albo tacy, którzy są zdania, że ich problemy mają podłoże duchowe, nie psychiczne. Dużo łatwiej mi z nimi rozmawiać, bo znam zarówno język religijny, jak i język psychologii. Ale dalej nie oznacza to, że te dwie funkcje się ze sobą mieszają. Jako psychoterapeuta pomagam ludziom znaleźć źródła ich problemów i wypracować narzędzia do radzenia sobie z nimi, pomagam im zrozumieć samych siebie. Jako ksiądz, poprzez sakramenty i moją posługę, pomagam im wychodzić poza siebie, kierować się do rzeczywistości transcendentnej, do Boga.

 

Sfera psychiczna i sfera duchowa to dwa zupełnie inne światy. Mam jednak wrażenie, że czasem trudno je tak wyraźnie od siebie oddzielić i odróżnić.

Ludzka psychika to kwestia świadomości i samoświadomości, a jej przejawami są takie stany mentalne jak emocje, pragnienia, myśli, wyobrażenia. Równocześnie uważamy, zwłaszcza ludzie wierzący, że człowieka nie da się zamknąć jedynie w tych stanach umysłowych. W człowieku istnieje pierwiastek duchowy, który otwiera go na Boga, a równocześnie świadczy o specyfice rodzaju ludzkiego. Bo choć większość stanów mentalnych dzielimy z różnymi gatunkami zwierząt, to jak dotąd nie udało się udowodnić, że zwierzęta są w stanie się modlić.

Tak więc mamy życie umysłowe i mamy życie duchowe. Jedno jest uzależnione od drugiego, ponieważ ani jedno, ani drugie nie jest możliwe bez mózgu. Uszkodzenie mózgu może przełożyć się na ograniczenie przeżywania pewnych stanów umysłowych i poznawczych. To zaś może wpłynąć na sposób przeżywania stanów duchowych. Podsumowując, powtórzmy to, co Kościół mówi co najmniej od średniowiecza, a mianowicie, że łaska buduje na naturze. Jest więc sfera ludzka i sfera Boska, a duchowość jest granicą łączącą i równocześnie dzielącą obie te sfery.

 

Mam wrażenie, że pomiędzy tymi sferami nie da się zrobić jasnego rozgraniczenia. Tak jak psychika ma wpływ na ciało i na odwrót, tak samo kondycja psychiczna ma wpływ na rozwój życia duchowego, a stan duchowy osoby na jej samopoczucie.

Tak, to nie są tak antagonistyczne sfery, jak niektórzy chcieliby utrzymywać: tu jest świat materii, a tu jest świat ducha. Nawet jeśli sfery te są rozłączne, to w człowieku muszą się przenikać, bo tak zostaliśmy stworzeni. Najlepsze jest stanowisko holistyczne. Są trzy sfery: ciało, psychika, duch, które nawzajem się przenikają.

 

Czasami można zauważyć, że religia pełni w życiu człowieka rolę terapeutyczną. Na przykład młodzi ludzie z problemami emocjonalnymi, adaptacyjnymi szukają pocieszenia w grupach religijnych, które są często bardziej otwarte i przyjazne niż ich środowisko. Jak patrzeć na takie zjawisko?

Wobec trudności związanych z życiem ludzie wierzący mogą szukać wsparcia w religii. I religia oczywiście może być takim wsparciem. Ale wcale nie musi. Wszystko zależy od tego, jakie nastawienie do tej sfery mają poszczególne osoby. Psycholodzy religii mówią o trzech typach ludzi religijnych. Pierwszy typ to osoby o zewnętrznej motywacji religijnej. Religia jest dla nich środkiem do celu, na przykład chodzą do kościoła, bo dobrze czują się w towarzystwie innych ludzi albo lubią być w centrum uwagi, albo potrzebują innych, żeby nie czuć się samotnymi. Drugi typ to takie osoby, dla których religia jest celem, a nie środkiem. Wiara jest motywem tego, co robią, czego unikają, z czym się identyfikują. Dobre samopoczucie nie jest w tym przypadku wartością nadrzędną. Te osoby będą się modliły i chodziły do kościoła także wtedy, kiedy nie będą doświadczały wsparcia albo nie przestaną się modlić tylko dlatego, że modlitwa jest trudna, że nie daje poczucia satysfakcji. Ważniejszy jest Bóg, niż ja i ludzie wokół. To są ludzie o wewnętrznej orientacji religijnej. Jest jeszcze trzecia grupa, czyli tzw. poszukujący. To są osoby, których życie też wyznaczają wartości duchowe, ale większy nacisk kładą na aspekt indywidualnego poszukiwania Boga niż na wspólnotowe przeżywanie; z różnych powodów mają trudność z identyfikacją z określonym systemem wierzeń. Wydawać by się mogło, że te osoby będą najbardziej dojrzałe, bo w swoim podejściu do religii są najmniej autorytarne. Tymczasem okazuje się, że ludzie znajdują pomoc w religii i wierze tylko wtedy, kiedy daje im ona poczucie pewności, a to oznacza, że muszą się z nią zidentyfikować. Tak więc to, czy religia pomaga, czy wręcz przeciwnie, jest dla ludzi źródłem cierpienia, w dużej mierze zależy od przejawów religijności konkretnej osoby. Biorąc pod uwagę relacje między zdrowiem psychicznym a religią albo duchowością, mamy trzy możliwości: religia/duchowość jest przyczyną cierpienia, religia/duchowość jest przyczyną dobrostanu albo religia duchowość jest środkiem, którym ludzie opisują swoje problemy nie pochodzące z religii i duchowości, ale w religii czy duchowości odnajdują język do ich opisania lub akceptację społeczną na ich przeżywanie. I w Kościele znajdziemy wszystkie te typy relacji.

 

Na koniec chciałabym zapytać o spowiedź. To przestrzeń, która budzi dużo wątpliwości. Spowiedź to nie psychoterapia. Z drugiej strony chyba nie ma nic złego w tym, że człowiek klękając w konfesjonale, nie tylko wymienia swoje grzechy, ale oczekuje od spowiednika jakiegoś pouczenia, porady, pewnych wskazówek?

Spowiedź jest w ogóle trudnym doświadczeniem, ponieważ chodzi w niej nie tylko o to, żeby przyznać się do swoich błędów i porażek. W człowieku bardzo silna jest potrzeba spójnego poczucia własnej wartości. My, w normalnym życiu, najczęściej zachowujemy się jak kameleony, czyli próbujemy dostosować się do środowiska. Próbujemy ukryć nasze błędy i braki, nie tylko po to, żeby inni o nas źle nie myśleli, ale także po to, żebyśmy sami mogli o sobie dobrze myśleć. Tymczasem spowiedź jest taką przestrzenią, gdzie musimy obcemu człowiekowi opowiadać o swoich grzechach, czyli o swoich porażkach.

W centrum spowiedzi jest wyznanie grzechów i otrzymanie Bożego przebaczenia. Jeśli ktoś jest wtedy skupiony na relacji z Bogiem, to księdza prawie nie zauważa. Ale im więcej ma w życiu problemów, tym ważniejsza staje się dla niego rola kapłana. Trzeba pamiętać, że grzeszymy zawsze w określonym kontekście. Rozpoznanie tych czynników, które powodują naszą większą skłonność do grzechu, jest bardzo istotne. Ale tu może pojawić się pokusa, żeby ksiądz stał się takim niby-psychoterapeutą. Do nadużyć – traum w konfesjonale – dochodzi najczęściej wtedy, kiedy penitent lub penitentka przychodzi do spowiedzi, szukając w niej psychoterapii, a nie nawrócenia, albo wtedy, kiedy ksiądz zamiast być spowiednikiem, stara się być „uzdrawiaczem”. Spowiedź nie jest namiastką terapii, spowiadanie się regularnie nie jest namiastką terapii długoterminowej. Nie wystarczy spowiedź, żeby poradzić sobie z utrwalonymi problemami natury psychicznej. Ale też najlepsza psychoterapia nie zastąpi spowiedzi. Od terapeuty, o ile nie przekracza swoich kompetencji, nie usłyszymy: „Bóg ci przebacza, idź w pokoju”. Psychoterapia może pomóc poradzić sobie mniej lub bardziej z poczuciem winy, ale żaden psychoterapeuta nie może powiedzieć, nie kłamiąc równocześnie: „Twoje grzechy zostały ci wybaczone”. Jeśli to mówi, to jest to wyłącznie socjotechnika.

 

Dziękuję za rozmowę!

Dorota Bidzińska

Author: Dorota Bidzińska

Absolwentka dziennikarstwa i religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Polskiej Szkoły Reportażu. Jako dziennikarz – wolny strzelec współpracuję m.in. z „Tygodnikiem Powszechnym” i magazynem „Świat Wiedzy Historia”. W wolnych chwilach pochłaniam książki, wędruję po górach lub jeżdżę po Polsce z aparatem w poszukiwaniu ciekawych kadrów.

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.