Jeszcze mam przebaczyć?

Mam wielki żal do osoby, która mnie skrzywdziła. Wyrzucam też sobie, że popełniłam tyle błędów. Nie umiem tak po prostu przebaczyć. Zresztą, co by to zmieniło?
Ewa C.

Droga Ewo,
„Tak po prostu” nie da się przebaczyć. Przebaczenie nie jest jednorazowym aktem woli i powta­rza­nie słowa: „przebaczam” nie jest automatycznie przebaczeniem. W pracy psychiatry i psycho­tera­peu­ty stale przekonuję się do słuszności słów Jezusa, by przebaczać nieskończoną ilość razy. Przebaczenie jest procesem osadzonym w czasie i choć nie jest łatwe, to jest w każdym przypadku możliwe.

po co przebaczenie?
W przebaczeniu chodzi o to, by uwalniać się od swych słabości, niepowodzeń i niszczącego wpływu innych osób. Dokonane przebaczenie skutkuje wewnętrzną wolnością. Nie mając żalu do innych ani do siebie, jesteśmy w stanie odczuwać głęboką radość. Radość zaś jest uczuciowym wyznacznikiem szczęścia. Czy nie o to właśnie nam wszystkim chodzi?

Ogromna ilość problemów, a nawet zaburzeń psychicznych, bierze się z braku przebaczenia. Nawet kiedy upłynęło wiele lat od traumatycznych wydarzeń i być może sprawca już nie żyje, to przeszłość w taki czy inny sposób daje się we znaki. Tamte wydarzenia często utrudniają obecne kontakty z innymi ludźmi, kiedy indziej gaszą zapał w obawie porażki i obcinają nam skrzydła. Wcale nie tak rzadko dają o sobie znać w bardziej zakamuflowanej formie np. pod postacią drażliwości, lęków, przeróżnych dolegliwości ciała i bólów (tzw. zaburzenia psychosomatyczne). Przebaczenie jest jedynym skutecznym sposobem na pozostawienie przeszłości w przeszłości.

przebaczenie innym
Człowieka, który nie przebaczył wyrządzonej mu krzywdy, można porównać do biegacza z przy­mo­co­waną do nogi ciężką kulą. Dla niego będzie najrozsądniej zacząć bieg od uwolnienia się od ciężaru. Najpierw trzeba sobie zdać jasno sprawę po czyjej stronie faktycznie leży wina, by nie przy­pi­sy­wać sobie cudzej winy (tak z reguły robią dzieci, które winią siebie za błędy najbliższych). Nie należy też w żadnym przypadku usprawiedliwiać sprawcy albo starać się mu tego nie pamiętać. W przypadku ciężkich zranień psychicznych taka konfrontacja z przeszłością może być bardzo bolesna i wtedy dobrze, by w tym procesie mieć solidne terapeutyczne wsparcie.

Proces przebaczania będzie łatwiejszy, jeżeli zostanie ustrukturyzowany według poniższego sche­matu.
Przypomnij sobie dokładnie okoliczności i osobę, która Cię skrzywdziła. Poczuj te wszystkie uczucia, które być może dotąd blokowałaś. Właśnie trzeba byś poczuła słuszny gniew wobec sprawcy. Gniew jest tutaj nader pożądanym i wręcz koniecznym uczuciem. Nie chodzi o wstrzą­śnię­cie sprawcą ani o zemstę. Jezus wskazał na najbardziej skuteczną i uniwersalną broń – jest nią dobro (por. Rz 12,21). Gniew ma to do siebie, że jest bardzo intensywny, ale za to trwa krótko. Na tym etapie może być pomocne napisanie listu do osoby, która wyrządziła Ci szkodę, i opisanie poniesionej krzywdy. Następnie taki list symbolicznie się pali lub zakopuje w ziemi. Gdy gniew już opadnie – a tak stanie się na pewno – wzbudź w sobie wolę przebaczenia. Pamiętaj, nie ze względu na sprawcę, ale na samą siebie. Z czasem będziesz w stanie wspominać tamtą sytuację spokojnie – bez wzburzenia lub lęku. Destruktywne uczucie żalu zamieni się w poczucie ulgi. Na koniec dobrze sobie sprawić jakąś nagrodę.

Gdy zaczniesz przyglądać się swojej przeszłości okaże się, że jest o wiele więcej spraw, które czekają na zakończenie poprzez przebaczenie. Wiele wspomnień odżyje i ich pojawianie się wskaże Ci kolejność przebaczania. Będziesz zdziwiona, że trzeba przez to przejść naprawdę wiele razy. Niekiedy sprawca może nie być całkiem świadomy swojej winy, ale to nie umniejsza wcale wagi Twojego przebaczenia. Nigdy nie jest za późno, by zacząć ten proces i zawsze się to opłaca.

przebaczenie sobie
Robiąc remanent w swoim życiu, rozpoznasz zapewne też swoje słabości i winy. Nie jesteśmy w stanie zlikwidować ich własną siłą. Możemy co najwyżej pogrążać się w samooskarżeniach i wyrzutach sumienia albo na odwrót zaprzeczać i je bagatelizować. Niektórzy tak oswajają się ze swoim nieznośnym życiem, że wolą niczego nie zmieniać, łudząc się pozornym bezpieczeństwem. Człowieka obciążonego własną winą można porównać do kogoś, kto ma serce odgrodzone od miłości. Człowiek, który w mniej lub bardziej świadomy sposób skrzywdził siebie i innych, może nawet biegać swobodnie, ale cóż z tego, skoro zamazuje się głębszy sens życia? Trudno też komuś, kto sam dźwiga ciężar własnych win, przebaczać innym, bo do tego trzeba miłości. Czy jesteśmy wobec siebie samych bezradni? W odpowiedzi Jezus uczy nas właściwej postawy wobec Boga Ojca, który jako jedyny ma moc oczyszczania ludzkich sumień. Nasze winy zostaną nam odpuszczone „jako i my odpuszczamy naszym winowajcom”.

Podejmując się trudu przebaczenia wszystkim tym, którzy przeciwko Tobie zawinili, masz zatem w pełni prawo prosić Boga o oczyszczenie. Żaden człowiek – choćby najlepszy specjalista od ludzkiej psychiki – nie ma takiej mocy. Pomoże Ci zaakceptować fakt, że popełniłaś to lub tamto, ale to nie to samo, co uwolnienie od ciężaru grzechu. Nasz Bóg jest dobry i zawsze daje o wiele więcej niż Go prosimy. Julianna z Norwich – średniowieczna mistyczka – pisała: „Każdemu grzechowi odpowiada właściwe błogosławieństwo, ponieważ Bóg jest Miłością!”. Obserwując nawrócenia ludzi, skutkujące odnalezieniem sensu ich życia, ich rosnący zapał i przede wszystkim radość, nietrudno się z tym zgodzić. Bóg nie tylko nas oczyszcza, ale uzdrawia zło u samego źródła. My widzimy skutek zła, który jest naszym udziałem, ale to zło ma swoją przyczynę i nieraz długą historię. Bóg uzdrawia to wszystko mocą swoich sakramentów.

Kościół naszym skarbem
Nie sposób nie dostrzec, jak bardzo jesteśmy uprzywilejowani, będąc członkami Kościoła Chrys­tu­sowego. Mamy kapłanów – szafarzy sakramentów. Tworzymy wspólnotę, w której się wzajem­nie wspieramy. Mamy poza tym całą rzeszę świętych, którzy świadczą o łasce przebaczenia. Kościół przytula ubogich w każdej sferze życia. Bywa, że niekiedy człowiek znajduje się nad przepaścią i zdesperowany idzie po omacku. Wtedy trzeba, byśmy się wzajemnie wzmacniali w zaufaniu do Boga. Święty Klaudiusz La Colombière radził, by uchwycić się Jezusa – wiszącego na krzyżu – mocno za nogi i nie puszczać, na nic nie zważając. Jezus też zaufał bezgranicznie swojemu Ojcu. Wielu innych ludzi cierpiało, ale tylko Jego cierpienie przyniosło zwycięstwo. Stało się tak, ponieważ Jezus zaufał do końca. Potrzebujemy wzajemnego wzmocnienia w tym zaufaniu. On na pewno pochyli się i pociągnie nas ku sobie. Życie po prostu stanie się łatwiejsze.

Avatar

Author: Joanna Jonderko-Bęczkowska

Share This Post On

Submit a Comment

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.