Jak trwoga… to do kogo?
Spotkałem się z poglądem, że zamiast przysłowiowego: „Jak trwoga, to do Boga” coraz częściej szuka się pomocy w gabinetach psychoterapeutów. Sam się zastanawiam, czy współczesny człowiek może równie dobrze radzić sobie bez Boga?
Adam S.
Drogi Adamie!
Jak najbardziej wskazane jest korzystanie z fachowej porady lub terapii wtedy, kiedy banalne rzeczy robią się trudne, codzienność staje się ciężarem albo przeciwności losu pogłębiają rozpacz. Psychoterapeuta może Ci pomóc nauczyć się rozwiązywania problemów w sposób bardziej efektywny, przez co wzrośnie zarówno Twoja samoocena jak i wyrozumiałość dla bliskich. Żeby skontaktować się z psychoterapeutą wystarczy sięgnąć po telefon i umówić termin wizyty. Z Bogiem tak się nie da zrobić.
Gdy jesteśmy gnębieni przez kolejne plagi życiowe, mamy wręcz wrażenie, że Bóg nas opuścił. Niektórzy, by oszczędzić sobie rozważań na ten temat, postulują, że Boga nie ma. Jeszcze inni przeczuwają, że musi być Bóg, który jest ponad to wszystko, co ich spotyka i który z najgorszego zła wyprowadza dobro. Są też tacy, dla których Bóg jest bardzo rzeczywisty. Są świadomi Jego obecności, ale kiedy próbują opisywać swoje uczucia i myśli w obcowaniu z Bogiem, zaczyna im brakować słów i wyrażeń.
Wszelka dyskusja o „potrzebie” Boga wydaje się tym bardziej niezręczna, jeżeli jeszcze nie jest się wyczulonym na Jego obecność. Trudność sprawia też ludzka mowa, która jest niedostosowana do opisu doświadczeń natury duchowej – doświadczeń coraz większej zażyłości z Bogiem. W takich przypadkach, kiedy trudno o precyzyjny opis, najłatwiej posłużyć się podobieństwem, dlatego odwołam się do „przygód” cesarza z baśni H. Ch. Andersena Słowik, które przypominają doświadczenia tych, którzy odkrywają Boga w swoim życiu.
śpiew nieprawdziwego słowika
Dawno temu w Chinach mieszkał cesarz w przepięknym pałacu, otoczonym bezkresnym, wspaniałym ogrodem. Wszyscy podziwiali piękno tego kompleksu, ale najwięcej uznania u odwiedzających zdobył śpiew słowika. Znali go też dobrze ubodzy rybacy. Tylko cesarz i jego dwór go nie znał. Marszałek próbował wmówić cesarzowi, że to bzdury z tym śpiewem, ale dopiero gdy cesarz Japonii napisał na cześć słowika całą książkę, władca zapragnął bezwzględnie go usłyszeć. Długo szukano ptaka, aż znalazła go uboga pomywaczka z pałacu. Słowik chętnie zgodził się, by zaśpiewać cesarzowi. Cesarz w zachwycie słuchał słowiczej melodii, po czym zapłakał. Ptak odmówił klejnotów i zaszczytów jako zapłaty. Powiedział, że łzy cesarza były dla niego najcenniejsze. Ptaka umieszczono w złotej klatce i na spacer wypuszczano z jedwabnymi tasiemkami przywiązanymi do jego nóg. Słowik nie buntował się. Swoim śpiewem radował wszystkich, którzy go słuchali.
Pewnego razu cesarz dostał prezent. Był to mechaniczny ptak – cały ze złota, wysadzany klejnotami, który po nakręceniu powtarzał piękne melodie. Radość z niego była ogromna: wyglądał dużo lepiej niż szary słowik. Można było nim sterować. Śpiewał na komendę, wystarczyło go tylko nakręcić. Poza tym niczym nie zaskakiwał. Jego melodie były prostsze, łatwiejsze do powtórzenia, tak że wszyscy ludzie umieli je odtworzyć. Nadwornemu muzykowi też bardziej przypadł do gustu, bo mógł go kontrolować.
Z czasem zapomniano o prawdziwym słowiku, a kiedy się zorientowano, że go nie ma, okrzyknięto go niewdzięcznikiem i oficjalnie wygnano z kraju. Tylko ubodzy rybacy mówili, że sztucznemu ptakowi brakowało czegoś. Jednak nikt nie umiał powiedzieć czego. Aż pewnego dnia złoty ptak się zepsuł. Ustał śpiew i ludzie posmutnieli. Nikt nie potrafił temu zaradzić, a cesarz zachorował. Władca bardzo się bał. Przed oczyma jawiło mu się całe jego życie – wszystko, co było dobre i złe. Z rozpaczy aż serce mu się ściskało. Zarówno on sam, jak i jego dworzanie wiedzieli, że umiera. Nigdy przedtem nie czuł się tak samotny. Wtedy zapragnął śpiewu. Odżyła pamięć chwili, kiedy po raz pierwszy usłyszał śpiew prawdziwego słowika.
tęsknota za śpiewem prawdziwego słowika
My też tęsknimy za czymś najlepszym. Ci, dla których Bóg jest nie tylko jakimś abstrakcyjnym pojęciem, zaczynają Go szukać w literaturze duchowej, może uczestniczą w rekolekcjach i pielgrzymkach. Niektórzy, choć teoretycznie wiedzą, że są umiłowanymi dziećmi Bożymi, próbują przeforsować własne widzenie świata. Ci zaś, którym Bóg daje się wyraźnie odczuć, płaczą ze szczęścia i jednocześnie z żalu, że tak to długo trwało, zanim stali się świadomi Jego obecności. Może wydaje im się, że odtąd przynależność do swego Stwórcy jest podstawą ich życia, ale nie tak rzadko dalej liczą tylko na siebie i innych. Inni promują ateizm i oficjalnie wyrzekają się Boga.
W każdej z tych grup z pewnością znajdą się osoby, które się specjalnie niczego nie boją, bo jako tako radzą sobie z lękami na płaszczyźnie psychologicznej. Jednak z całą pewnością wszyscy są bezradni w obliczu śmierci albo ogromnej straty. Dotychczasowe zabezpieczenia i techniki pokonywania stresu w tym momencie nie zdają egzaminu. Wtedy nieuniknione jest przeżycie czegoś, czego doświadcza cesarz. W osamotnieniu i cierpieniu pragnie choć chwili ukojenia – śpiewu prawdziwego słowika.
Prawdziwy słowik przylatuje. Zaczyna śpiewać. Lęki odchodzą: jeden za drugim. W cesarskim sercu zaś pojawia się pokrzepiająca łagodność. Ku zdziwieniu wszystkich wstaje zdrowy z łóżka. Zaczyna jasno rozumieć, gdzie leży prawda. Chce rozbić złotego ptaka na tysiące kawałków. Prawdziwy słowik jednak gwałtownie protestuje. Przypomina, że ten złoty ptak zrobił dużo dobrego dla niego – tyle, ile mógł. Cesarz prosi, aby prawdziwy słowik pozostał z nim już na zawsze. Ptak obiecał, że przyleci do niego, kiedy będzie chciał i przez śpiew napełni jego serce radością i nadzieją. Da mu dobre myśli i pokaże rzeczy ukryte przed jego oczyma.
wytęż słuch na słowo Boga
Ciągle się czegoś boimy albo obawiamy. Wiadomo zaś, że u podłoża każdego lęku leży mniej czy bardziej zamaskowany lęk przed śmiercią. Groza śmierci towarzyszy nam przez całe życie. Byłoby błędem zaniedbać leczenie ciała i umysłu. Psychoterapeuta, przyjaciel może Ci pomóc – zrobić tyle, ile może. Lecz byłoby jeszcze większym błędem zapominać, kto ostatecznie jest Panem Życia, który chce nas uwolnić od lęków i trosk.
Niektóre lęki siedzą bardzo głęboko i blokują naszą radość i wolność. Często traumatycznych wydarzeń nie pamiętamy, bo są wyparte ze świadomości, ale dają się odczuć poprzez różne niedomagania ciała, bóle i niepokoje. Wtedy trzeba również uzdrowić przeszłość. Słowik wie, jak osiągnąć pokój w duszy i radość w sercu, mówi: „Wycisz się i wsłuchuj w mój śpiew”.
Wytęż wewnętrzny słuch na słowo Boga. Skup się w ciszy na słowach z Biblii, nauce Kościoła. Jak najczęściej przyjmuj ciało Jezusa w Komunii św. Porzuć wreszcie oczekiwania, że wszystko musi być w zaplanowany przez ciebie sposób. Wtedy Twój duchowy wzrok nabierze ostrości i zauważysz, że Bóg wydobywa z Ciebie siły i entuzjazm. Ten, kto zsynchronizował swoje życie z Bożą wolą zaczyna rozumieć, że bez Boga życie nie osiąga swej pełni ani głębokiego sensu.