„Mamy mało czasu na to, żeby oglądać wszystkie serwisy informacyjne i wyrobić sobie własną opinię. To nie do końca jest wina człowieka. Żyjemy w zwariowanym świecie. Dookoła jest tyle rzeczy, które powinny ułatwić nam życie, a jednak tego nie robią” – mówi ks. Rafał Cyfka, dyrektor krakowskiego oddziału Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. O umiejętności prowadzenia dialogu, rzetelnej wiedzy i wyrabianiu własnego zdania rozmawia z Karoliną Krawczyk.
Co jest potrzebne do tego, żeby mógł się odbyć dialog?
Przede wszystkim dobra wola każdej ze stron dialogu. Później patrzenie na siebie jako na ludzi, tak po prostu. Możemy się różnić w wielu kwestiach światopoglądowych czy politycznych, możemy się różnić ze względu na religię, rasę, kulturę, w której wzrastaliśmy. Natomiast fundamentem musi być dobra wola. Ona – w moim odczuciu – wynika z głębokiego przekonania, że wszyscy jesteśmy równi, nawet jeśli w jakiś sposób się różnimy.
Razem z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie stworzył Ksiądz „Pola Dialogu” – miejsce, które już samą nazwą sugeruje, że jest przestrzenią rozmów, wymiany myśli i poglądów. Czy Polacy potrafią prowadzić dialog?
Jako naród zdecydowanie tak. Jesteśmy otwarci na drugiego człowieka, co z resztą pokazuje historia naszego kraju. Niejednokrotnie to właśnie Polska była miejscem, które stało się azylem dla wszystkich, którzy ze względu na swoje przekonania czy religię w innych państwach nie byli mile widziani.
Zauważam jednak, że w prowadzeniu dialogu nie pomagają media, które nie są obiektywne. Wiele stacji telewizyjnych, portali czy gazet nie uprawia dziennikarstwa tylko grę polityczną. To sprawia, że człowiek – w zależności od tego, jakich mediów słucha – także wykazuje taką postawę. Co gorsza, nie dopuszcza do siebie informacji z tej „drugiej strony”. Dopóki to się nie zmieni, dopóki dziennikarstwo na powrót nie stanie się rzetelne, a widz będzie dostawał gotową tezę, to będzie pogłębiać się podział, który będzie niszczyć nasze społeczeństwo.
Jeśli ktoś ślepo przyjmuje to, co podają stacje telewizyjne czy radio, to znaczy, że jest pozbawiony umiejętności samodzielnego myślenia. Nie szuka i nie docieka prawdy. To znak czasów?
Powiedziałbym bardziej, że to wina braku czasu. Jesteśmy zagonieni. Mamy liczne obowiązki, sporo pracujemy. To sprawia, że informacje chwytamy gdzieś urywkami – na paskach w tramwaju, stojąc w korku, wieczorem przy kolacji. Wyrwani do odpowiedzi mówimy to, co zostało w nas zasiane. Nie mamy czasu tego w sobie poukładać czy skonfrontować z innymi ludźmi i ich opiniami.
Nadal Ksiądz twierdzi, że to wina mediów, czy raczej człowieka, że tym mediom nadmiernie ufa?
Mamy mało czasu na to, żeby oglądać wszystkie serwisy informacyjne i wyrobić sobie własną opinię. To nie do końca jest wina człowieka. Żyjemy w zwariowanym świecie. Dookoła jest tyle rzeczy, które powinny ułatwić nam życie, a jednak tego nie robią. Nie mamy czasu dla siebie, dla rodziny. Nie dziwię się, że ludzie łapią w biegu strzępki informacji.
Porozmawiajmy teraz na temat prześladowań. Jak Ksiądz ocenia stan wiedzy Polaków w tej kwestii?
Na temat prześladowań chrześcijan jest coraz większa świadomość społeczna. Od mniej więcej sześciu lat mówi się o tym całkiem sporo w mediach. To głównie dzięki takim wydarzeniom, jak np. powstanie Sudanu Południowego w 2011 roku. Inne sytuacje, m.in. takie jak powstanie Państwa Islamskiego, też miały na to wpływ.
Z drugiej strony część społeczeństwa europejskiego jest obojętna na kwestię prześladowań. Kiedy nasz wolontariusz pracował w Hiszpanii, postanowił porozmawiać z miejscowymi na ten temat. Usłyszał stwierdzenie, że jeśli chrześcijanie cierpią, to najwyraźniej ich wina i sami sobie na to zasłużyli. To pokazuje, jak wielka jest obojętność i niechęć do wszystkiego, co chrześcijańskie. Mimo to informacje na temat krzywd, jakie są wyrządzane ludziom wierzącym w Chrystusa przekazywane są częściej niż kiedyś.
Skąd czerpać rzetelną wiedzę? Myślę, że jest ona niezbędna do tego, żeby prowadzić dialog na poziomie.
Przede wszystkim trzeba sięgnąć do wiedzy historycznej. Oczywiście, ona także może być przekłamana, ale nie da się jej całkowicie zmanipulować. Myślę, że każdy człowiek od razu wyłapie, że jakieś stwierdzenie jest nieprawdziwe bądź jest nadużyciem.
Szukanie wiedzy historycznej sprawia, że człowiek wyrabia sobie własne zdanie, zaczyna stawiać pytania i myśli samodzielnie. To z kolei prowadzi do poszukiwania kolejnych źródeł informacji i prowadzenia analiz. Wiedzę trzeba czerpać z różnych zasobów – należy patrzeć, porównywać, pytać i w ten sposób wyrabiać sobie własne zdanie.
Rozmawialiśmy już o tym, że człowiek nie ma czasu na szukanie informacji.
Dlatego tak bardzo ważne są media, które nie będą manipulować, a jedynie przekazywać informacje. I o to apeluję – o rzetelne dziennikarstwo.
Czy tak działają krakowskie „Pola Dialogu”?
Na Stradomskiej 6 można zobaczyć przede wszystkim materiały pochodzące z terenów Bliskiego Wschodu. To niemi świadkowie wojny, która toczy się tam od wielu lat. Wobec tych przedmiotów, wydobytych ze zrujnowanych kościołów czy chrześcijańskich domów, nie da się przejść obojętnie. One zmuszają do stawiania fundamentalnych pytań. Podobnie jest z filmami, które wyświetlamy – zostały stworzone przez ludzi, którzy byli na Bliskim Wschodzie – w Iraku, Syrii czy Pakistanie. Z kolei na debaty zapraszamy ludzi, którzy mają naprawdę różne poglądy. Oni przedstawiają swoją wizję rzeczywistości. Słuchacze mogą zadawać pytania, a spotkania są prowadzone tak, by nie miały podsumowań, które ukierunkowują na jakiś cel czy opinię. To słuchacz, uczestnik spotkania, ma za zadanie wyrobić sobie własny punkt widzenia. To, czy on zgodzi się z naszą wizją, jest jego decyzją. Staramy się także, żeby zaproszeni goście przedstawiali dokumenty czy dowody, które potwierdzałyby ich relacje. Dbamy o to, aby na takich spotkaniach nie było kłótni czy spięć, a właśnie wzajemny szacunek i wysłuchanie drugiej strony.