Dobrze, że ksiądz przyszedł. Spotkanie 2.
Nasze chrześcijańskie wyznanie wiary osiąga punkt kulminacyjny w głoszeniu zmartwychwstania umarłych i życia wiecznego w przyszłym świecie. Przyjęcie tej radosnej prawdy niektórym z nas sprawia jednak dużą trudność. Oto jeden z moich znajomych stwierdził, że choć mocno wierzy w nieśmiertelność duszy, to zastanawia się, jak śmiertelne ciało będzie mogło zmartwychwstać do życia wiecznego? A w ogóle po co ludziom do szczęścia potrzebne jest zmartwychwstanie ciała?
Myślę, że stawiając tak problem zapominamy, iż w pierwotnym zamyśle Stwórcy cały człowiek (dusza i ciało) powołany był do uczestnictwa w szczęściu swego Boga. Grzech pierworodny spowodował jednak odejście człowieka od Boga – dawcy życia, i w konsekwencji wywołał pojawienie się śmierci, rozdzierającej wewnętrzną jedność duszy złączonej z ciałem. Uzdrowienia tego stanu dokonał Chrystus poprzez dzieło Odkupienia, które swój szczyt i sens osiąga w Zmartwychwstaniu. Nasz Pan zmartwychwstał w swoim własnym ciele i tak wstąpił do nieba. Jednocześnie pouczył nas, że cielesność nie jest tylko zewnętrzną powłoką naszej duszy, ale stanowi integralną część człowieczeństwa, przeznaczoną do życia wiecznego.
Na mocy zmartwychwstania Chrystusa każdy chrześcijanin ma możliwość powrotu po śmierci do pierwotnej szczęśliwości, tej sprzed grzechu pierworodnego, czego warunkiem jest powtórne połączenie duszy z uwielbionym ciałem. Gdybyśmy odrzucili wiarę w zmartwychwstanie ciała, to dusza nasza musiałaby pozostać poza swoim naturalnym mieszkaniem (tak chcą m.in. zwolennicy reinkarnacji). Czy zatem moglibyśmy mówić o pełni szczęścia w życiu wiecznym?